Zimny styczniowy wieczór, dokładnie 27 stycznia. Sala kinowa Pińczowskiego Samorządowego Centrum Kultury wypełniła się po brzegi. Zjawili się tam przyjaciele Andrzeja Kozery, artysty wielu talentów, który świętował 50 lat swojej pracy. Nie trzeba go nikomu przedstawiać. Znany jest w całym powiecie ze swoich obrazów, rzeźb, a także z talentu wokalnego i pieśniarskiego.
- Tego wieczora nie pożegnałem się z pińczowskim centrum kultury, tylko z pracą tam. To jest mój drugi dom i zawsze tak będzie - powiedział nam Andrzej Kozera podczas rozmowy.
Artystą się jest, a nie bywa
- Wyobraża Pan sobie po 50 latach działalności być kimś innym? - pytam.
- Źle pani sformułowała pytanie. W 1967 roku miałem w pińczowskim domu kultury pierwszą autorską wystawę i rzeczywiście można to uznać za początek mojej działalności. Ale wszystko zaczęło się dużo wcześniej. Od najmłodszych lat chciałem tworzyć. Myślę, że to jest jakby..dar, który trzeba rozwijać. Dla moich młodszych braci tworzyłem mini komiksy. Rysowałem na kartkach takie mini historyjki, wycinałem z kartonu ekran telewizyjny i pokazywałem im niby film.
Będąc w szkole podstawowej zacząłem przychodzić do domu kultury. Brałem udział w konkursach malowania na asfalcie i już wtedy nagradzano moje prace. Później zacząłem grać i śpiewać w amatorskich grupach teatralnych i wokalnych. Dziś po tych wszystkich latach odpowiedź brzmi: nie. Nie wyobrażam sobie być kimś innym - mówi Andrzej Kozera i dodaje po chwili:
- Ludzie różne rzeczy o mnie myślą i mówią, ale ja zawsze byłem sobą. Myślę, że przez to ucierpiały moja żona i córki. Życie z artystą nie jest łatwe, czasami było trudno pod względem finansowym, czasami dlatego, że wyjeżdżałem i nie było mnie przy nich...Ale na pewno bardzo je kocham i nie chciałem ich nigdy skrzywdzić - mówi Andrzej Kozera.
Znany na świecie , zakochany w Ponidziu
Andrzej Kozera wziął udział w około 90 ogólnopolskich i międzynarodowych plenerach malarskich i rzeźbiarskich. Namalował kilkaset obrazów. Jego prace znajdują się w zbiorach prywatnych w Polsce, a także w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Szewcji, Francji, we Włoszech. Znany jest na świecie, a mimo to wciąż zakochany w Ponidziu.
- Brałem udział w wielu plenerach malarskich. Ludzie z różnych stron świata patrzyli na moje obrazy i pytali, dlaczego jeszcze nie wyjechałem z Pińczowa. A ja zawsze im odpowiadałem, że kocham to miasto. Kocham Ponidzie i jego dziką, wciąż nieodkrytą przyrodę. Nie chciałem stąd wyjechać, zawsze tu wracałem i staram się tą miłością zarażać innych. Chyba mi się to udaje - odpowiada artysta.
Tak się dzieje, gdyż Andrzej Kozera od lat organizuje plenery malarskie i rzeźbiarskie właśnie w Pińczowie. Wtedy artyści i uczniowie uczelni wyższych spędzają kilka dni na jego działce, nad Nidą.
Największy sukces
- Największym sukcesem dla mnie był rok 1986, kiedy Komisja Rzeczoznawców Ministerstwa Kultury i Sztuki przyznała mi status artysty plastyka, i 2008 rok, kiedy otrzymałem status twórcy - wspomina Andrzej Kozera, który choć zakończył pracę w pińczowskim domu kultury, już ma ambitne plany na przyszłość. - Chciałbym w Pińczowie stworzyć Dom Pracy Twórczej. To by było takie miejsce, gdzie mogliby przyjeżdżać moi przyjaciele malarze, a także inni artyści z całego kraju - mówi artysta.
Artysta - szczęściarz
Czy jest Pan człowiekiem szczęśliwym? - pytam pana Andrzeja, który dłuższą chwilę zastanawia się nad odpowiedzią.
-Przez całe życie mogłem robić to co kocham. Czasami nawet, jak ktoś ma dar, to nie ma możliwości go rozwijać. Ja miałem i dlatego jestem szczęściarzem - powiedział Andrzej Kozera.
ZOBACZ TAKŻE: Sonia Bohosiewicz w Kieleckim Centrum Kultury i sekrety Marylin Monroe
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Studniówki 2018. Zobacz najpiękniejsze dziewczyny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?