Nie można jeszcze mówić, że w lasach jest zatrzęsienie grzybów, ale zapaleni grzybiarze wreszcie nie wychodzą z lasów z pustymi rękami. Po słabym ubiegłym roku i suchych i beznadziejnych dla grzybiarzy miesiącach maju i czerwcu i połowie lipca wreszcie można w lesie coś znaleźć.
Pojawiły się borowiki, podgrzybki, maślaki, kurki, są nawet pierwsze rydze. Wiele z nich jest jednak zaczerwionych, czyli mówiąc kolokwialnie - robaczywych. Dotyczy to zwłaszcza podgrzybków, które można znaleźć w lasach iglastych. W lasach nie widać jeszcze pospolitego ruszenia, dlatego zanim grzybiarze wyruszą na „łowy”, warto ich ostrzec, że na niektórych terenach obowiązuje zakaz wstępu do lasu - tam, gdzie po wichurach, jakie przechodziły nad regionem, wciąż jest niebezpiecznie. Warto zwracać uwagę, czy przy wjeździe do lasu stoi tabliczka z ostrzeżeniem.
Leśnicy apelują także o ostrożne obchodzenie się z ogniem, bo w lasach jest znów bardzo sucho. Jeśli w najbliższych dniach nie zacznie padać deszcz znów grzybiarze będą musieli się uzbroić w cierpliwość w oczekiwaniu na wysyp grzybów. Na razie borowiki można spotkać praktycznie jedynie w lasach dębowych lub mieszanych z udziałem dębów. Takie lasy można spotkać w niektórych rejonach Puszczy Kozienickiej, bądź w Nadleśnictwie Marcule. W Radomiu pierwsze grzyby pojawiły się w sprzedaży na targowiskach przed tygodniem. Można je kupić na bazarze na Struga, albo na ulicy Śląskiej, rzadziej na ulicy Wernera. Za niewielki plastikowy pojemnik borowików trzeba zapłacić 15-18 złotych.
Niestety niewprawny zbieracz może łatwo pomylić grzyby jadalne z silnie trującymi. Powinniśmy zbierać tylko te grzyby, co do których jesteśmy pewni, że są jadalne. Powinny być one dobrze wykształcone morfologicznie, a nie małe, ledwo wystające z mchu, których budowa może mylić. - W razie wątpliwości najlepiej w ogóle wyrzucić grzyba. Ale zawsze można skorzystać z porady doświadczonego grzyboznawcy. Chętnie służymy pomocą - mówi Małgorzata Gregorczyk, rzecznik radomskiego Sanepidu. Dodaje, że w tym roku nie było jeszcze do tej pory żadnego zatrucia grzybami, ale to dopiero początek sezonu grzybowego.
W radomskiej stacji Sanepidu dopiero 18 lipca zjawiła się pierwsza osoba z grzybami do atestu, nie licząc historii z kwietnia, kiedy na targowisku na ulicy Śląskiej w Radomiu sprzedawano trującą piestrzenicę, która dość często mylona jest z rarytasem kulinarnym jakim jest smardz. Do tej pory w radomskim Sanepidzie wydano 14 atestów dotyczących grzybów. Nikt nie przyniósł „trującej zdobyczy”.
Grzybów w ogóle nie powinni jeść najmłodsi. Grzyby nie mają żadnych wartości odżywczych, zawierają natomiast białka, których nie trawią maluchy. Dlatego dzieciom do 10-12 roku życia nie należy podawać potraw z grzybów.
Po spożyciu grzybów u dzieci mogą wystąpić objawy silnego nieżytu żołądka. W razie zatrucia muchomorem sromotnikowym charakterystyczna jest dwutorowość - najpierw nieżyt, który ustępuje, a później dochodzi do uszkodzenia wątroby, nerek, ośrodkowego układu nerwowego. Gdy dziecko trafia do szpitala, często jest już za późno. Większość urazów dzieci wiąże się z brakiem wyobraźni rodziców. Znane są przypadki, gdy bigosem z grzybami karmione były nawet niemowlęta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?