Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

24 godziny po eksplozji gazu przy Jasnej

Agata KOWALCZYK, [email protected]
Jan Pałys obawia się, że mieszkanie, które dostanie od miasta, będzie za małe dla trzyosobowej rodziny.
Jan Pałys obawia się, że mieszkanie, które dostanie od miasta, będzie za małe dla trzyosobowej rodziny. Fot. Łukasz Zarzycki
- Wszyscy okazują nam wiele serca, pomoc jest wspaniale zorganizowana. Brakuje nam tylko mieszkań i nie podobają się nam te, które mamy otrzymać. Są za małe, takie mieliśmy komórki na węgiel - mówią Halina i Jan Pałysowie, którzy mieszkali w kamienicy przy ulicy Jasnej w Kielcach.

Kamienica, w której w niedzielę wybuchł gaz, nie nadaje się do zamieszkania. Wszystkie rodziny natychmiast zostały wykwaterowane do hotelu Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kielcach. - Jest nam tu bardzo dobrze, wszystko zostało świetnie zorganizowane. Bardzo szybko dostaliśmy dach nad głową. Policja, Straż Miejska, opieka społeczna byli wspaniali, okazali nam wiele serca. Mamy zapewnione posiłki i pomoc pieniężną - dodaje Bożena Krzysiek.

- Brakuje nam tylko mieszkań. Urzędnicy mówią, że 18 marca odbiorą budynek przy ulicy Ściegiennego i tam mamy się przenieść. Tak długo nie chcemy czekać. Poza tym te mieszkania są za małe. Mają od 24 do 29 metrów kwadratowych. W trzy osoby nie zmieścimy się. Przy Jasnej mieliśmy 35-metrowy pokój i 10-metrową kuchnię - dodaje Jan Pałys. - Nie przyjmiemy takich klitek nawet jako tymczasowe lokale, boimy się, że zostaniemy w nich na zawsze.

DO ROZBIÓRKI?

Do kamienicy przy ulicy Jasnej raczej lokatorzy nie wrócą. Budynek od 1978 roku jest przeznaczony do rozbiórki. Wypadek pogorszył jego stan. - Strop zatrzymał się na meblach, podłogi są ugięte, ściany spękane, cegły zmurszałe. Ja będę utrzymywał, że budynek należy wyburzyć, ale decyzję muszę podjąć w porozumieniu z właścicielami. Nieruchomość jest prywatna. Tylko jedna współwłaścicielka interesuję się nią, ale podobno jest ich więcej i musimy ustalić wszystkich. Konieczne jest spotkanie z nimi i wysłuchanie ich stanowiska. Jeśli będą się upierać, że wykonają kapitalny remont, to wydam taką decyzję, ale moim zdaniem, nie jest to ekonomiczne - informuje Wiesław Krzyk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dla Kielc.

Lokatorzy wczoraj jeszcze nie mogli zabrać mebli z mieszkań. Zaraz po wypadku pozwolono im wejść po najpotrzebniejsze przedmioty, ale dobytek musieli zostawić. - W poniedziałek budynek jeszcze nie był stabilny. Myślę, że we wtorek będzie możliwe wejście i zabranie wyposażenia. Rodziny mogą wziąć to, co potrzebują, a to, co zostanie, trafi na przechowanie do magazynu Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie przy ulicy Jagiellońskiej. Kamienica jest przez całą dobę pilnowana przez Straż Miejską, więc nic nie zginie, a już zjawili się ochotnicy, gotowi do "otoczenia budynku swoją opieką" - informuje Edward Janus z Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Kielcach.

POMOC TERAZ I POTEM

Wczoraj rodziny z Jasnej odwiedzili w hotelu pracownicy opieki społecznej. - Dotarliśmy do dziewięciu rodzin. Żadna z nich nie była do tej pory pod naszą opieką, więc z każdą został przeprowadzony wywiad środowiskowy, pytaliśmy o sytuację materialną i potrzeby. Od dochodów zależy pomoc finansowa, jakiej możemy udzielić - informuje Magdalena Gościniewicz, zastępca dyrektora w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Kielcach. - Wszystkim należą się zasiłki i posiłki w czasie pobytu w hotelu.

Choć kamienica jest prywatna, to lokatorzy dostaną mieszkania od miasta. - Nie możemy zostawić ludzi bez dachu nad głową. Dostaną pomoc, tak jak ofiary wybuchów z Piekoszowskiej i Hutniczej. Mam nadzieję, że to już ostatni taki wypadek w mieście i że nikomu nie przyjdzie do głowy sprowokować wypadku, aby szybciej dostać mieszkanie od miasta - informuje prezydent Kielc Wojciech Lubawski. - W czwartek na sesji wystąpię do radnych o przekazanie kolejnego 1 miliona złotych na zakup mieszkań. Tylko w taki sposób uda się szybko uzyskać lokale. Procedura zakupu potrwa 2 miesiące.

Po wypadku w szpitalu przebywają dwie osoby, mężczyzna, który zapalał gaz, gdy doszło do wypadku, i jego matka. Kobieta nie ma obrażeń, jest na obserwacji, a jej syn zaraz po wypadku wyszedł ze szpitala na własną prośbę, choć jest poparzony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie