Na Szpitalne Oddziały Ratunkowe trafiają ofiary wypadków z zagrożeniem życia bądź zdrowia, ale także ofiary awantur domowych, wszelkich urazów, ataków i wzmożonych boleści.
To oddziały o największej rotacji pacjentów. Personel nie narzeka na brak pracy, ani rutynę. Ciekawe, nietypowe przypadki stanowią wspomnienie dla lekarzy i pielęgniarek na długie lata, bywają też sprawdzianem ich wiedzy i wytrzymałości, a także tematem anegdot.
- Byłem wtedy początkującym lekarzem, na nocny dyżur przyjechało chyba pół wesela. Goście się potruli jedzeniem. Najpierw przywieźli panią młodą, potem świadków, nawet muzykantów. Wszyscy postrojeni kursowali między toaletą a poczekalnią - opowiada jeden z radomskich lekarzy.
Nieco inną historię usłyszeliśmy od doświadczonego chirurga.
- To było wiele lat temu, ale pamiętam do dziś. Pogotowie przywiozło mężczyznę w średnim wieku. Słaniał się z bólu i trzymał za rozporek. Okazało się, że przyciął sobie napletek. Trzeba było nie lada starań by mu pomóc, ale udało się - wspomina chirurg.
darzają się pacjenci którzy przez własną głupotę i niewiedzę doprowadzają do groźnych sytuacji a potem lądują na pogotowiu i Szpitalnym Oddziale Ratunkowym.
- Pamiętam pacjentkę z fasolą w nosie. Opowiadała, że bawiła się z synem w zgaduj w zgadula. Chowała fasolę w dłoniach, ale mały zgadywał, więc chciała go oszukać i wsadziła ją do nosa. Ta wpadła zbyt głęboko, tak, że pacjentka nie mogła jej wyjąć. Groch zaczął pęcznieć, a ona miała dodatkowo astmę i problemy z oddychaniem, więc trafiła do nas - mówi jedna z pielęgniarek SOR- u przy Tochtermana.
Kobieta wspomina też pacjenta, który przez przypadek usiadł na igle.
- Mówił, że żona przyszywała guzik do swetra, przez pomyłkę igłę zostawiła na łóżku, a on niczego nieświadomy usiadł na niej. Był bardzo zdenerwowany, żona płakała a on klął jak szewc - wspomina pielęgniarka.
Lekarze i pielęgniarki opatrują ofiary wypadków drogowych, budowlanych i w rolnictwie. Najbardziej pamiętają te z udziałem dzieci.
- Na cierpienie i łzy dziecka nie ma twardego. To zostaje w pamięci - mówią.
Wśród ofiar wypadków zdarzają się pacjenci z elementami wyposażenia pojazdu zakleszczonymi w ciele.
Weekendowe dyżury i te w okresie sylwestra, a także Nowego Roku, to jak mówi personel oblężenie pijanych i ofiar awantur domowych.
- Nie raz z ekipą pogotowia trafiamy na Mroza, Odlewniczą czy Marii Gail w Radomiu. Tam bez przerwy są bójki, awantury a wszystko w trakcie libacji alkoholowych. Nóż w nodze, próba duszenia konkubiny, czy pobicie do nieprzytomności kompana, to tam normalka - opowiada kolejny lekarz.
Historie, które już przybrały formę anegdot opowiada Andrzej Piotrowski, dyrektor szydłowieckiego SPZZOZ.
- To było lata temu. Na pogotowie trafiła pacjentka z okolic Szydłowca, w rozpoznaniu napisano "Wszędzie boli". Przewieziono kobietę na ginekologię do Skarżyska, lekarz zbadał pacjentkę i napisał "Tam nie boli" - opowiada dyrektor Piotrowski.
Dyrektor placówki przy Wschodniej wspomina też historię, która miała miejsce podczas stanu wojennego. Wtedy nie działały telefony, trzeba było iść do patrolu i zgłosić, że potrzebna jest pomoc. Dyspozytorka pogotowia otrzymała od milicji zgłoszenie o treści: koń Stanisław, lat 3, od dwóch dni nie je, nie pije.
- Ekipa udała się na miejsce. Z domu wyszedł gospodarz i zapytał czy badanie będzie w stajni, czy ma wyprowadzić. Chodziło o konia, potrzebny był weterynarz - opowiada dyrektor Piotrowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?