MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powrót "Szpaka"

Sławomir MONIK
Jacek Skrok od 1 czerwca objął posadę trenera siatkarzy Jadar RTS Radom
Jacek Skrok od 1 czerwca objął posadę trenera siatkarzy Jadar RTS Radom Tadeusz Klocek

Po siedmiu latach pracy z kobietami powraca do męskiej siatkówki. Jacek Skrok z racji siwizny, zwany popularnie "Szpakiem", od 1 czerwca objął funkcję trenera zespołu Jadar RTS Radom.

* W swoim czasie marzył pan o tym, aby wygrać w totolotka...

- Gdyby tak się stało, to dzisiaj najprawdopodobniej nie rozmawialibyśmy. Siedziałbym sobie, powiedzmy gdzieś na Bahamach (śmiech).

* W minionym sezonie pańskie nazwisko często było skandowane na meczach radomskiego zespołu. Był pan ich faworytem do posady trenera. Ale przed siedmioma laty niemal ci sami sympatycy domagali się wręcz czegoś innego. Pamięta pan to?

- Tak to już jest. Łaska kibica rozciąga się na cienkiej linie. Jest wynik, wszystko jest w porządku. Jego brak powoduje reakcję odwrotną . Jestem do tego przyzwyczajony. Jeszcze jako zawodnik spotykałem się z sytuacją, że ktoś tam stojąc za jakimś słupem krzyczał "Skrok z boiska".

* Czy rzeczywiście musiał pan wówczas opuszczać Czarnych?

- Trudno powiedzieć. Edward Skorek, który objął po mnie zespół proponował mi funkcję drugiego trenera. Jego propozycję rzeczywiście przyjąłem z zadowoleniem, bo wcale nie chciałem odchodzić z klubu, z którym związany byłem przez wiele lat. Niestety, później działacze poinformowali mnie, że zarabia on tak dużo, że w klubie nie ma już na pensje dla drugiego szkoleniowca i musiałem poszukać sobie innego zajęcia.

* Dosyć wcześnie zajął pan się trenerką. Będąc zawodnikiem Legii Warszawa miał pan jednak znakomitego nauczyciela, jakim niewątpliwie był Jerzy Hubert Wagner.

- W ogóle już w Akademii Wychowania Fizycznego trafiłem pod skrzydła znakomitych wykładowców. Ale rzeczywiście pobyt w Legii był w pewnym stopniu przedłużeniem studiów. Otrzymałem tam taką szkołę, o jakiej na uczelni mogłem pomarzyć. Ten okres pomógł mi później, gdy w wieku zaledwie trzydziestu lat objąłem już funkcję trenera w Czarnych.

* Na początku lat 80. w Legii grali chyba sami reprezentanci Polski.

- To był bardzo silny zespół. Malinowski, Drzyzga, Stefanowicz, Andrzejewski, Świderek, Golec, ale przede wszystkim Wójtowicz. Gdy pierwszy raz w szatni stanąłem obok Tomka byłem bardzo dumy. Wtedy to był najlepszy siatkarz świata. Mając taki skład dwukrotnie zdobyliśmy tytuły mistrza Polski. Byliśmy też najlepsi w Pucharze Polski. Konkurencja była tak silna, że nie zawsze na parkiecie było dla mnie miejsce i często byłem "tylko" tym siódmym graczem.

* Dlaczego zdecydował się pan wrócić do Radomia?

- Miałem już rodzinę i bardzo zależało mi na mieszkaniu. Niestety w Warszawie na taki przywilej nie mogli liczyć nawet najlepsi siatkarze. Jedynym ratunkiem było wstąpienie do wojska. Ja tego nie chciałem uczynić, więc zdecydowałem się wrócić do Radomia. Czarni akurat awansowali do I ligi...

* W Czarnych grał pan przez trzynaście sezonów.

- Żaden z ówczesnych klubów ekstraklasy nie mógł pochwalić się podobnym wyczynem. Do tego trzeba dodać dwa brązowe medale. Pierwszy wywalczyliśmy w 1993 roku, gdy po dwuletnim pobycie w Szwajcarii do kraju powrócił Andrzej Skorupa. Pamiętam, że zadecydował o tym mecz w Sosnowcu. Do dzisiaj Waldek Wspaniały, były selekcjoner reprezentacji Polski, wówczas zawodnik popularnych "kazików" wypomina mi, że gdy tylko wychodziłem przeciwko niemu przegrywał mecze. Gdy spotykamy się często w żartach rzuca "co u ciebie słychać, ty mój wrogu". W drużynie Czarnych grało wielu naprawdę świetnych zawodników. Oczywiście co do niektórych można byłoby mieć sporo zastrzeżeń za prowadzenie poza boiskiem, mimo wszystko dzisiaj chciałoby się taką paczkę mieć w drużynie.

* W swoim czasie trenerem Czarnych był Walery Jarużny, obecnie w Polsce furorę robi Igor Prielożny. Czy pana zdaniem w polskiej siatkówce jest miejsce dla zagranicznych szkoleniowców?

- O Prielożnym mam jak najlepsze zdanie. To fachowiec z najwyższej półki. Zresztą kiedy pierwszy raz obejmowałem funkcję trenera z Bratysławy otrzymałem książkę, której był autorem. Wiele z niej skorzystałem. Pomysł, żeby włączyć go do sztabu reprezentacji Polski był strzałem w dziesiątkę.

* Po siedmioletnim okresie pracy z kobietami wraca pan do męskiej siatkówki. Nie odczuwa pan niepokoju?

- Jeżeli chodzi o sam warsztat pracy jestem spokojny. Poza tym, oczywiście pomijając siłę, żeńska siatkówka aż tak wiele się nie różni od tego, co grają mężczyźni. W pracy z kobietami spotkało mnie wiele satysfakcji. Byłem trenerem kadry narodowej juniorek. Pracowałem z bardzo dobrymi siatkarkami: Katarzyną Skowrońską czy Gosią Niemczyk-Wolską, które sprawiały nam tyle radości złotym medalem mistrzostw Europy. Mam nadzieję, że doświadczenia z tych lat znów zaprocentują w pracy z mężczyznami, bo tak naprawdę nigdy nie przestałem się nią interesować.

* Patrząc na siwe włosy, można sądzić, że w życiu Jacka Skroka nie brakuje kłopotów...

- Mógłbym powiedzieć, że gdy rozpoczynałem pracę z kobietami tu i ówdzie mogłem jeszcze pochwalić się jakimś czarnym włosem, ale to oczywiście nie jest prawdą. Siwizna to sprawa rodzinna, odziedziczyłem ją, ale dopóki mam jeszcze włosy nic mi w tym względzie nie przeszkadza.

* Jeżeli jesteśmy przy rodzinie. Wielkie tradycje siatkarskie kontynuują synowie.

- Szkoda tylko, że obaj nie urośli tak jak ja. Starszy, Maciek gra dzisiaj amatorsko w drugim zespole stołecznej Politechniki. Większe perspektywy ma młodszy Piotrek. Jest rozgrywającym, gra w reprezentacji Polski juniorów...

* W nowym sezonie będzie pan miał możliwość z nim współpracować. A rola trenera i ojca niesie za sobą pewne niebezpieczeństwo?

- Na pewno jako ojciec będę dla niego bardziej wymagający. Oczywiście presja będzie spora, ale mam nadzieję, że Piotrek z tym sobie poradzi. Liczę też, że uda nam się uniknąć problemów zawodowych w rozmowach, już na rodzinnym gruncie w domu...

* Na zakończenie proszę zdradzić kibicom, o co zespół Jadaru RTS Radom tak naprawdę walczyć będzie w nowym sezonie?

- Zadanie minimum to miejsce w "czwórce", ale szczerze powiedziawszy dobrze byłoby ugrać coś więcej. Uważam, że prawdziwym wyzwaniem dla drużyny powinno być miejsce w finale.

_Jacek Skrok, lat 48. Żona Maria, synowie Maciej, Piotrek. Siatkarz klubów: Orlęta Radom, Czarni Radom, AZS AWF Warszawa, Legia Warszawa (sukcesy: mistrzostwo Polski - 1982/83, 1983/84, Puchar Polski - 1984), Czarni Radom (brązowe medale MP - 1993/94, 1994/95). Trener: mężczyźni - Czarni Radom (brązowy medal MP 1994/95), Jadar RTS Radom; kobiety - AZS Politechnika Radomska Radomka Radom (awans do II ligi), reprezentacja Polski kadetek (brązowy medal ME), Skra Warszawa, Nike Węgrów, AZS AWF Danter Poznań (awans do ekstraklasy, wicemistrzostwo Polski - 2002/2003). _

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie