MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kucharz amator z Pionek zostanie nowym MasterChefem?

tnt
W programie „MasterChef” w telewizji TVN Michał Fabiszewski przygotował polędwicę.
W programie „MasterChef” w telewizji TVN Michał Fabiszewski przygotował polędwicę. TVN/FOKUSMEDIA/NEWSPIX.PL
Michał Fabiszewski z Pionek dostał fartuch w nowej edycji kulinarnego show telewizji TVN. Kucharz amator opowiada nam o gotowaniu z dziadkiem, odwadze w kuchni i... żonie przywiezionej z pielgrzymki.

Zobacz też: MasterChef | Sezon 5 | Zwiastun

Wszedł do studia z uśmiechem, przyrządził polędwicę a’la wellington i oświadczył Michelowi Moron, że to on będzie nowym MasterChefem. Te słowa mogą być prorocze, bo Michał Fabiszewski, kucharz - amator z Pionek, gotowanie ma we krwi, a w nowym sezonie kulinarnego show TVN-u ma szansę pokazać, na co go stać.

Zestresowana świnia w kiełbasie

Michał Fabiszewski pochodzi z podradomskich Pionek, gdzie właśnie ze wspólnikiem z Indii otwiera własny biznes, przygotowując się do sprowadzania hinduskich przypraw. Wcześniej był doradcą finansowym, a po ciężkiej pracy na szkoleniach i spotkaniach biznesowych odreagowywał stresy w kuchni.

- Gotowanie było w moim życiu obecne odkąd pamiętam. W dzieciństwie, które spędziłem na wsi, przedpołudnia spędzałem z dziadkiem w kuchni. On, senior rodu, przygotowywał codziennie obiady dla dwóch rodzi, a ja, najmłodszy, z zachwytem podglądałem, jak z tego, co wyrosło w ogródku, gotował przepyszne potrawy - opowiada Michał. - To on nauczył mnie w kuchni kreatywności, jego potrawy zbierały w pełni zasłużone brawa, a mnie imponowało to, z jaką radością dziadek podchodzi do gotowania. Był „mistrzem świata i okolic”, jeśli chodzi o dobór składników, nie szedł na kompromis, wszystkie produkty musiały być najwyższej jakości, a zestresowaną świnię potrafił wyczuć nawet w kiełbasie - śmieje się uczestnik programu „Master Chef”. - Wiedział, że najlepiej smakują dania doprawione sercem, a jego fantastyczny duszony królik, rosół z kaczki czy sztuka mięsa w sosie chrzanowym do dziś są dla mnie prawdziwym smakiem dzieciństwa.

Lep na dziewczyny

Kiedy już Michał łyknął bakcyla gotowania, pierwszymi recenzentami potraw byli znajomi i przyjaciele, którzy odwiedzali go, by razem obejrzeć film, czy pograć w planszówki.

- Gotowałem, eksperymentowałem, a oni jedli i chwali. Wtedy nabrałem przekonania, że może warto rozwijać się w tym kierunku, zacząłem pogłębiać swoją wiedzę na ten temat, sięgać do książek i programów kulinarnych - opowiada. - A że nie byłem ani sportowcem, ani naukowcem, to romantyczne smaczne kolacje były moim sposobem na zaimponowanie dziewczynom - dodaje z uśmiechem.

Po raz pierwszy zdecydował się poddać ocenie profesjonalistów właśnie w nowej edycji „MasterChefa”. Z tysiąca osób, które starały się o udział w programie, o fartuch miało szansę powalczyć tylko 80.

- To jedyny w swoim rodzaju program, samo uczestnictwo w nim to nobilitacja. To szczególna edycja, bo w programie zostanie rozdanych tylko 28 fartuchów, a nie jak wcześniej 40. Mimo to postanowiłem rzucić się na głęboką wodę. Uznałem, że skoro mnie i znajomym smakuje to, co gotuję, to czas poddać się ocenie profesjonalistów - opowiada Michał. - Postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę i zaproponowałem jurorom polędwicę a’la wellington. To nie jest proste danie, ale wiedziałem, że jeśli chcę pokazać siebie, to nie mogę pójść na łatwiznę. Już od progu sali nagrań towarzyszył mi lekki strach, bo dopóki nie przekroiłem dania, nie byłem pewien, czy się udało. Okazało się, że polędwica jest dobra, za to ciasto francuskie, które również zrobiłem sam, nie jest zbyt udane, jednak uważam, że w show kulinarnym na takim poziomie nie ma miejsca na gotowe produkty - opowiada kucharz.

Targi z jurorami

Podczas prezentacji dania przed jurorami niemal nie zdążyłby podać potrawy, ale wytargował z Michelem Moran, jurorem Master Chefa, dodatkowe sekundy deklarując, że to on będzie kolejnym zwycięzcą największego kulinarnego show w Polsce.

- Należę do ludzi odważnych, gotuję od dawna i znam swoje umiejętności, więc otwarcie mówię, że chcę wygrać ten program. Wiadomo, że nikt nie idzie tam po to, żeby zaraz odpaść - mówi Michał Fabiszewski. - Konkurencja jest bardzo silna, czuję duży respekt przed jurorami, ale jednocześnie wiem, że nie boję się wyzwań i potrafię z pokorą przyjąć krytykę, wyciągając wnioski na przyszłość. Cieszę się, że Michel, a potem całe jury dało mi szansę na dalszy udział w programie. Kiedy po emisji zobaczyłem, że jurorzy o mnie rozmawiali, chwalili moją wiedzę, poczułem dumę. Najbardziej obawiałem się reakcji Magdy Gessler, ale okazała się surowym i sprawiedliwym jurorem.

Żona z pielgrzymki

W czasie rozmowy z jurorami poznaliśmy też historię małżeństwa Michała. Okazuje się, że swoją żonę Klaudię przyszły pionkowianin poznał na pielgrzymce, w której uczestniczył jako... kleryk.

- To prawda, miałem zostać księdzem. Kiedy jeszcze byłem w seminarium, usłyszałem, że dobrą żonę można znaleźć na pielgrzymce, ale nie przypuszczałem, że te słowa będą prorocze - mówi Michał. - Poznaliśmy się w drodze, ale potem każde poszło w swoją stronę. Spotkaliśmy się ponownie, kiedy wróciłem do Pionek, po wyjściu z seminarium i roku studiów w Warszawie. Jesteśmy małżeństwem od 1,5 roku. Klaudia piecze fantastyczne ciasta - dodaje Michał, i przyznaje, że desery nie są jego mocną stroną.

- Jeśli chodzi o mięsa, ryby czy owoce morza, mogę pochwalić się sporą wiedzą i intuicją, ale ze słodkości do tej pory uznawałem tylko kawę, śledzie i moją żonę - śmieje się. - Moje desery zawsze zawierają element eksperymentu, to nie jest klasyczny biszkopt czy sernik, chociaż wiem, że „MasterChef” zmusi mnie do ciężkiej pracy nad sobą, a trening czyni mistrza. Mam nadzieję, że udział w programie będzie dla mnie szansą na naukę, poznawanie nowych smaków i terminów, pracę w fantastycznie wyposażonej kuchni na sprzęcie najwyższej jakości. Mam nadzieję, że dzięki programowi będę mógł wziąć udział w warsztatach kulinarnych prowadzonych przez śmietankę światowej sławy kucharzy.

Czy, kiedy już opadły castingowe emocje, Michał Fabiszewski dalej jest w stanie stwierdzić, że zostanie nowym polskim Master Chefem?

- Każdy, kto bierze udział w programie ma nadzieję na wygraną - tłumaczy Michał. - Myślę, że nowy polski „MasterChef” musi być kreatywny, otwarty na nowe wyzwania, smaki i techniki gotowania, a w kuchni wykazywać się odwagą, no i z chęcią dzielić się swoimi przepisami.

Michał Fabiszewski

Ma 28 lat. Pochodzi z Pionek w powiecie radomskim. Z zawodu jest doradcą finansowym. W zawodzie pracował przez ostatnie cztery lata. Był klerykiem, studiował w Wyższym Seminarium Duchownym w Radomiu. Rzucił studia. Aktualnie przygotowuje się do otworzenia własnej firmy. Marzy, by w przyszłości gotować w własnej restauracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie