Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zasikane łóżko, brudny ambulans - pijani pacjenci robią koszty, których nikt nie zwraca

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Policjanci pucujący zarzygany radiowóz, ratownik medyczny obezwładniający agresywnego pacjenta zionącego denaturatem. Taki obrazek to niemal codzienność - tylko w poniedziałek w tarnobrzeskim pogotowiu gościło trzech "zebranych na mieście" jegomości.

Ci z wczorajszego dnia to prawdziwi rekordziści - jeden z nich miał 4, kolejny 5 promili alkoholu w organizmie…

Zazwyczaj to te same, czerwone z przepicia twarze. Odór zdradza, że zamiast na mydło delikwent wydał pieniądze na alkohol. Leżał na trawniku, ktoś powiadomił policję, funkcjonariusze - dyspozytora pogotowia ratunkowego. Bo to człowiek. Tak jest w każdym mieście.

- Kiedyś, gdy były znane imieniny, osób zbieranych z miasta było znacznie więcej, niż w inne dni. Teraz właściwie nie ma różnicy. Ale osoby znajdowane w stanie upojenia zazwyczaj są nam już doskonale znane - mówi policjant z tarnobrzeskiej "patrolówki".

ZACISKAJĄ ZĘBY I MYJĄ

Radiowozy i ambulanse często robią za taksówki zamroczonych alkoholem obywateli. Zanim pacjent zostanie dowieziony do szpitala, często zdąży zanieczyścić samochód. Zalane moczem, zabrudzone kałem i wymiocinami wnętrza radiowozów muszą czyścić policjanci.

- Zaciskają zęby, ale muszą zakasać rękawy i posprzątać radiowóz. Przecież ten, który zabrudził, nie umyje - przekonuje policjantka ze stalowowolskiej komendy.

Z ambulansami jest podobnie. Tyle tylko, że w karetce człowiek w stanie upojenia alkoholowego ma bezpośredni dostęp do ratowników. Na wyzwiska od k… i ch… ratownicy już nawet nie reagują, czasem muszą jednak używać siły, żeby obezwładnić agresywnego pacjenta demolującego wyposażenie karetki i rzucającego się z pięściami na lekarzy. Po brudnym pacjencie karetkę trzeba umyć i zdezynfekować. Podobnie salę, na której przebywa.

- Tylko w październiku mieliśmy 17 wyjazdów do osób w stanie upojenia alkoholowego ze 130 wszystkich interwencji - wylicza Wojciech Wąsik, dyrektor szpitala w Tarnobrzegu. - Wśród osób przebywających na łóżkach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego średnio co piąty pacjent to człowiek przywieziony w stanie upojenia alkoholem.

ROBAKI Z RANY

Jeśli porozmawia się z lekarzami i ratownikami pracującymi w pogotowiu, można doznać małego szoku. Przekonują, że zarzygane i umazane kałem łóżka to wcale nie najgorsze, z czym się zetknęli. To codzienność. A bywa znacznie gorzej. Bardzo często gośćmi oddziałów ratunkowych są bezdomni, a wraz z nimi pchły i wszy.

Jeden z tarnobrzeskich lekarzy wspomina pacjenta, który przywieziony został w stanie zamroczenia alkoholowego. Człowiek z marginesu miał wielką ranę nogi, w której wdała się gangrena. Medyk wspomina, jak po zdjęciu delikwentowi spodni z gnijącej i ropiejącej rany zaczęły wysypywać się na podłogę białe robaki…

- Miesięcznie wydatki na opiekę nad pacjentami przywiezionymi z powodu upojenia alkoholowego, to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych - dodaje dyrektor Wąsik. - Dostajemy co prawda ryczałt na ratownictwo podstawowe, ale to nie pokrywa nawet w połowie wydatków na takich pacjentów.

Szansa wyegzekwowania od delikwenta pieniędzy na pokrycie kosztów opieki i sprzątania, jest praktycznie równa zeru. Rozwiązaniem byłyby po części izby wytrzeźwień, ale na ich budowę nikt nie ma pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie