Radomskim mistrzem ortografii została w tym roku Elżbieta Pijanowska z Radomia. Drugą nagrodę otrzymała Izabela Mróz z Radomia, a trzecią Bernadetta Szaran, także z Radomia. W tym roku pierwsze wyróżnienie dostał Marek Ziółkowski z Radomia, drugie przypadło Małgorzacie Musiałek z Zakrzewa Kolonii a trzecie wyróżnienie zdobyła Joanna Grosiak z Radomia
(fot. Łukasz Wójcik)
Wygrała już po raz drugi. Rozmowa cioci z siostrzeńcem może być prawdziwą ortograficzną łamigłówką. Przekonali się o tym uczestnicy radomskiego dyktanda. Nawet zwyciężczyni nie ustrzegła się błędu.
Radomskie dyktando, czyli konkurs o tytuł Radomskiego Mistrza Ortografii odbyło się już po raz siódmy. Jak zwykle treść klasówki przygotował profesor Andrzej Markowski, przewodniczący Rady Języka Polskiego przy prezydium Polskiej Akademii Nauk. To on zadbał o to, żeby uczestnicy mieli okazje wykazać się znajomością wszelkich reguł ortograficznych języka polskiego.
NAJLEPSZA Z NAJLEPSZYCH
- Przygotowując tekst dyktanda myślałem, ze będzie łatwiejszy niż przed rokiem - mówił profesor Markowski chwilę przed ogłoszeniem wyników. - Okazuje się, że wcale tak nie było.
Zwyciężczyni Elżbieta Pijanowska popełniła jeden błąd. Jak powiedział Andrzej Markowski musiała się pomylić, bo zrobiła go w słowie, które większych kłopotów nie powinno sprawić.
Pani Elżbieta radomską klasówkę wygrała już po raz drugi. Najlepiej napisała też pierwsze dyktando.
- Chciałam tym razem pokonać samą siebie, cóż nie udało się, popełniłam jeden błąd, ale i tak bardzo się cieszę - mówiła Elżbieta Pijanowska.
Jak opowiadał już w szkole podstawowej najbardziej lubiła lekcje języka polskiego. Nauka ortografii była dla niej przyjemnością. Zawsze też dużo czytała. Od lat jeździ też do Katowic na ogólnopolskie dyktanda.
- Od lat jestem emerytką, mam czas na czytanie - opowiadała Elżbieta Pijanowska. - Uczę się na cudzych błędach. Dużo jest ich zwłaszcza w kolorowych gazetach.
NAGRODZENI I WYRÓŻNIENI
Jury konkursu przyznało w sumie trzy nagrody i trzy wyróżnienia. Jak podkreślał profesor Andrzej Marowski laureaci poradzili sobie z tekstem bardzo dobrze.
- Nikt z tej grupy nie popełnił więcej niż sześć błędów - podkreślał autor tekstu dyktanda.
Pierwsze wyróżnienie dostał Marek Ziółkowski, kiedyś dziennikarz Echa Dnia, dziś pracownik Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji. Był też jedynym mężczyzną w gronie laureatów. Ale wyróżnienie w radomskiej klasówce zdobył już po raz kolejny. Nie on jeden zresztą. Panie, które w tym roku napisały najlepiej także odnosiły sukcesy w latach poprzednich.
- Na dziesiątą, jubileuszową edycję dyktanda zorganizujemy konkurs dla mistrzów - zapowiedziała na zakończenie Anna Skubisz - Szymanowska, dyrektor radomskiej Biblioteki Publicznej, organizatora konkursu. - Zaprosimy wszystkich, którzy kiedyś byli nagradzani w naszym dyktandzie.
W sumie tegoroczne dyktando napisały 133 osoby, w tym 36 mieszkańców powiatu radomskiego. Prace sprawdzały panie polonistki ze szkół w Radomiu i powiecie radomskim.
TREŚĆ DYKTANDA
Dawno temu w Radomskiem
Maurycy wszedł do pokoju, gdzie już poniekąd zniecierpliwiona czekała nań ciotka Eufrozyna, a stuku-puku jej hebanowej laseczki pobrzmiewało w takt słów.
- Słuchaj no, obieżyświacie i hałaburdo niecny, po wielokroć ci mówiłam, że zhulawszy się po świecie, powinieneś był zostać wreszcie, choćby na półpoście, u nas.
- Oj, cioteczko nierodzona, zostanę, ale będę nie za długo, tak ze dwa tygodnie, bo potem wielkanocne już przyjdą święta i zwarzyłbym wam humor swoją nachalnością i natręctwem.
- Ale, święta nie święta, dopiero poniewczasie zrozumiesz, że rodzina, nawet nie najbliższa, lepsza jest niż ta twoja nieradomska i co nieco podejrzana dwudziestkapiątka, z którą, chyba rad nierad, podróżujesz, a która co najrychlej bez wątpienia w tarapaty cię wpędzi.
- Gdzieżby tam, ciotuniu, już niezadługo sama się przekonasz, że ci moi pół-Metysi, chociaż to nie Polacy, lecz tubylcy z Wyspy Wielkanocnej, nieźle zaaklimatyzowali się na południowym Mazowszu.
- Klituś-bajduś, półprzyszywany siostrzeńcze! Już przecież jasno widzę, że zaczynają nie dojadać i nie dosypiać. Wkrótce na pewno będą niedomagać, a poniektórzy mogą i niedowidzieć, i niedosłyszeć. Z resztą też będzie nie najlepiej, bo przecież nie znajdą tu tych wpółdojrzałych bulwocebul, których mają u siebie w bród, by się nimi kurować, gdy czują się nieswoi w niedomaganiach i quasi-chorobach, na które co i rusz zapadają w nie swoich krainach.
- I gdzież to widzisz zagrożenie? Żadne z nich nie jest lekkomyślne ani tym bardziej lekko ranne.
- A spójrzże na ich niewiasty. Jakimiż głosami już one śpiewają? Żadnego mezzosopranu nie usłyszałbyś, choćbyś nie wiem jak słuch natężał. Same kontralty - nawet wonczas, gdy śpiewają w tonacji c-moll te swoje niby-songi zadurzonych półdziewic!
- Toż taka ich natura, cioteczko! A schrypiały śpiew za najpiękniejszy uchodzi i wedle nich hardej dziewoi przystoi. Najniegrzeczniej byłoby to im wypominać
Zasromała się po tych słowach cioteczka i, ni stąd, ni zowąd, suknię zawinąwszy, z pokoju wyszła. "Dalibóg, nie wiem dlaczego" - westchnął Maurycy i powrócił do swojej arcykompanii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?