Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdesperowani mieszkańcy Tarnobrzega zamierzają pójść do sądu, by ten zmusił władze miasta do remontu ich ulic

Klaudia TAJS [email protected]
Ludzie na wsiach mają lepsze drogi niż my w centrum miasta - mówią starsze kobiety.
Ludzie na wsiach mają lepsze drogi niż my w centrum miasta - mówią starsze kobiety. K. Tajs
- Jeśli trzeba będzie, do Strasburga po asfalt na naszą drogę pojedziemy - zapowiadają zdesperowani ludzie z trzech ulic w Tarnobrzegu, którzy od ponad 50 lat nie mogą doprosić się wyasfaltowania nawierzchni.

Ostatnio powiedzieli dość i zamierzają pozwać do sądu władze miasta. Swoje żądania przesłali już do magistratu. Czekają na odpowiedź. Jeśli będzie dla nich niekorzystna, będą skarżyć władze miasta z powództwa cywilnego.

- Wiedziałem, że w końcu będzie afera z tego, iż osiedle Borek co roku spada z harmonogramu modernizacji - mówi Stanisław Uziel, radny Tarnobrzega. - Jak długo można było odstawiać od remontu ulice, po których jeździ się jak po klepisku?! Przecież to centrum miasta!

Radny Uziel, który wczoraj jeszcze raz przeszedł się ulicami Borek i Sosnową, przypomina, że kiedy był jeszcze członkiem Komisji Finansowej Rady Miasta, a został z niej odwołany przed dwoma miesiącami, osiedle Borek było w planach modernizacyjnych na ten rok. - Ale w projekcie budżetu miasta już osiedla nie było, spadło na rzecz innych ulic - dodaje radny Uziel. - Nie wiem, dlaczego tak się stało. Dlatego głosowałem przeciwko uchwale budżetowej.

KLEPISKO W CENTRUM MIASTA

Ulice Borek, Sosnowa i Porucznika Sarny to jedne z najstarszych ulic w Tarnobrzegu, sąsiadujące ze Szpitalem Wojewódzkim. Stojące tam budynki jednorodzinne pamiętają czasy hrabiego Tarnowskiego, który wycinając swój las, budował kolejne domy. - Nie zrobili nam drogi socjaliści, komuniści ani obecna władza, która rządzi od 20 lat, dlatego najwyższy czas, by nasze podatki wróciły na nasze ulice - zapowiada pani Edyta, jedna z mieszkanek. - Z roku na rok mieszka się nam coraz gorzej. Gdybyśmy tylko my korzystali z tych dróg, nie byłoby tak dużego problemu. Ale ostatnio na końcu jednej z ulicy powstała przychodnia, do której dojeżdżają pacjenci. Nasz spokój zatruwają kierowcy, którzy przyjeżdżając do szpitala, zostawiają samochody na naszych ulicach.

Na pył i kurz, który pokrywa ulice i pobliskie domy, narzeka 40 mieszkańców. Ludzie do dziś wspominają ubiegły rok, kiedy miasto pokryło im ulice resztkami asfaltu, zdartego z Wisłostrady. - Co tu się działo, jedno kłębowisko kurzu - opowiada pani Anna. - Teraz uszczęśliwili nas drobnym żwirem. Od lat prosimy o asfalt, a nie o środki zastępcze. Jak wiatr zawieje, my tutaj jeden tuman kurzu mamy. Okna ciągle brudne, w domach pył na parapetach osiada.

Mieszkańcy z zazdrością patrzą na podmiejskie osiedla, na których przybywa nowych dróg. - W Zakrzowie i Wielowsi krowy asfaltem chodzą, a my od lat po klepisku jeździmy, dlatego mamy dość takiego traktowania - dodaje pani Magda.

I JESZCZE TE SAMOCHODY

Brak asfaltowej nawierzchni to nie jedyna bolączka mieszkańców z przyszpitalnych ulic. Szalę goryczy, zdaniem wielu z nich, przeważył fakt, że od dwóch tygodni ich wąskie uliczki są zastawiane przez tych, którzy chcąc zaoszczędzić dwa złote, nie korzystają z przyszpitalnego parkingu. Mimo stojących tam znaków zakazu postoju i zatrzymywania się, kierowcy lekceważąco podchodzą do tematu i zostawiają samochody.

Temat zastawionych ulic od dawna był zgłaszany policji i Straży Miejskiej. Mieszkańców w interwencjach wspiera dyrekcja Szpitala Wojewódzkiego, którego karetki niejednokrotnie miały utrudniony wyjazd do akcji. Zdaniem mieszkańców, zainteresowanie problemem było znikome. Dopiero na naszą prośbę czwartego dnia obowiązywania płatnego parkingu przy szpitalu służby mundurowe wzięły sobie do serca fakt, że kierowcy parkują na zakazach, i zwiększyły liczbę patroli w tamtym terenie.

Kilkugodzinna akcja powiodła się. Strażnicy miejscy i policjanci nałożyli kilkanaście mandatów karnych, wręczyli kilkadziesiąt pouczeń. - Akcja była super, ale co z tego, skoro już następnego dnia mundurowi wrócili do poprzedniego grafiku i zapomnieli o naszych bolączkach - tłumaczy pani Edyta. - Chcemy, aby miasto postawiło znaki zakazu postoju po obu stronach ulic, a nie jak to jest dziś, tylko po jednej. Nie dość że mieszkamy na klepisku, to jeszcze mamy auta przed oknami. Ludzie, no przecież tak być nie może!

CZEKALI, AŻ W KOŃCU…

Mieszkańcy nie pamiętają, ile razy interweniowali w swojej sprawie w Urzędzie Miasta. Kiedy część z nich podpisywało się pod kolejnymi petycjami, inni ustawiali się w kolejce do prezydentów, by przypomnieć o potrzebie położenia asfaltu przed domami. Za sprawą chodził także Alfred Martyniak, przewodniczący osiedla Młodych, który nie kryje, że przeczuwał, iż jego pisma będą z góry skazane na niepowodzenie, bo za każdym razem, kiedy składał podania, słyszał, że owszem, potrzeba wylania asfaltu na wskazanych ulicach jest ogromna, jednak w mieście są ważniejsze priorytety. - Już nie pamiętam, od jak dawna ci ludzie walczą o tę nawierzchnię - przyznaje przewodniczący. - Ile mogłem, to pomogłem. W zasadzie to nie pomogłem, bo nic nie wskórałem. W ubiegłym roku złożyłem wniosek remontowy na te trzy ulice do miasta, ale został odrzucony z braku pieniędzy. Tydzień temu złożyłem kolejny wniosek do prezydenta miasta, aby poprawił nawierzchnię na tych ulicach, by ograniczyć powstawanie kurzu. Czekam na odpowiedź.

Nie widząc innej możliwości wymuszenia na lokalnych władzach, by te w końcu zrobiły im drogę, przed kilkoma dniami mieszkańcy złożyli w sekretariacie prezydenta miasta pismo przedsądowe wraz z wnioskiem o wydanie wiążącej decyzji. Podpisy złożyło ponad 40 mieszkańców. Żądania wyszczególnili w kilku punktach. - Domagamy się zbudowania drogi asfaltowej lub z kostki brukowej wraz z chodnikami i dojazdami do posesji - wylicza pani Edyta. - Całkowitego zaprzestania zwożenia materiałów zastępczych na nawierzchnie ulic, które emitują pył i kurz.

To nie jedyne żądania. Są także roszczenia finansowe. - Domagamy się wypłaty odszkodowań i zadośćuczynienia każdemu z mieszkańców w kwocie 100 złotych za każdy dzień przekroczenia norm powietrza, w którym temperatura powietrza wynosi co najmniej 17 stopni - wylicza pani Edyta. - Przekroczenie stężenia w powietrzu pyłu dopuszcza się do 35 razy w roku. Poziom ten w naszej sytuacji jest przekroczony 15000 razy w ciągu roku, a więc prawie 500-krotnie.

PRAWNICY ANALIZUJĄ

Pismem mieszkańców zajęli się już prawnicy. Paweł Antończyk z Urzędu Miasta Tarnobrzega nie kryje zaskoczenia z drogi wybranej przez mieszkańców, bo jak przyznaje, to pierwszy taki przypadek, kiedy mieszkańcy zamierzają podać do sądu władze miasta za to, że te nie chcą im wyremontować drogi. - Nie wyobrażam sobie, aby sąd wydał decyzję nakazującą prezydentowi wyremontowanie wskazanych przez mieszkańców ulic, skoro w budżecie miasta nie ma na ten cel pieniędzy - mówi Paweł Antończyk.

Urzędnik odrzuca zarzuty, że w Wielowsi i Zakrzowie krowy po asfalcie chodzą. - Tarnobrzeg to nie tylko ulica Borek i sąsiednie ulice - tłumaczy. - Miasto rozwija się. Na dziś nowa nawierzchnia jest potrzebna na około 50 kilometrach dróg. Remont nawierzchni ulic Borek, Sosnowej i Porucznika Sarny jest uwzględniony w planach modernizacyjnych. Jednak ich realizacja zależy od naszych możliwości finansowych.
Opinia prawników będzie miała wpływ na odpowiedź, jaką prezydent prześle zdesperowanym mieszkańcom.

- Jeśli okaże się, że nasz problem został załatwiony pobieżnie, bez konstruktywnego rozwiązania, to kierujemy sprawę do sądu z powództwa cywilnego - zapowiadają mieszkańcy. - Zawiadomimy także inspektora ochrony środowiska i prokuraturę, że jesteśmy narażeni na uciążliwości wynikające z obecnego stanu rzeczy, które mają negatywny wpływ na nasze zdrowie, a nawet życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie