Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktor Borys Szyc opowiada o niezwykłych przygotowaniach do nowej roli

Kuba ZAJKOWSKI
Urodzony 4 września 1978 roku jako Borys Michalak w Łodzi –  aktor teatralny i filmowy. Absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie. Popularność zdobył rolami aresztanta Alberta w filmie Symetria, antyterrorysty-złodzieja Juliana w Vinci oraz policjanta "Kruszona" w serialu Oficer. Od roku 2001 jest aktorem warszawskiego Teatru Współczesnego. Ma 5-letnią córkę Sonię ze związku z agentką ubezpieczeniową Anną Bareją.
Urodzony 4 września 1978 roku jako Borys Michalak w Łodzi – aktor teatralny i filmowy. Absolwent Akademii Teatralnej w Warszawie. Popularność zdobył rolami aresztanta Alberta w filmie Symetria, antyterrorysty-złodzieja Juliana w Vinci oraz policjanta "Kruszona" w serialu Oficer. Od roku 2001 jest aktorem warszawskiego Teatru Współczesnego. Ma 5-letnią córkę Sonię ze związku z agentką ubezpieczeniową Anną Bareją.
Ogolił głowę, obciął rzęsy, przefarbował brwi, stosował rygorystyczną dietę, a każdą wolną chwilę spędzał na siłowni. Tak Borys Szyc przygotowywał się do roli Silnego w filmie "Wojna polsko-ruska", ekranizacji powieści Doroty Masłowskiej "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną". Kto wie, czy nie najważniejszej w jego dotychczasowej karierze.

Premiera filmu dziś, w piątek 22 maja. Dziś lub w najbliższych dniach zobaczymy go na ekranach kin w Polsce.

- Jak długo przygotowywałeś się do roli Silnego?

- Przed zdjęciami wyglądałem mniej więcej tak jak teraz, a chcieliśmy stworzyć wyżyłowanego faceta o nienagannej sylwetce, bez grama tłuszczu. Główną zmianą w moim życiu było wprowadzenie diety. Co rano dowożono mi pojemnik z pięcioma niedużymi przegródkami, w których było jedzenie. Dostawałem taki zestaw co trzy godziny. Pierwsze dni przygotowań do roli kojarzą mi się z głodem (śmiech). Modliłem się, żebym znowu mógł usłyszeć odgłos otwieranego pojemniczka próżniowego i dobrać się do jedzenia! Darek Brzozowski, mój trener i dietetyk, oraz właściciele klubu, w którym ćwiczyłem, stworzyli mi idealne warunki. Także dzięki nim przez trzy miesiące, czyli w naprawdę krótkim czasie, udało mi się osiągnąć zamierzony efekt.

- Dużo czasu spędzałeś w siłowni?

- Codziennie o ósmej rano biegałem. Trenowałem też w klubie, ale ponieważ podczas przygotowań do roli pracowałem także w teatrze, zdarzało się, że ćwiczyłem po spektaklu. Schodziłem ze sceny o 21 i jechałem na trening. Zostawałem w siłowni do 23, czyli do zamknięcia, a czasem - dzięki uprzejmości właścicieli - nawet do północy.

- Czego ci najbardziej brakowało w jadłospisie?

- Na początku wszystkich śmieci, które się je: słodyczy, tłustego hamburgera. I bardziej zakorzenionych w polskiej kulturze: golonki czy schabowego. Byłem wygłodniały do tego stopnia, że śniło mi się jedzenie.

- Dowiedziałeś się czegoś o sobie podczas tych przygotowań?

- Że jestem stworzony z atomów, na które można różnie działać, by zmieniały położenie i strukturę. Ciało jest rodzajem modeliny. Trzeba mieć dużo determinacji i można naprawdę dużo osiągnąć. Wszystko jest możliwe. W pewnym momencie miałem na brzuchu tylko skórę, jak na dłoni. Wcześniej nigdy tak nie wyglądałem. No, może w liceum, gdy byłem młodziutkim chłopakiem.

- Cały czas trenujesz i przestrzegasz diety?

- Musiałem z tego zrezygnować. Grałem rolę lekarza psychiatry w filmie "Enen" Feliksa Falka, więc nie mogłem być dopakowanym Silnym, bo to nie pasowało do mojej postaci. Z kolei w "Handlarzu cudów" Jarosława Szody i Bolesława Pawicy wcielałem się w świeżo wyleczonego alkoholika. Chodziło o to, by facet był troszkę nalany na twarzy, żeby było widać, że ma za sobą przejścia. Zwłaszcza, że się łamie i zaczyna chlać. Dlatego musiałem sporo przytyć. To było przyjemne, taka praca nad ciałem idzie bardzo łatwo (śmiech).

- Dietetyka i siłownię zapewnił ci producent "Wojny polsko-ruskiej"?

- Tak, wszystko opłacił Jacek Samojłowicz. Teraz się tym chwali, ale wtedy nie rozumiał, że to konieczność. Na szczęście doszliśmy do porozumienia. Dotarło do niego, że nie mogę wejść z ulicy i zagrać Silnego. Potrzebna była transformacja.

- Także emocjonalna?

- Buduję role poprzez ciało. Inaczej nie potrafię. Wychodzę od fizyczności, ona poddaje mi dużo pomysłów. Gdy zrozumiesz, jak się poruszasz i zachowujesz, zmienia się coś także w głowie. Myśląc oczywiście pod kątem aktorskim, o postaci, którą mam stworzyć. Ważny był moment, gdy mnie ogolili na łyso, zafarbowali brwi na jasno i obcięli rzęsy. Poczułem, że się przepoczwarzam, przeistaczam w kogoś innego. Wtedy zaczęły ze mnie wychodzić słowa Silnego.

Wcześniej nie miałeś pomysłu, jak go zagrać?

- Mieliśmy próby, pracowaliśmy nad scenariuszem, ale długo nic nie przychodziło mi do głowy. Stanęły mi przed oczami nawiązania literackie. Od razu narzuca się Witkacy. Powieść Doroty Masłowskiej jest napisana formalnie. Ona ma specyficzną konstrukcję zdania. W końcu zrozumieliśmy z Xawerym Żuławskim, reżyserem "Wojny polsko-ruskiej", że trzeba ten tekst grać pełnymi zdaniami, żeby to, co chciała Dorota przekazać słowami, przełożyło się na film i przeszło na drugą stronę ekranu. To była długa droga. Szliśmy na tytułową wojnę z niewiadomym przeciwnikiem.

- Czy w próbach towarzyszyła wam Dorota Masłowska?

- Oczywiście. Spotykaliśmy się wszyscy: aktorzy, reżyser i Dorota. Ten film to była jedna wielka burza mózgów. Na czas kręcenia ekipa stała się komuną. Realizowaliśmy zdjęcia, czasami razem mieszkaliśmy, imprezowaliśmy, jedliśmy i toczyliśmy dyskusje. Każdy miał pomysły.
- Takie zaangażowanie i atmosfera twórcza to chyba ewenement w polskim kinie?

- Nigdy tak nie jest.

- Udowodniliście, że jeśli się chce, można.

- Oprócz przekazu, który niesie książka, my, jako jeszcze młodzi twórcy, chcieliśmy pokazać, że można zrobić film na poziomie. Nie światowym, ale europejskim. Kino ze Stanów Zjednoczonych to zupełnie inna bajka, fabryka snów. Chcieliśmy pokazać, że tak opowiadamy filmy, takim językiem się posługujemy, tak widzimy świat. Spójrzcie, u nas też można coś zrobić i nie czuć wstydu, tylko - dumę.

- Myślisz, że widzowie też będą dumni, gdy zobaczą siebie w krzywym zwierciadle?

- Nie wiem, jak "Wojnę polsko-ruską" odbiorą ludzie, bo to rodzaj karykatury. A jak w każdej karykaturze to, co nas drażni, jest wypukłe, jeszcze bardziej wyolbrzymione. My, jako naród, nie mamy do siebie dystansu, bierzemy wszystko dosłownie, zbyt poważnie. Łatwo się zapalamy, szybko przechodzimy do bitki. Brakuje nam luzu i spojrzenia na siebie z przymrużeniem oka. Mamy też na co dzień do czynienia z nacjonalizmem, ksenofobią, rasizmem, ale i miłością do kraju. Silny ma w sobie gigantyczny zasób tych wszystkich cech; on jest esencją Polaka. "Wojna polsko-ruska" to film o nas i naszych przywarach narodowych.

- Zmieniłeś się ostatnio...

- Zmęczyły mnie głupoty: blichtr, imprezowanie, ludzie, którzy mnie tak naprawdę nie interesują. Teraz zajmuję się tylko tym, co mnie obchodzi. Uczuciami, rodziną. To naturalny proces; prędzej czy później taka refleksja się pojawia. Trzeba się nad sobą zastanawiać, mieć do siebie dystans, szukać książek i filmów, które mogą nas jakoś zapłodnić. Dojrzałem, bo przyszedł na to najwyższy czas, ale - jak każdy - mam w sobie dziecko. Będę je hodował i o nie dbał. To ważne dla ludzi, którzy uprawiają zawód artystyczny.

- W 2008 roku zagrałeś w pięciu filmach. Co cię czeka w tym?

- Ten rok zaczął się dla mnie bardzo wypoczynkowo, luźno. Z czego się bardzo cieszę. Pierwsze trzy miesiące nie pracowałem. Miałem czas na rozmyślania nad sobą, czytanie, jeżdżenie po świecie i oglądanie filmów. Nadrobiłem wszystkie zaległości, które się nazbierały. Na początku kwietnia zacząłem zdjęcia na planie komedii romantycznej "Randka w ciemno" w reżyserii Wojciecha Wójcika. To oczywiście bardzo lekki materiał, nie ma wygórowanych ambicji intelektualnych, ale za to nigdzie nie pracowało mi się tak miło. To przyjemny, wypoczynkowy film. Z fajną ekipą i aktorami. Gram w nim - obok Lechosława Żurka - jednego z dwóch amantów. Walczymy o Kasię Maciąg.

- Masz w planach inne filmy?

- Czekają mnie trzy premiery. W maju "Wojny polsko-ruskiej", 4 września, w moje urodziny, "Enen", a jesienią, prawdopodobnie w październiku, "Handlarza cudów". Zostało mi jeszcze kilka dni zdjęciowych na planie "Randki w ciemno", a potem lecę na festiwal do Cannes, gdzie "Handlarz cudów" będzie miał pokaz dla prasy i dystrybutorów z całego świata. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 15 lipca udam się na Maltę, żeby zagrać niedużą, drugoplanową rolę w filmie pod tytułem "Operation weed", który wyreżyseruje Maria de Medeiros. To Portugalka znana całemu światu z "Pulp Fiction" Quentina Tarantino. Wcielała się tam w dziewczynę Bruce'a Willisa. "Operation weed" ma być hołdem dla Danielle Darrieux, gwiazdy francuskiego kina, która ma już 90 lat. W obsadzie znaleźli się m.in. Wim Wenders, Andriej Konczałowski, Javier Bardem i Maria de Medeiros. Wszyscy zagrają siebie. Portugalka w filmie szuka śladów belgijskiego reżysera, który w czasie wojny zrobił kilka filmów z Danielle Darrieux, a później zaginął. Ja wcielę się w jego wnuczka. Mój bohater pojawi się w kluczowym momencie i pomoże Medeiros rozwiązać zagadkę.

- Masz menedżera za granicą?

- Okazuje się, że można być zauważonym dzięki polskiemu filmowi. Pojechaliśmy z "Vinci" Juliusza Machulskiego na festiwal do włoskiego Courmayeur, gdzie dostaliśmy z Robertem Więckiewiczem jedną z trzech głównych nagród. Film zobaczyła pani, która pisze scenariusze, i powiedziała o mnie Alessandro Leone, bratankowi Sergio Leone, bo akurat szukał aktora do swojego projektu. Ostatecznie nie został zrealizowany, ale poznaliśmy się i mocno zakolegowaliśmy. Sergio postawił sobie za punkt honoru, z czego bardzo się cieszę, wprowadzić mnie do kina europejskiego. To właśnie dzięki niemu dostałem rolę w "Operation weed". Zaproponował mi także kolejną. Jeśli wszystko się uda, jesienią zaczną się zdjęcia do włoskiego filmu, gdzie grałbym główną rolę obok Vanessy Redgrave.

Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie