MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabójcze kontry

Piotr SZPAK <a href="mailto:[email protected]" target="_blank" class=menu>[email protected]</a>
Adam Babicz (z piłką) oraz jego koledzy z drużyny mieli spore kłopoty z pokonaniem fantastycznie broniącego Macieja Stęczniewskiego.
Adam Babicz (z piłką) oraz jego koledzy z drużyny mieli spore kłopoty z pokonaniem fantastycznie broniącego Macieja Stęczniewskiego. M. Radzimowski
Zabójcze kontry

Piłkarze ręczni Stali Mielec bez szans w konfrontacji z kandydatem do tytułu mistrza Polski Vive Kielce.

Edward Strząbała, szkoleniowiec mieleckiej Stali i były wieloletni trener zespołu z Kielc, po raz pierwszy w tym sezonie założył elegancką marynarkę. Nie przyniosła mu jednak ona szczęścia, bo nie mogła. Rywale okazali za mocni dla mielczan i wygrali zasłużenie.

Vive zostało przyjęte w Mielcu bardzo ciepło i owacyjnie przez kibiców. Fani naszej drużyny żałowali tylko, że wśród gospodarzy musiało zabraknąć Jurija Hiliuka - zgodnie z umową Stali z Vive, z którego został wypożyczony, nie mógł zagrać w pojedynku tych zespołów rozgrywanym w Mielcu.

OBIECUJĄCY POCZĄTEK

Kibice gospodarzy liczyli na niespodziankę, chociaż mieli w pamięci porażkę Stali w pierwszym meczu w Kielcach 31:40. Zaczęło się obiecująco, Paweł Piętak zdobył gola jako pierwszy, dobrze w bramce mielczan interweniował Krzysztof Lipka. Jednak kielczanie rozkręcali się z minuty na minutę, wyrównał Radosław Wasiak, potem gola dla przyjezdnych zdobył Paweł Podsiadło i z mielczan zaczęło uchodzić powietrze. Nasi nie potrafili znaleźć recepty na betonową wręcz obronę przeciwnika ani na wysokiego bramkarza Macieja Stęczniewskiego, którego próbowali lobować, zaskoczyć "po koźle", ale bez specjalnych efektów.

Dlatego w 15 minucie, po golu Patryka Kuchczyńskiego, było już 10:2 dla Vive. Wtedy trener gości Zbigniew Tłuczyński, zresztą wychowanek Edwarda Strząbały, mógł zacząć wpuścić na parkiet graczy rezerwowych, co nie wpłynęło na pogorszenie jakości gry po stronie kielczan.

SĘDZIOWIE DO... PRZEBRANIA

Kibice w Mielcu ucichli, ożywiła się za tu grupka przyjezdnych z Kielc. Gospodarze mieli okazję oklaskiwać 17-letniego Filipa Jarosza w bramce Stali, który obronił rzut karny wykonywany przez Kuchczyńskiego. Nie zmieniło to jednak obrazu gry, Vive do przerwy prowadziło pewnie i wysoko - 17:6.

Do ciekawego zdarzenia doszło za to jeszcze przed meczem z winy... sędziów. Bartosz Justyński i Marcin Piechota z Bielska-Białej wyszli na boisko ubrani w identyczne stroje jak piłkarze z Mielca: czerwone koszulki i czarne spodenki, i chcieli prowadzić zawody! Po interwencji komisarza zawodów przebrali się jednak w czarne stroje.

KARTKA DLA TRENERA

Druga połowa rozpoczęła się od niecodziennej sytuacji. Piłkarze Vive musieli długo czekać na... mielczan, bo ci nie kwapili się, by wyjść z szatni. W końcu pofatygował się do nich sam komisarz zawodów, a ostatni wychodzący na boisko trener Strząbała, ku swojemu zdziwieniu, zobaczył żółtą kartkę, jaką pokazali mu arbitrzy. Szkoleniowiec nie krył swego zdziwienia.

Po przerwie na parkiecie nadal rządzili przyjezdni, na których mielczanie nie potrafili znaleźć sposobu. W 46 minucie meczu po golu Michała Jureckiego było już 10:26 i zanosiło się na porażkę w katastrofalnych wręcz rozmiarach. Gospodarze w tym momencie nie byli w stanie już zbyt wiele wskórać, ale przynajmniej do końca walczyli ambitnie i zmniejszyli nieco dystans, za co otrzymali brawa od swoich kibiców.

- Nie mam pretensji do kolegów z obrony, bo w ataku pozycyjnym kielczanie zdobyli tylko 12 goli - komentował Krzysztof Lipka, bramkarz Stali. - Resztę goli straciliśmy niestety po szybkich kontrach - dodał.

Właśnie bramkarze, Lipka w Stali i Maciej Stęczniewski w Vive, byli najlepszymi zawodnikami swoich zespołów.

Trenerzy o meczu

Zbigniew Tłuczyński, trener Vive: - Jadąc do Mielca wiedzieliśmy, że jesteśmy faworytami spotkania, zdawaliśmy sobie sprawę, że Stal zagra bez Jury Hiliuka. 40 minut dobrej gry w obronie wystarczyło, by rozstrzygnąć losy meczu na naszą korzyść. W naszej bramce rewelacyjnie spisywał się Maciej Stęczniewski, po szybkich atakach łatwo zdobywaliśmy bramki.

Edward Strząbała, trener Stali: - Gdyby zmierzyć wzrost zawodników Vive i naszych, to mielibyśmy odpowiedź, dlaczego przegraliśmy. Byliśmy bez szans w konfrontacji z rosłymi obrońcami kieleckiego zespołu, szansy szukaliśmy w szybkich kontratakach, które nie zawsze kończyły się rzutami takimi jak należy. Kilka nonszalanckich rzutów spowodowało, że nie zdobyliśmy parę bramek więcej.

Paweł Piętak, skrzydłowy Stali: - Byliśmy słabsi, wynik najlepiej odzwierciedla różnicę pomiędzy obydwoma zespołami. Trudno było walczyć z silnymi obrońcami kieleckiego zespołu. To spotkanie nam nie wyszło, szczególnie jego pierwsza połowa, która wpłynęła na cały wynik. Nie załamujemy się, walczymy dalej. Punktów szukać będziemy także w spotkaniach z tak silnymi rywalami jak Vive.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie