Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świadek bestialskich mordów

Piotr KUTKOWSKI
- Do dziś nie mogę zapomnieć widoku, jaki ujrzeliśmy w zgliszczach po spaleniu się stodoły - mówi Jan Sońta. -Zobaczyliśmy tam zwęglone ciało klęczącej i modlącej się kobiety.
- Do dziś nie mogę zapomnieć widoku, jaki ujrzeliśmy w zgliszczach po spaleniu się stodoły - mówi Jan Sońta. -Zobaczyliśmy tam zwęglone ciało klęczącej i modlącej się kobiety. Fot. Piotr Kutkowski
- Mam 76 lat, urodziłem się we wsi Rekówka niedaleko Ciepielowa. To mała, spokojna miejscowość w pobliżu rzeki Iłżanka. Moi rodzice prowadzili gospodarstwo. Choć byłem wtedy małym chłopcem, to początek wojny doskonale pamiętam - opowiada Jan Sońta.

Niemcy wkroczyli do naszej wsi 8 września 1939 roku. Wkrótce potem wstrząsnęła nami wiadomość o spaleniu przez nich zabudowań we wsi Dąbrowa i zbrodni, jakiej się dopuścili na polskich żołnierzach w pobliżu Ciepielowa. Zabili ich około 300. Jeden z nich ocalał, bo schował się na drzewie, a był ranny w głowę. Pomagała mu nasza sąsiadka wyciągając igliwie z rany i opatrując ją. Co później stało się z tym żołnierzem, tego już nie wiem.

CHLEB DLA ŻYDÓW

Chodziłem wtedy do szkoły w Starym Ciepielowie. Szkoła to było duże powiedziane: pokój z klasą i jeden nauczyciel mieszkający siedem kilometrów dalej. W klasie miałem kilku kolegów z mojej i sąsiednich wsi.
Na początku okupacji wynosiłem po kryjomu chleb pieczony w domu i jego kawałki zanosiłem do Ciepielowa. Tam dawałem je Żydom, dostając w zamian oranżadę. Niemcy stopniowo pozbawiali ich kolejnych praw i stawali się wobec nich coraz okrutniejsi. Krążyły słuchy, że po lasach ukrywają się uciekinierzy z getta, że ludzie im pomagają i handlują z nimi, ale nikt tym się nie chwalił. Ludzie bali się donosicieli. Szkoła została zamknięta, gdy chodziłem do II klasy. Od tego czasu zajmowałem się już tylko pomaganiem rodzicom w gospodarstwie.

ZBRODNIE ŻANDARMÓW

Prowadząc krowy na pastwisko każdego dnia przechodziłem dwukrotnie obok posterunku żandarmerii w Ciepielowie, ale tak naprawdę poznałem jednak niemieckich żandarmów dopiero później. Któregoś dnia zobaczyliśmy w oddali dym z palących się zabudowań. Pobiegliśmy tam z kolegami. Płonęła stodoła, w której Niemcy zamknęli dwie rodziny za to, że pomagały ukrywającym się Żydom. Żandarmi zanim podłożyli ogień, puścili serię z karabinów.

Do dziś nie mogę zapomnieć widoku, jaki ujrzeliśmy w zgliszczach po spaleniu się stodoły. Zobaczyliśmy tam zwęglone ciało klęczącej i modlącej się kobiety. W takiej pozycji widocznie dosięgła ją kula. Przed egzekucją kolega z mojej klasy próbował uciekać, wtedy żandarm strzelił do niego, a potem jeszcze razy przymierzył przyklękając i opierając łokieć na kolanie. Ten strzał okazał się śmiertelny. Martwego kolegę żandarm zaciągnął za nogę do dołu i do niego wrzucił, a potem podpalił ciało.

OCALENI Z POGROMU

Z tego pogromu udało się ocaleć dwóm braciom. Jeden z nich właśnie odstawiał w innym miejscu w ramach kontyngentu mleko i podejrzewając, co może się z nim stać zeskoczył z wozu i uciekł między zabudowania. Drugiego brata nie było w tym czasie w domu. Szczęście też miała córka zamordowanych, bo była z wizytą u koleżanki. Niemcy dla wyrównania rachunku wepchnęli do stodoły dziewczynę, która akurat przyszła do tego domu.

Podobnych zbrodni dokonali Niemcy w Starym Ciepielowie. W Karolinie, w którym mieszkali też niemieccy koloniści zamordowali wiele innych osób. O tych egzekucjach było głośno. - Widząc jak jest niebezpiecznie ojciec urządził pod podłogą w naszym domu schowek. Miał on być używany w razie jakiegoś zagrożenia - opowiada pan Jan.

ZIEMIA SIĘ ZATRZĘSŁA

Latem 1944 roku wojny front zatrzymał się na linii Wisły, kilka kilometrów od nas. Przez kilka miesięcy trwał ostrzał, na niemiecki cmentarz przywożono coraz więcej zabitych żołnierzy. Najpierw chowano ich pojedynczo, potem do jednego dołu wkładano po trzy ciała. W sumie pochowano tam około 260 osób.

W naszych zabudowaniach Niemcy zaczęli trzymać Ukraińców, których codziennie pod konwojem prowadzili do kopania okopów. Urządzili też u nas kuchnię polową. Taka sytuacja trwała przez jakiś czas, potem mieliśmy innych gości: schronili się u nas wysiedleni mieszkańcy niedalekiej Siekierki i brat ojca. Mieli schowek - legowisko w stodole. To ukrywanie skończyło się 14 stycznia 1945 roku.

Wtedy ziemia dosłownie trzęsła się od wybuchów i wkroczyli Rosjanie. Do Radomia przeprowadziłem się w 1979 roku, a obecnie przebywam na emeryturze. Śladem po niemieckich zbrodniach jest pomnik w Karolinie i kamień węgielny pod budowę pomnika w Ciepielowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie