Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z nartami na plaży, czyli niezwykła wyprawa biegacza z Kozienic (zdięcia)

Janusz PETZ [email protected]
Uczestnicy australijskiej wyprawy zrobili happening na plaży. Andrzej Fijałkowski (z prawej) w towarzystwie surferek ze Szwecji oraz profesora Jana Jegielskiego, wielokrotnego uczestnika światowych masowych biegów narciarskich.
Uczestnicy australijskiej wyprawy zrobili happening na plaży. Andrzej Fijałkowski (z prawej) w towarzystwie surferek ze Szwecji oraz profesora Jana Jegielskiego, wielokrotnego uczestnika światowych masowych biegów narciarskich. Szymon Wykrota, archiwum prywatne
61-letni Andrzej Fijałkowski przebiegł na nartach sierpniowy maraton narciarski… w dalekiej Australii.

Andrzej Fijałkowski

Andrzej Fijałkowski
Ma 61 lat. Pochodzi z Jeleniej Góry. W 1977 roku przyjechał wraz z żoną Magdaleną - stypendystką Elektrowni Kozienice po Politechnice Wrocławskiej - do Kozienic i został na stałe. Znalazł zatrudnienie w Spółdzielni Inwalidów imienia Zygmunta Starego. Ma dwie córki i pięć wnuczek. Jego hobby to podróże i zbieranie autografów.

Andrzej Fijałkowski w towarzystwie szefa australijskiego biegu Allana Marslanda. Ten ostatni trzyma w ręku planszę z herbem Kozienic.
Andrzej Fijałkowski w towarzystwie szefa australijskiego biegu Allana Marslanda. Ten ostatni trzyma w ręku planszę z herbem Kozienic.

Andrzej Fijałkowski w towarzystwie szefa australijskiego biegu Allana Marslanda. Ten ostatni trzyma w ręku planszę z herbem Kozienic.

Jak wyglądała droga z Kozienic do położonego na drugiej półkuli Falls Creek? Najpierw podróż
pociągiem do Jeleniej Góry, gdzie do biegacza dołączyli trzej zaprzyjaźnieni polscy narciarze. Potem jazda samochodem do Wiednia. W tym mieście wyznaczyli sobie spotkanie biegacze z Polski i Czech.

ZASPY NA ANTYPODACH

- W całej ekipie nieocenioną rolę pełnił narciarz Hanza Flaśar, były mistrz Europy w kolarskiej jeździe na orientację. To on przygotował logistycznie całą wyprawę. Znalazł tanie noclegi, tanie bilety samolotowe, zaplanował zwiedzanie ciekawych miejsc, pomyślał też o wynajęciu samochodu - opowiada Andrzej Fijałkowski.

Następny etap eskapady to Seul, potem przesiadka i lot do Melbourne. Wynajęcie samochodu, dość długa jazda do Falls Creek, jeszcze trochę jazdy i wspinaczki na ośnieżone szczyty gór i już można było zapinać narty. W Polsce lato, w Australii środek zimy.

- Świetnie trafiliśmy, bo w tych górach od 12 lat nie było tak wielkiego śniegu. Cieszyliśmy się na widok 1,5 - metrowych zasp - opowiada Andrzej Fijałkowski.

KOMERCJA I DROŻYZNA

Udział w światowych masowych biegach narciarskich to dla tysięcy ludzi na świecie, zwłaszcza w krajach skandynawskich nie tylko hobby, sposób na sprawdzenie swojej kondycji, ale też wręcz pomysł na życie. Również w Australii zapanowała rodzinna atmosfera, bo biegacze z różnych zakątków świata kilka razy w roku spotykają się gdzieś na trasach.

Andrzej Fijałkowski był zachwycony przyrodą, scenerią trasy biegowej w cieniu eukaliptusów, ale trochę mniej wszechwładnie panującą komercją i drożyzną. - Za jednodniowy trening trzeba było zapłacić 11 dolarów australijskich, jazda na gapę mogła się skończyć mandatem nałożonym przez policję w wysokości 500 dolarów. W Europie taka pazerność jest raczej nie do pomyślenia - zauważa pan Andrzej.

Trasa maratonu narciarskiego, w którym brał udział pan Andrzej biegła po zaśnieżonych górach w okolicach miejscowości Falls Creek.
Trasa maratonu narciarskiego, w którym brał udział pan Andrzej biegła po zaśnieżonych górach w okolicach miejscowości Falls Creek.

Trasa maratonu narciarskiego, w którym brał udział pan Andrzej biegła po zaśnieżonych górach w okolicach miejscowości Falls Creek.

CZAS NIE JEST NAJWAŻNIEJSZY

Trasa australijskiego maratonu narciarskiego to 42 kilometry. Andrzej Fijałkowski przebiegł ich aż 47, bo pomylił trasę. Czas: 5 godzin i 4 minuty. Podczas dwutygodniowego pobytu na Antypodach zjeździł wraz z polsko - czeską ekipą narciarzy kawał Australii. Zabrakło mu tylko 3 kilometrów do zdobycia Góry Kościuszki, najwyższego szczytu w tym kraju. Ekspedycja zakończyła się fiaskiem, bo było zbyt mało czasu do tego, aby wejść na szczyt i zdążyć na ostatnią kolejkę, zwożącą turystów z połowy góry.

Koszty swojej narciarskiej i przy okazji trochę turystycznej wyprawy obliczył na około 10 tysięcy złotych. Czy było warto? - Jasne, że tak. Już zaczynam przygotowania do biegów w Szwecji i Stanach Zjednoczonych - mówi Andrzej Fijałkowski.

NARCIARSKIE ARCHIWUM

Na wyprawy narciarskie zabiera zawsze trochę gadżetów, w tym drobiazgi z herbem Kozienic. Obdziela nimi egzotycznych przyjaciół narciarzy. Przywozi pamiątkowe odznaki, foldery, chorągiewki, koszulki, szaliki.

Staranie prowadzi "dziennik podróży". Wszystkie pamiątki z narciarskich wyjazdów trafiają do domowego archiwum. - W moim hobby wspiera mnie cała rodzina. Mam sojuszników: żonę, córki, wnuczki. Warto to robić, a marzenia się spełniają. Trzeba tylko w to uwierzyć - mówi Andrzej Fijałkowski.

Pan Andrzej na trasie biegu narciarskiego w Australii.
Pan Andrzej na trasie biegu narciarskiego w Australii.

Pan Andrzej na trasie biegu narciarskiego w Australii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie