Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktorstwo to moja pasja

Marzena Lipka
Piotra Zakrzewskiego w roli Adama możemy oglądać na ekranach kieleckich kin w filmie "Tryptyk rzymski".
Piotra Zakrzewskiego w roli Adama możemy oglądać na ekranach kieleckich kin w filmie "Tryptyk rzymski".
- Kiedy gram, czuję, że to jest to, co chcę robić - mówi Piotrek Zakrzewski. Młody kielczanin zagrał duża rolę w "Tryptyku rzymskim".

Piotr Zakrzewski

Piotr Zakrzewski

Jest studentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej
w Krakowie, wydział zamiejscowy we Wrocławiu. Skończył Technikum Ochrony Środowiska w Kielcach. Od podstawówki uczestniczył w zajęciach kółka teatralnego w Wojewódzkim Domu Kultury pod kierownictwem Lecha
Sulimierskiego. Uczył się również w Szkole Muzycznej I stopnia, w klasie puzonu.

To Twój kinowy debiut. Jak się czułeś tuż przed premierą?

Piotrek Zakrzewski: - To mój debiut na skalę ogólnopolską. Wcześniej występowałem tylko w przedstawieniach kameralnych. Denerwuję się bardzo. Ciekawy jestem reakcji znajomych.

W jaki sposób trafiłeś do reżysera - Marka Luzara? Byłeś na castingu?

- Nie, rzadko chodzę na castingi, studia mi na to nie pozwalają. Zanim dostałem się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, rok studiowałem w szkole aktorskiej niepublicznej. Tam chodziłem na kurs tańca. Prowadził go Tomasz Gołębiowski, choreograf. Z czasem zaprzyjaźniliśmy się. Zadzwonił do mnie z propozycją zagrania Adama. To były wakacje, miałem dużo wolnego czasu, więc pojechałem do Krakowa na przesłuchanie. Dostałem tę rolę.
Jak wyglądało przesłuchanie?

- Pojechałem tam z koleżanką z kursu tańca, Anią Grabińską, która w "Tryptyku rzymskim" zagrała Ewę. Spotkania z reżyserem polegały na tworzeniu pewnego rodzaju form. Były to różne scenki, występowałem sam, albo z Anią. Mieliśmy pokazać na jaki wysiłek fizyczny nas stać, jak bardzo jesteśmy wysportowani. Były to na przykład pozy z Kaplicy Sykstyńskiej. Chcieli zobaczyć jak będziemy wyglądać w filmie.

Ekranizacja dzieła Ojca Świętego jest dość nietypowa jak na kino. "Tryptyk rzymski" to splot różnych technik animacyjnych. Jak przygotowywałeś się do roli Adama?

- Najpierw był tydzień prób. Próby i próby, wciąż próby. Potem zaczęliśmy tworzyć film.
Była to bardzo ciężka praca. W pewnym momencie miałem dość. Ale dzięki mobilizacji Tomka Gołębiowskiego dotrwaliśmy do końca. Wstawaliśmy o siódmej rano, pracowaliśmy do drugiej, czasem trzeciej w nocy, z małą przerwą na obiad. Sam makijaż trwał ponad godzinę. Tak było przez dwa tygodnie.
Mówisz, że w pewnym momencie już miałeś dość. Kiedy to było?

- Pierwsze trzy dni dawałem radę. Potem przyszedł kryzys. Byłem niesamowicie zmęczony, wręcz padnięty. Od czwartego dnia wszystko przed oczami mi skakało. Nie miałem siły, by odkręcić butelkę wody mineralnej. Praca przenikała w życie prywatne.

Ale miłe chwile chyba też były?

- Oczywiście. Ekipa była bardzo sympatyczna. Reżyser był konkretny, ale i wymagający. Nie oszczędzał nas. Wytłumaczył nam zasady animacji, nie mogliśmy oszukać go w najdrobniejszym szczególe. Cały czas pracowaliśmy na maksymalnych obrotach. Dużym plusem jest oswojenie się z kamerą.
W takim razie jak godziłeś pracę z nauką?

- Prace nad filmem zaczęły się dwa lata temu, w czerwcu albo lipcu. Byłem po roku nauki w szkole niepublicznej i świeżo po egzaminach na PWST. Film kręciliśmy w wakacje. Rola absolutnie nie pomogła mi w dostaniu się do szkoły. Podejrzewam, że wykładowcy nawet o niej nie wiedzą.

Kiedy powiedziałeś sobie "Tak, chcę być aktorem"?

- Chodziłem do szkoły muzycznej pierwszego stopnia w klasie puzonu. Dowiedziałem się wtedy, że w Wojewódzkim Domu Kultury jest kółko teatralne. Prowadził je Lech Sulimierski. Zapisałem się. Kiedy grałem, czułem, że to jest to, co chcę robić.

Zdawałeś do Krakowa na PWST. Powiedz, jak wygląda egzamin przed sławami polskiego kina.
- Sam egzamin jest już ogromnym przeżyciem. Nagle aktor, którego znam z ekranu, siedzi za biurkiem i ocenia. Kontakt na żywo jest dużym stresem. Zdawałem między innymi przed Edwardem Linde - Lubaszenko, Anna Dymną, Jerzym Stuhrem, Krzysztofem Globiszem. Dostałem się za drugim razem. Warto było, mogę spełniać swoje marzenia.
Jakie to marzenia? Gdzie chciałbyś występować?
- Teatr muzyczny to jest coś, co interesuje mnie najbardziej. Chciałbym śpiewać i tańczyć. Mam nadzieję, że się uda. Reszta marzeń to tajemnica.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie