Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ania Lubieniecka w Varius Manx! Agnieszka Dyk w Brathankach! Młode świętokrzyskie wokalistki u progu wielkich karier

Elżbieta ZEMSTA [email protected]
Anna Józefina Lubieniecka z zespołem Varius Manx.
Anna Józefina Lubieniecka z zespołem Varius Manx. Fot. Artur Szczukiewicz
Dwie dziewczyny ze Świętokrzyskiego śpiewają w znanych w Polsce zespołach. Prześledziliśmy ich drogę do sukcesu.

Jedna wychowywała się w Kielcach, a druga poza miastem - i na tym lista różnic pomiędzy Anią Lubieniecką, wokalistką Varius Manx, a Agnieszką Dyk, wokalistką Brathanków, się kończy. Obie od najmłodszych lat wiedziały, co chcą w życiu robić, kiedyś też podjęły dobre decyzje. Jakie? Zaraz o tym opowiemy.

Praca, wytrwałość, świadomość własnej wartości i wiara w siebie - chociaż to zabrzmi banalnie, ale właśnie tymi zasadami obie dziewczyny kierowały się w życiu. I dzięki temu dostały od losu szanse, o której marzą wszyscy ci, którzy starują w konkursach i zdzierają gardło mozolnie trenując swój głos. Początki jednak, jak to zwykle, nie były łatwe...

OD NAJMŁODSZYCH LAT

Lubieniecka sama o sobie mówi, że jest zwykłą dziewczyną z kieleckiego Czarnowa, a to, że została wokalistką zespołu, dzięki któremu wkrótce będzie na ustach całej Polski, wcale jej nie zmieni. Muzyka grała jej w duszy, to wiadomo było od najmłodszych lat. Ukochana babcia Ani z Kielc, Zdzisława Prus, wspomina, że mała Ania bawiła całą rodzinę swoim śpiewem do... sznura.

- Kiedy była małą dziewczynką stawała na krzesełku, brała kabel od żelazka i śpiewała, udając, że to mikrofon. Niezwykła pociecha z niej była i już było widać, że występy, nawet przed rodziną, zupełnie jej nie krępują - wspomina babcia Ani.

W wieku dziesięciu lat trafiła do Młodzieżowego Domu Kultury, do studia wokalnego. Pod swoje skrzydła wziął ją Mirosław Ziąber.

- Przyprowadziła ją mama - mówi Mirosław Ziąber. - Bardzo chciała śpiewać i bardzo dużo nad sobą pracowała. Była zdolna.

Agnieszka Dyk do lat dziewiętnastu mieszkała wraz z rodzicami w Kakoninie w gminie Bieliny. Jak mówi, odkąd pamięta lubiła śpiewać, ale też zdawała sobie sprawę z tego, że jeżeli nie będzie trenować pod okiem fachowców z jej marzeń nic nie wyjdzie. Zapisała się do sekcji wokalnej w Domu Kultury Zameczek w Kielcach.

- Agnieszka trafiła do nas, gdy miała 12 lat. Przez rok pracowaliśmy nad jej głosem i wybieraliśmy repertuar, chociaż muszę przyznać, że była dosyć wszechstronną wokalistką - wspomina jej nauczyciel Andrzej Wolski z Zameczku.

Po roku pracy wokalnej Agnieszka była gotowa na zmierzenie się z jurorami podczas najróżniejszych przeglądów i festiwali w kraju. Podobnie było z Anią Lubieniecką. Obie startowały na Tomaszowskiej Wiośnie, na Festiwalu imienia Morysa w Kielcach czy na Śpiewograńcu i obie w różnych latach zdobywały na tych przeglądach pierwsze miejsca lub Grand Prix festiwalowe.

- W końcu stwierdziliśmy, że Ania była na wszystkim i czas spróbować czegoś nowego. Namówiłem ją do udziału w "Szansie na sukces" - wspomina Mirosław Ziąber, nauczyciel Ani Lubienieckiej.

ICH "SZANSA NA SUKCES"

Ania trzy razy próbowała szczęścia w eliminacjach do muzycznego konkursy telewizyjnej "Dwójki", za trzecim razem się udało i w końcu otrzymała telefon od Elżbiety Skrętkowskiej, szefowej "Szansy na sukces". - Występowałam w programie razem z Haliną Frąckowiak, Beatą Kozidrak i z Wilkami. Zwyciężyłam program z zespołem Wilki piosenką "Here I am" - opowiada Ania Lubieniecka.

Był rok 2005 i wówczas nie udało się wokalistce pomyślnie przejść przez koncert laureatów. To niepowodzenie nie podcięło Ani skrzydeł. W tym czasie dostała się do Liceum Ogólnokształcącego im. Kamila Cypriana Norwida w Kielcach. Nigdy jednak tam nie trafiła, bo wraz z rodzicami i młodszą siostrą wyemigrowali z Kielc do Warszawy.

Rok wcześniej, w roku 2004, swoich sił w "Szansie na sukces" próbowała szesnastoletnia wtedy Agnieszka Dyk. Wystąpiła w programie z zespołem Brathanki, wkrótce po rozstaniu z Halinką Mlynkovą. Agnieszka brawurowo wykonała utwór "Czerwone korale", wprawiając w zachwyt członków grupy, którzy dali jej pierwsze miejsce. Jej występ w programie widział też Paweł Rurak-Sokal, lider grupy Blue Cafe, która w owym czasie intensywnie poszukiwała wokalistki po rozstaniu z Tatianą Okupnik. Agnieszka otrzymała propozycję wstąpienia do grupy i wykonywania piosenek formacji.

- Rozmowy z Blue Cafe trwały bardzo długo, ale w końcu wspólnie doszliśmy do wniosku, że jestem jeszcze za młoda. Nie żałuję tej decyzji, bo to byłby skok na bardzo głęboką wodę, a ja nie byłam jeszcze na to gotowa - tłumaczy decyzję z przeszłości Agnieszka Dyk.

Po skończeniu szkoły średniej w Kielcach, Agnieszka wyjechała na studia do Krakowa, gdzie związała się na prawie cztery lata z zespołem Kulturka.

- Chciałam małymi krokami uczyć się kontaktu z publicznością, zachowania na scenie. Śpiewałam utwory, które już wcześniej ktoś napisał dla Kulturki i nie było mi z tym do końca dobrze. Dopiero, gdy zaczęłam sama pisać teksty, a potem wykonywać je na scenie zarówno członkowie formacji, jak i publiczność zobaczyła, że we własnym repertuarze czuję się najlepiej - mówi Agnieszka Dyk.

W przypadku Ani Lubienieckiej sprawa wyglądała podobnie. Po wyjeździe z rodziną do Warszawy Ania trafiła do Liceum im. Agnieszki Osieckiej, gdzie śpiewu uczyła ją Elżbieta Zapendowska. Przez niemal dwa lata występowała w Teatrze Buffo i w musicalu "Romeo i Julia" grała główną rolę. Te doświadczenia sprawiły, że Ania nabrała pewności siebie i po raz drugi wystartowała w "Szansie…", tym razem z Piotrem Rubikiem jako gwiazdą. Zakwalifikowała się do koncertu laureatów i piosenką "Eli lama Sabachtani" - pierwszym wielkim przebojem zespołu Roberta Gawlińskiego wygrała koncert laureatów i konkurs Debiutów na festiwalu w Opolu w 2007 roku.

Jeszcze przed udanym występem na festiwalu w Opolu Ania dostała niezwykłą propozycję od Piotra Rubika, który zaprosił kielczankę do swojego nowego zespołu solistów po tym jak usłyszał ją w "Szansie...". Ania propozycję przyjęła i chyba nie żałuje tego kroku. Razem z zespołem jeździ po całej Polsce, ale również za granicę (Stany Zjednoczone, Kanada). Ania wykonywała partie solowe w przebojowych oratoriach: "Psałterz wrześniowy", "Świętokrzyska Golgota" oraz "Tu es Petrus", które powstały na zlecenie prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego.

Przez cały czas współpracy z Rubikiem Ania próbowała wydać płytę, która była jedną z nagród wygranego konkursu Debiutów. - Chciałabym stworzyć materiał, który byłby zupełnie mój. Mam nawet kilka nagrań, które są trzymane w stylu trip-hopu - mówiła o płycie.

Kompozycje, które Ania nagrała czekają teraz na publikację i może kiedyś ujrzą światło dzienne.
W tym czasie Lubieniecka kupuje mieszkanie w centrum Warszawy, gdzie urządza swój własny kąt. Wraz z nią mieszkają kot Skritek i pies Bzim. Wokalistka mocno strzeże swojej prywatności, ale wieść niesie, że w jej życiu było kilku ważnych mężczyzn: tancerz z Kieleckiego Teatru Tańca oraz muzyk z jednego z kieleckich zespołów. Ostatnio zaś podobno "miętę" do młodej gwiazdy poczuł były już kolega z zespołu Rubika. Który? To tajemnica...

Agnieszka Dyk z zespołem Brathanki.

(fot. Fot. Paweł Kuźmicki)

PROPOZYCJE NIE DO ODRZUCENIA...

Gdy wydawało się, że spokojne i poukładane życia obu dziewczyn toczą się własnym rytmem, okazało się, że los szykuje im nie lada niespodziankę. Pierwsza w kolejce ustawiła się Agnieszka Dyk.

- Rolę wokalistki zaproponowała mi Ewa Galin, menadżer zespołu Brathanki. Zespół był w trakcie szukania nowej dziewczyny od śpiewania, a że pamiętano mój występ podczas "Szansy..." to wydałam się najodpowiedniejszą kandydatką. Więc się zgodziłam - z uśmiechem opowiada Agnieszka.

Również w przypadku Ani o zgłoszeniu jej kandydatury na wokalistkę zespołu Varius Manx wpływ miała pani menadżer grupy Monika Paporcka. Spodobały się jej temperament, talent i duchowość Ani i właśnie ją zarekomendowała Robertowi Jansonowi. Zespół po tragicznym wypadku przed blisko czterema laty długo rozważał powrót na rynek muzyczny. Okazją do reaktywacji było 20-lecie stacji RMF FM. W minioną sobotę zespół Varius Manx powrócił na scenę z Anią Lubieniecką. Przez miesiąc kielczanka będzie szlifować piosenki grupy. W maju ruszają w trasę koncertową po Polsce, a potem wspólnie będą tworzyć nowe piosenki, tym razem specjalnie dla Ani. Do czasu wyruszenia w trasę Ania nie może udzielać żadnych wywiadów - taką strategię promocyjną i marketingową założyła manadżerka zespołu.

"Pierwszy raz" na scenie z Brathankami może za to opowiedzieć nam Agnieszka Dyk, która tego pierwszego koncertu nigdy nie zapomni.

- Bardzo się denerwowałam. Piosenki tworzone przez Brathanki znają i śpiewają wszyscy. A ja? Z zupełnie nowym brzmieniem, zupełnie nowa, dziewczyna praktycznie znikąd mam nagle stanąć przed ludźmi i śpiewać nie swoje piosenki. Stres ogromny! Dostałam jednak naprawdę olbrzymią dawkę pozytywnych emocji od publiczności. Przyjęli mnie świetnie - wspomina Agnieszka.

Koniec ubiegłego, a początek tego roku był bardzo trudny dla młodej wokalistki z Kakonina. Agnieszka broniła swojej pracy w gliwickiej Szkole Wokalno-Baletowej. Teraz jak podkreśla, będzie poświęcała się wyłącznie zespołowi.

- Będziemy nagrywać płytę. Chcę stworzyć na nią własne teksty i chyba będzie bardziej rockowo - bo to zdecydowanie moja stylistyka - dodaje Agnieszka.

KARIERA! TO NIE W KIELCACH?

Porównując muzyczną drogę Agnieszki Dyk do losów muzycznych Ani Lubienieckiej jak na dłoni widać zbieżności. Obie wiedziały od najmłodszych lat, że śpiew to jest to, co chcą w życiu robić. Obie od najmłodszych lat tę pasję rozwijały. Obie również podjęły decyzję o wyjeździe z Kielc.

- Mamy zdolną młodzież. Na każdym festiwalu, na którym jesteśmy, wszyscy chylą czoła przed naszymi wokalistami. Prawda jednak jest taka, że mieszkając w Kielcach nie można osiągnąć ogólnopolskiego sukcesu. Mamy za małą siłę przebicia - kwituje Andrzej Wolski z Domu Kultury Zameczek.

Jego słowa potwierdza Mirosław Ziąber, ale dodaje również, że przecież każdy wokalista musi gdzieś zacząć, a dobry warsztat, którego nabywa się w naszych, świętokrzyskich ośrodkach to już połowa sukcesu. - Trenowanie od najmłodszych lat, doświadczenie i obycie ze sceną w przyszłości procentuje. Potencjalnych, przyszłych gwiazd w Kielcach jest bez liku, szkoda tylko, że nie do końca, my jako region potrafimy to dostatecznie wykorzystać.

Obaj panowie podkreślają, że zarówno Ania, jak i Agnieszka nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie