Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agata Passent: - Nie mam kompleksu sławnych rodziców

Iwona Rojek
archiwum
Rozmowa z Agatą Passent, felietonistką, germanistką, założycielką i prezesem Fundacji „Okularnicy”, córką Agnieszki Osieckiej i Daniela Pasenta.

Po rozwodzie rodziców świetnie sobie Pani poradziła w życiu, zdobyła znakomite wykształcenie, urodziła dwóch synów, znalazła miłość. To oznacza, że można sobie pora-dzić po rozstaniu rodziców?
Ale na to potrzeba lat i mądrości. Nie ukrywam, że rozsta-nie najbliższych było dla mnie ogromnym przeżyciem. Chyba każdemu dziecku ciężko jest się z tym pogodzić, dla mnie rów-nież było to trudne. Przez wiele lat bardzo to przeżywałam, ale z czasem zrozumiałam, że tych szczęśliwych, tak zwanych normalnych, pełnych rodzin jest coraz mniej i nie ja jedna znalazłam się w takiej życiowej sytuacji. Moim zdaniem sielanka rodzinna zdarza się obecnie tak rzadko, że trzeba by zastanowić się nad innymi, niż pełna rodzina formami uszczęśliwiania dzieci.

Niektórzy ludzie mieszkają ze sobą, mimo tego, że nie ma między nimi uczucia, jest tylko obojętność, albo niena-wiść, to chyba nie ma sensu?
Mieszkanie ze sobą na siłę, gdy nie ma już między ludźmi uczucia niczego dobrego nie wróży. W moim przypadku żałuję tylko tego, że rodzice mnie do swego rozstania wcześniej nie przygotowali. To wszystko co mnie spotkało w dzieciństwie można było tylko lepiej przeprowadzić. A tak mama była w jednym dniu, a w drugim już jej nie było i to był dla mnie potworny szok. Jako 6 letnia dziewczynka wiedziałam dużo więcej, niż się moim rodzicom wydawało. Gdyby mi lepiej bardziej wytłumaczyli to co się w naszym domu, między nimi dzieje, częściej ze mną rozmawiali, a nie postawili przed faktami dokonanymi byłoby mi lżej to znieść. Na pewno mniej by bolało.

Czyli robienie tajemnicy przed dzieckiem z problemów rodzinnych nie jest dobre?
W żadnym wypadku. Ukrywanie prawdy tylko wzmaga niepokój u dziecka. Spokojna rozmowa może zrobić wiele do-brego. Oczywiście z wiekiem patrzę na to wszystko co działo się w moim życiu inaczej, dorosłam, nabyłam w wieku sprawach doświadczenia, sama miałam wiele rozterek i obecnie o wiele bardziej rozumiem zachowania mojej, nieżyjącej już mamy, niż to było kiedyś. Jak człowiek zaczyna przeżywać to samo co rodzice, to jego postrzeganie przeszłości, zachowań ludzi najbliższych też się zmienia.

Wychowywał panią tata, znany dziennikarz Daniel Pas-sent, co w polskiej rzeczywistości zdarza się dość rzadko?
Ale świetnie sobie z tą rolą poradził. Z mamą widywałam się raz na jakiś czas. Ten rodzic, który zostaje z dzieckiem robi mu kanapki do szkoły, przegląda lekcje, zrzędzi, żeby wstawać przez ósmą, zaprowadza do szkoły, czasem się człowiek z nim pokłóci. Jest od szarych rzeczy, codziennych. Natomiast ten drugi, odwiedzający, kojarzy się nam z rzeczami bardziej spek-takularnymi. Z mamą chodziłam na koncerty, fajne imprezy, jeździłam na wakacje, ale na pewno była mi bardziej obca, niż tata i z całą pewnością nie nadawała się do życia codziennego.

Może nadeszła pora, aby zmienić definicję rodziny?
Myślę, że tak, tym bardziej, że coraz mniej mamy stereotypowych, tradycyjnych rodzin. Rodziną mogą być ludzie, którzy nas inspirują, np. wspaniała przyjaciółka, która daje emocjonalnego, albo zawodowego kopa, a niekoniecznie rodzice, z którymi czasami nie ma o czym rozmawiać i niewiele nas łączy. Wiele moich koleżanek nie ma wspólnego języka ze swoimi rodzicami, przerosły ich intelektualnie, z bliskimi łączy je tylko przeżuwanie fasolki po bretońsku przy stole, a wielkie uczucia i sprawy są skierowane w zupełnie inną stronę.

Pani szybko zaakceptowała rodzinę taty?
Tak właśnie było. Zamieszkałam z tatą, przybraną mamą, która była na tyle mądra, że nigdy nie chciała zająć miejsca mojej biologicznej mamy i przyrodnim bratem, dla którego z kolei mój ojciec był ojczymem. Myślę, że tak skomplikowane stosunki rodzinne bardzo mnie zahartowały i dobrze sobie radzę w trudnych sytuacjach. W mojej, kiedy mam 12 letniego syna Kubę z poprzednim mężem fotografikiem Wojciechem Wieteską i małego Antosia z aktualnym mężem pisarzem Wojciechem Kuczokiem potrafię całkiem nieźle funkcjonować. A przy tym wychowanie dzieci łączę z pracą zawodową, prowadzeniem domu i wieloma pasjami.

Ciekawa jestem czy Pani rodzice mieli jakieś wielkie oczekiwania w stosunku do Pani, czy raczej miała Pani dużo swobody i wolności? Do kogo jest Pani bardziej podobna?
Myślę, że po tacie mam odpowiedzialność i tak jak on piszę felietony, a po mamie huśtawkę nastrojów, od euforii zdarza mi się wpadać w dołek. Oboje rodzice byli ludźmi towarzyskimi, z tym, że ojciec zawiązywał przyjaźnie trwałe a mama przemijające. Ja sama przejawiam obie te tendencje, z niektórymi przyjaźnię się już bardzo długo, chętnie też poznaje nowych ludzi, ale niektórzy z kolei szybko mnie nudzą. Po tacie z kolei mam zamiłowanie do kuchni, uwielbiam zbierać przepisy, gotować, przyjmować gości w domu. Mama też lubiła spotykać się z ludźmi, ale nigdy w domu, nie wchodziła do kuchni, bo nie cierpiała gotować. W odróżnieniu od obojga rodziców, którzy fatalnie zarządzali swoimi pieniędzmi muszę zdradzić, że ja jestem zainteresowana działalnością gospodarczą. Sport zajmuje sporą część mojego życia, lubię tenis i koszykówkę, chodzę na areobic, pływanie, dla rodziców miał raczej marginalne znaczenie.

Ze swoimi licznymi talentami, urodą, inteligencją, wiedzą, nie ma Pani powodów żeby mieć jakiekolwiek kompleksy w stosunku do rodziców?
I nie mam ich, choć obydwoje byli sławni i nietuzinkowi. Tata był mistrzem gatunku, wieloletnim dziennikarzem „Polityki”, mama niezastąpiona w pisaniu piosenek i wierszy. Pio-senki mamy bardzo mi się podobają, a wiersze nie wszystkie. Niektóre są zbyt słodkie, tkliwe i kobiece. W książce ” Za chwilę” tych wierszy, które nie przypadły mi do gustu nie zamieściłam. Ale nie czuję się w cieniu rodziców, ponieważ sama zostałam świetnie przygotowana do zawodowego życia. Tato był bardzo wymagającym rodzicem i wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że zawód dziennikarza czy felietonisty nie byłby dla mnie odpowiedni. Felietony mają krótki żywot, rzadko się do nich wraca. Największą estymą ojciec darzył zawód lekarza, architekta i prawnika. A ja mimo tego zostałam felietonistką. Wszystko co w życiu osiągnęłam zawdzięczam właściwie jemu. Bardzo nie lubiłam szkoły i codziennie przed wyjściem rano przeżywałam koszmar. Miałam skłonności do depresji, broniłam się jak tylko mogłam przed wyjściem z domu. Tato był bardzo surowy, zmuszał mnie do nauki, radykalnie ucinał moje tłumaczenia, podsuwał odpowiednie lektury, musiałam chodzić na różne dodatkowe lekcje.

A mama jaka była?
Moja mama niczego ode mnie nie wymagała, nie oczeki-wała i do niczego mnie nie zmuszała. Mówiła jak ci się nie chce chodzić do szkoły to nie chodź, pomyśl o Josifie Brod-skim, nie skończył żadnej szkoły, a był wybitnym poetą. Taka sprzeczność ich opinii na ten temat powodowała we mnie pewnego rodzaju schizofrenię, trudno było mi się połapać kto ma rację, ale postawa mamy bardziej mi odpowiadała. Teraz jednak z perspektywy czasu oceniam, że duże wymagania i surowe wychowanie taty wyszły mi na dobre. Dyscyplina jaką mi narzucił weszła mi w krew i nie wyobrażam sobie życia bez czytania, dokształcania się i ciągłego rozwoju.

Wiele osób zaskoczyło to, że na Amerykańskim Uni-wersytecie studiowała Pani germanistykę?
Mój wybór kierunku studiów był konsekwencją zamiłowania do języka niemieckiego, jakie zrodziło się u mnie w liceum. Jako dziecko znałam biegle angielski i postanowiłam wziąć się za niemiecki, między innymi dlatego, żeby wiedzieć o czym mówią za plecami moi rodzice, którzy posługiwali się między sobą tym językiem. Chodziłam do liceum z rozszerzonym niemieckim i tam świetna nauczycielka pani Weber zaszczepiła mi miłość do niemieckiej literatury. Tak się złożyło, że tata dostał pracę w Stanach Zjednoczonych, przeniosłam się razem z nim i w High School robiłam już maturę, a potem dostałam się do Harvardu. Nie było mi za oceanem łatwo, trudno przyszło mi się rozstać z moją pierwszą miłością i polskimi przyjaciółmi, bardzo tęskniłam za krajem. Ale nie miałam wyjścia. Rekompensatą była możliwość nauki w znakomitym liceum i renomowanym uniwersytecie. Studiując germanistykę miałam też wiele innych obowiązkowych zajęć choćby z astronomii, historii sztuki, filozofii. Każdy kto kończy Harvard musi mieć pojęcie o wielu dziedzinach wiedzy, zaliczyć całe mnóstwo przedmiotów nie mających nic wspólnego z gramatyką czy językiem niemieckim. Również poziom w tamtejszym prywatnym liceum był tak wysoki, że w tamtym czasie siedziałam całymi godzinami nad książkami, co w Polsce nigdy mi się nie zdarzało. Rywalizacja między uczniami była ogromna, bo każdy chciał się dostać na jak najlepsze studia. O tym co się działo może świadczyć fakt, że dwóch uczniów z naszej klasy nie wytrzymało tej presji i popełniło samobójstwo.

Amerykanie bardzo cenią sport?
To prawda. Mnie w dostaniu się do Harvardu pomógł w pewnej mierze sport, grałam w koszykówkę, byłam w drużynie tenisowej i wygrywałam mecze z Amerykankami z innych szkół, a potem uczelni. Umiejętność gry w tenisa również zawdzię-czam tacie, byłam bardzo ruchliwym dzieckiem, wspinałam się po drzewach, grałam w piłkę nożną, więc zapisał mnie do szkółki tenisowej. Byłam nawet w narodowej kadrze tenisowej i doszłam do ćwierćfinałów, ale w realiach amerykańskich nie stać mnie było na zawodowe zajmowanie się sportem.

Dlaczego po takich sukcesach zdecydowała się Pani powrócić do Polski?
Przez te wszystkie lata pobytu w Ameryce bardzo cierpiałam z powodu rozłąki z Polską. Tęskniłam codziennie za przy-jaciółmi, za tym co zostawiłam, marzyłam tylko o tym, żeby wrócić. Potem nieco się zaklimatyzowałam, ale wtedy z kolei przestraszyłam się tego co dalej. Pomyślałam sobie, no dobrze skończyłam jeden z najlepszych uniwersytetów świata, ale takich jak ja jest tysiące. Poza tym czułam się osamotniona, nie miałam tam żadnej rodziny, a przyjaźnie uniwersyteckie też nie trwają wieczność, bo w mojej grupie były osoby z różnych stron. Wyobraziłam sobie, że wszyscy się rozjadą a ja zostanę sama w Cambridge, więc wróciłam do kraju. I nie żałuje tego. Prowadzę tu bardzo ciekawe życie.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie