[galeria_glowna]
Komunikacja miejska 1 listopada zdała egzamin na piątkę. Chyba nikt, kto tego dnia zostawił auto na parkingu, a na cmentarze pojechał autobusem, nie żałuje swojej decyzji. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy odwiedzali cmentarz na Firleju.
GODZINA W KORKU
Na ulicy Warszawskiej i Mieszka I wyznaczono buspasy. Dzięki temu autobusy sprawnie omijały tworzące się na pierwszej z tych ulic korkach. Sznur samochodów jadących w kierunku cmentarza ciągnął się na Warszawskiej już od skrzyżowania z ulicą Klejową, czyli jeszcze przed rondem warszawskim. Żeby samochodem dojechać do skrzyżowania Warszawskiej z Ofiar Firleja trzeba było spędzić w korku około godziny, do tego trzeba doliczyć jeszcze przynajmniej kilkanaście minut na szukanie miejsca do zaparkowania.
SZYBKIE AUTOBUSY
Tymczasem "czwórce" jazda od ronda warszawskiego do pętli autobusowej u zbiegu Barlickiego i Ofiar Firleja zajmowała dosłownie około pięciu minut.
Kursujące co chwilę autobusy (linia 4 - co 2 minuty, CM - co 3 minuty, czy "trzynastka" - co 5 minut) z reguły bez problemu zabierały wszystkich pasażerów. Bardzo zatłoczone były tylko niektóre kursy, a zdarzały się i takie kursy na Firlej, którymi jechało kilkanaście osób.
Na skrzyżowaniach Warszawskiej z Witosa, Barlickiego, Ofiar Firleja, Aleksandrowicza i przy rondzie warszawskim stali policjanci. Kierując ruchem w pierwszej kolejności przepuszczali właśnie autobusy.
Lepiej było na cmentarzu na Borkach, chociaż i tu tworzyły się korki na ulicy Dębowej i na Limanowskiego pomiędzy Dębową a rondem Kisielewskiego. Bez najmniejszych problemów można było dojechać na cmentarz autobusami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?