Urzędnicy chcą zakazać picia wódki na dożynkach oraz wiejskich potańcówkach. Powód: alkohol spożywany w dużych ilościach jest powodem bijatyk, czy też kradzieży. Nie dawno w sejmowych podkomisjach przepadł zupełnie inny pomysł na przeciwdziałanie alkoholizmowi: oklejanie butelek z napojami wysokoprocentowymi dużymi nalepkami ostrzeżeń o szkodliwości ich spożywania.
Zakaz jaki chce wprowadzić Ministerstwo Zdrowia, znalazł się w projekcie nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Zgodnie z przedstawioną propozycją zabronione ma być sprzedawanie oraz spożywanie napojów wysokoprocentowych na wszystkich imprezach, które odbywają się w otwartej przestrzeni i dla nieokreślonej grupy odbiorców. Jednocześnie nie trzeba ich rejestrować, jako imprezy masowe. Chodzi więc o dożynki, wiejskiej potańcówki, czy też inne zabawy ludowe.
ALKOHOL TO ZŁO
Pomysłodawcy nowelizacji ustawy podkreślają, że alkohol spożywany w nadmiernych ilościach prowadzi zwykle do konfliktów z prawem. - Przyzwolenie na sprzedaż i spożywanie alkoholu na wiejskich potańcówkach prowadzi zwykle do bójek i kradzieży. Martwi nas również to, że alkohol jest powszechny wśród coraz to młodszych osób - tłumaczy Jakub Szulc, wiceminister zdrowia.
Wyniki badań społecznych są wręcz porażające. Według ostatniego raportu prywatnej firmy Homo Homini "Polska młodzież o alkoholu", aż 94 procent nieletnich przyznaje się do spożywania alkoholu. Co trzeci z objętych badaniami upił się do utraty przytomności, a co siódmy pije alkohol przy każdej nadarzającej się okazji. Najczęściej są to dyskoteki, potańcówki oraz tak zwane imprezy plenerowe.
LUDOWCY SĄ PRZECIWKO
Projekt nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości oraz przeciwdziałaniu alkoholizmowi ma jednak małe szanse powodzenia. Już teraz punkt dotyczący zakazu sprzedaży i spożywania alkoholu na wiejskich potańcówkach został oprotestowany przez koalicjantów z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Prosząc o komentarz w siedzibie Zarządu Wojewódzkiego Polskiego Stronnictwa Ludowego w Rzeszowie, usłyszeliśmy tylko tyle, że ministerstwo gospodarki jest przeciwne temu pomysłowi, bo picie alkoholu to jeden z elementów kultury narodowej w Polsce.
PROHIBICJA NIE ZAŁATWI SPRAWY
W zgodnej opinii pedagogów prohibicja nie załatwi sprawy. - Wprowadzenie zakazu sprzedaży i spożywania alkoholi wysokoprocentowych nie jest do końca przemyślaną decyzją - tłumaczy Robert Chmiel, pedagog, dyrektor Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Tarnobrzegu oraz inicjator społecznej akcji "Jestem nieletni, nie sprzedawaj mi alkoholu". - Rację mają też osoby, które mówią, że spożywanie alkoholu jest elementem naszej kultury narodowej. Ale mówimy tutaj o piciu z umiarem przez osoby pełnoletnie.
Jak dodaje znacznie lepiej jest uświadamiać oraz edukować, niż zakazywać. - Zakaz może doprowadzić do paradoksalnej sytuacji, w której powstanie szara strefa, a wódka będzie lała się w zupełnie innych miejscach niż teren zabawy - mówi Robert Chmiel. - Problem wciąż nie będzie rozwiązany, stanie się jeszcze bardziej wyraźny.
WIĘCEJ EDUKACJI
W Tarnobrzegu wychowawcy z Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej od kilku lat uczulają sklepikarzy, żeby nie sprzedawali nieletnim żadnych alkoholi. - Staramy się szeroko zakrojoną akcją edukacyjną pokazać jak zgubne jest spożywanie alkoholu. Edukacja jest chyba najlepszym możliwym sposobem przeciwdziałania problemowi alkoholizmu, a już na pewno lepszym niż prohibicja na dożynkach - kończy Robert Chmiel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?