11-letnia dziewczynka zginęła w tragicznym wypadku w Ostrowcu. Kierowca opla miał prawie 3 promile alkoholu! - nowe fakty

Niewinne dziecko zapłaciło najwyższą cenę za niewyobrażalną głupotę dorosłych, którzy mieli się nim opiekować.

Do tragedii doszło tuż po 9 rano na prostym odcinku ulicy Samsonowicza. W oplu, jadącym od ulicy 11 listopada w kierunku Bałtowskiej, znajdowała się 30- letnia kobieta i jej niespełna 12- letnia córka. Kierował ich 32- letni sąsiad.

- Kierowca zaczął manewr wyprzedzania dostawczego busa, który jechał przed nim- opowiada Jarosław Adamski, zastępca komendanta powiatowego policji w Ostrowcu.- Nie panował nad pojazdem i uderzył prawą stroną w lewy bok busa tak mocno, że ściął wszystkie trzy słupki w swoim aucie. Zarzuciło go jeszcze kilka razy i zatrzymał się w rowie.

Dostawczym mercedesem jechali pracownicy ekipy budowlanej, którzy natychmiast wyskoczyli z szoferki i pobiegli udzielić pomocy poszkodowanym. Kierowca opla wyszedł samodzielnie z samochodu. Powiedział, żeby się nie przejmowali, bo nic się nie stało. Czuć było od niego alkohol, więc natychmiast wezwali pomoc.

Pierwsi na miejscu byli strażacy. Na tylnym siedzeniu opla zobaczyli siedzącą kobietę z dzieckiem na rękach. Dziewczynka miała rozległe obrażenia głowy i była nieprzytomna. Prawdopodobnie siedziała w miejscu, gdzie nastąpiło uderzenie. Nie wiadomo, czy miała zapięte pasy.

- Dziecko zostało przywiezione na oddział ratowniczy już bez oznak życia- mówi Grażyna Słowik, dyrektor ostrowieckiego szpitala.- Mimo ogromnych wysiłków lekarzy, nie udało się go uratować.

Do szpitala przywieziono również kierowcę opla. Ma złamane bark i rękę oraz ogólne obrażenia. Badanie krwi wykazało, że miał prawie 3 promile alkoholu. Pod wpływem była również matka dziewczynki. Alkomat wykazał u niej 1,2 promila.

Kierowca, pomimo że znajduje się na oddziale ortopedii, jest już zatrzymany przez policję i pilnowany przez funkcjonariuszy. Gdy tylko pozwoli na to jego stan, zostanie przetransportowany do aresztu w komendzie policji.