Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

19-latek z gminy Łagów z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala. Został napadnięty, czy spadł z wysokości?

Marzena Ślusarz [email protected]
Pan Grzegorz tuż po operacji w kieleckim szpitalu. - Ochroniarz skoczył mi na nogę i połamał ją. Nawet nie chce myśleć, ile czasu upłynie zanim wrócę do sprawności – mówi 19-latek.
Pan Grzegorz tuż po operacji w kieleckim szpitalu. - Ochroniarz skoczył mi na nogę i połamał ją. Nawet nie chce myśleć, ile czasu upłynie zanim wrócę do sprawności – mówi 19-latek. Aleksander Piekarski
Młody mężczyzna z Nowego Stawu w gminie Łagów trafił do szpitala potłuczony i z poważnym złamaniem nogi. Twierdzi, że został napadnięty przez ochroniarza jednej z kopalni kamienia, który próbuje wrobić go w kradzież paliwa. Na miejsce przyjechała policja, którą wezwała ochrona. Do zdarzeń doszło w środę wieczorem, na drodze publicznej przy kopalni Winna w Łagowie.

CZY OCHRONIARZ POBIŁ?

- Jak można było napaść na człowieka, który szedł drogą! Ochroniarz połamał mu nogę, prysnął gazem po oczach. Chłopak wił się z bólu na drodze przez półtorej godziny, nikt karetki nie wezwał. Pogotowie wezwała dopiero policja. Jak tak można! - zbulwersowani ojciec 19 - latka Ireneusz Pustuła oraz wujek, Stanisław zgłosili się do naszej redakcji.

Jak mówią, młody mieszkaniec Nowego Stawu wracał tego wieczoru od kolegi. Gdy przechodził obok kopalni, nagle na drogę miał wybiec ochroniarz. - Krzyknął "stój", stanął mi na stopę i mnie przewrócił, skoczył na kostkę. Poczułem potworny ból, a potem dostałem gazem po oczach. Leżałem na ziemi, nie mogłem oczu otworzyć. Tylko wołałem pomocy. Przyszedł drugi ochroniarz, oskarżali mnie o kradzież, szydzili ze mnie - mówi 19-letni Grzegorz. Jak dodaje, w czwartek rano w kieleckim szpitalu przeszedł poważną operację kostki, spędzi dwa miesiące w gipsie, a potem czeka go długa rehabilitacja. - Mam druty w nodze, nawet nie chcę myśleć, ile czasu minie zanim wrócę do pełnej sprawności - dodaje młody człowiek.

POLICJA SPRAWDZA KRADZIEŻ

Na miejsce zdarzeń policję wezwała ochrona, zgłaszając, że zatrzymali złodzieja paliwa. Funkcjonariusze wezwali karetkę, która przewiozła rannego do szpitala w Kielcach. - W środę wieczorem dostaliśmy zgłoszenie od ochroniarzy kopalni kamienia w Łagowie. Ochrona poinformowała, że został ujęty mężczyzna, który próbował ukraść paliwo - relacjonuje Andrzej Baran z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji. - Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, zastali leżącego mężczyznę, uskarżającego się na ból w nodze. Jeden z ochroniarzy powiedział, że mężczyzna podczas ucieczki stoczył się z pięciometrowej skarpy. Wyjaśniał, że obrażenia, jakich doznał powstały na skutek upadku. W tamtej chwili młody człowiek nie mówił, że został pobity - wyjaśnia Andrzej Baran.

BAŃKI Z PALIWEM

Funkcjonariusz dodał, że ochroniarze wskazali bańki, napełnione paliwem, które miało zostać skradzione przez mężczyznę. - Grzegorz nic nie zabrał. Mamy świadków, którzy widzieli, że ochroniarz wyniósł bańki z krzaków - mówią ojciec i wujek młodego mężczyzny. 19-latek jest oburzony słysząc te zarzuty. - Nic nie miałem przy sobie, chcą mnie wrobić - mówi. Pan Stanisław dodaje, że był na miejscu po wydarzeniach. - Na drodze, na poboczu są ślady, które świadczą o tym, że Grzesiek został napadnięty - twierdzi. Ireneusz Pustuła zgłosił sprawę pobicia syna w prokuraturze rejonowej w Ostrowcu. - To jest niedopuszczalne, by tak potraktować człowieka, będziemy szukali sprawiedliwości. Ochroniarz poniesie konsekwencje - mówi. Jak nam powiedział prokurator Waldemar Pionka po tym, jak wpłynęło pisemne zawiadomienie o pobiciu Grzegorza, rozpoczęło się odpowiednie postępowanie.

MÓWI SIĘ O POBICIU

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wśród pracowników kopalni mówi się o pobiciu młodego człowieka, nie o kradzieży paliwa. Z kolei Andrzej Kwaśny, członek zarządu Kieleckich Kopalni Surowców Mineralnych w Kielcach, która jest właścicielem kopalni mówi, że ma o tych wydarzeniach pobieżne informacje i czeka na wyjaśnienia policji . - Znam sprawę od osób trzecich. To, co zaszło miało miejsce nie w naszej kopalni, tylko obok, na drodze publicznej. W zdarzeniu nie brali udziału nasi pracownicy, ponieważ ochronę zapewnia firma zewnętrzna. Wiem tylko, że prawdopodobnie doszło do pobicia młodego człowieka - wyjaśnił. Firma ochroniarska Karabela, której pracownicy ochraniają kopalnię nie odniosła się do zdarzeń. - Nie mam nic do powiedzenia. Czekam na wyniki policyjnego dochodzenia - powiedział Piotr Konwa, który szefuje oddziałowi firmy w Kielcach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie