Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera w schronisku dla zwierząt w Dyminach. "Asystentka posła wymachiwała legitymacją"

Anna Bilska
Anna Bilska
Rudy to 9-letni mieszaniec. Jak mówi jego opiekunka, Małgorzata Marenin, nauczył się ucieczek z posesji, kiedy zajmował się nim poprzedni właściciel.
Rudy to 9-letni mieszaniec. Jak mówi jego opiekunka, Małgorzata Marenin, nauczył się ucieczek z posesji, kiedy zajmował się nim poprzedni właściciel. Archiwum prywatne
Do karczemnej awantury doszło w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach. Potrzebna była interwencja Straży Miejskiej. Poszło o Rudego, psa Małgorzaty Marenin, znanej lewicowej działaczki z Kielc.

Do nieprzyjemnej sytuacji doszło w schronisku we wtorek. Rudy pies, który według relacji pracowników schroniska, wielokrotnie wybiegał na ruchliwą ulicę w pobliżu placówki, i którego właściciel był upominany o jego zabezpieczenie przed wybieganiem z posesji, przypadkowo złapał się w klatkę łapkę, zastawioną na innego psa. Z właścicielką psa udało się skontaktować dopiero następnego dnia. Do tego czasu pies został zabezpieczony w schronisku.

Kiedy właścicielka pojawiła się w schronisku by odebrać pupila, doszło do awantury. - Od samego początku kobieta zachowywała się skandalicznie, krzyczała, straszyła pracowników i groziła im sądem za zabezpieczenie psa w schronisku. Oskarżała nas o kradzież psa. Następnie kobieta proszona o uspokojenie się, dalej się odgrażała i wyciągnęła legitymację, którą zaczęła machać pracownikowi przed twarzą, zażądała kontroli - opowiadają pracownicy schroniska.

Pracownicy szczegółowo opisali całą sytuację na Facebooku. Zobacz:

Wywiązała się potężna kłótnia, zbiegli się ludzie odwiedzający schronisko. Pracownicy poinformowali Straż Miejską, która po przyjeździe przyznała, że kobieta, jako asystentka posła, nie ma takich uprawnień, by kontrolować dokumenty tej jednostki.

Pracownicy i wolontariusze schroniska w Dyminach podkreślają, że dla nich najważniejsze było dobro psa i nawet zaproponowali pomoc jego właścicielce. - Wykonywaliśmy jedynie swoje obowiązki, w trosce o zdrowie i życie zwierzęcia, byliśmy z tego powodu zastraszani i grożono nam sądem i policją. Zaproponowaliśmy kobiecie pomoc w naprawie ogrodzenia, tak żeby zabezpieczyć psa, jednak nasza propozycja została zbyta jedynie dalszą awanturą. Nie ma z naszej strony zgody na to, żeby pies samowolnie biegał po ruchliwej ulicy i jeśli sytuacja się będzie powtarzać, będziemy wnioskować o dalsze konsekwencje dla właściciela, bez względu jakie właściciel ma koneksje czy jakimi legitymacjami próbuje nas przestraszyć.

- Dla nas nie jest istotne, jaki status społeczny ma właściciel psa. O zwierzę trzeba dbać - mówi dyrektor schroniska, Wojciech Moskwa.

Jak się dowiedzieliśmy, właścicielka psa to Małgorzata Marenin, liderka Inicjatywy Feministycznej w województwie świętokrzyskim, dyrektorka biura poselskiego Andrzeja Szejny, prezeska stowarzyszenia STOP Stereotypom, a także była koordynatorka partii Wiosna Roberta Biedronia w regionie. Opowiedziała nam, jak sytuacja wyglądała z jej perspektywy wyjaśniając swoje zdenerwowanie. - Rudy to pies, który ma ponad 10 lat i został na mojej posesji po poprzednim właścicielu, który wyprowadzając się, nie chciał go ze sobą zabrać - mówi Małgorzata Marenin. - Rudy uciekał swojemu opiekunowi od lat, jest dobrze znany mieszkańcom osiedla i oczywiście pracownikom schroniska, którzy dobrze wiedzą, że teraz jest pod moją opieką. Mieszkam zaledwie 500 metrów obok.

Małgorzata Marenin zaznacza, że zrobiła wszystko, by zapobiec ucieczkom Rudego. - Wzmocniłam ogrodzenie, bramę, furtkę, a mimo to, on czasem potrafi znaleźć jakiś sposób, żeby czmychnąć. Zawsze jednak wracał do domu. Tym razem nie było go dwa dni. Bardzo się martwiliśmy, syn szukał go po łąkach, polach. Myśleliśmy, że stało się coś złego. Kiedy pracownik schroniska poinformował mnie, że Rudy jest u nich, zdenerwowałam się. Bo przecież dobrze wiedzieli, gdzie pies mieszka. Jak można zabrać psa spod furtki? - mówi opiekunka Rudego i dodaje, że to niemożliwe, by ktoś ze schroniska próbował się z nią kontaktować. - Mam małe dziecko, więc cały czas ktoś jest w domu. Wystarczyło zadzwonić domofonem.

O co chodziło ze wspomnianą kontrolą? - Na miejscu pani ze schroniska odmawiała mi dostępu do informacji, nie chciała mi pokazać dokumentów psa. A ja nie wiem co się z nim tam działo, jak tam trafił, jakie miał badania. Powiedziano mi tylko, że został zachipowany. A ja chciałam tylko zobaczyć, czy w karcie jest adnotacja, że właściciel jest znany. Chciałam też zobaczyć czy takie praktyki stosowane są wobec innych psów, czy zabierają je spod furtek i bram swoich posesji. Nie przyjęłąm więc mandatu od Straży Miejskiej. Zabrakło tu zwykłej ludzkiej życzliwości - mówi Małgorzata Marenin i sugeruje, że to zemsta dyrektora za kontrolę, którą przeprowadzała w schronisku kilka lat temu. - Pan dyrektor kosztem zwierząt mści się za jakieś urazy, odgrywa się na ludziach. Zamierzam zgłosić skargę na schronisko, bo obawiam się, że takie praktyki są powszechniejsze - zapowiada.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie