Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Żmudzińska, dyrektor biblioteki w Kielcach i założycielka Klubu Modnej Babeczki: Po chorobie celebruję każdy dzień życia

Iwona Rojek
Anna Żmudzińska, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kielcach i założycielka Klubu Modnej Babeczki w szczerym wywiadzie mówi: "Po chorobie celebruję każdy dzień uśmiechając się do życia i ludzi". Ma 41 lat, jest absolwentką Akademii Świętokrzyskiej, mama 16-letniego syna Filipa. Pasje: podróże, literatura, public relations i życie małp człekokształtnych.

Zaintrygowała mnie inicjatywa Klub Modnej Babeczki, co to takiego ?

To grupa kobiet z pomysłem na życie, pełnych pasji i świadomych swoich wartości. Każda babeczka reprezentuje inne środowisko,, to specjalistka z odmiennej dziedziny. Wśród nas są dietetyczki, nauczycielki, malarki, gospodynie domowe, panie ze świata polityki. Organizujemy różne przedsięwzięcia, które promują kobiety, pomagają podnosić jej kwalifikacje i kompetencje.

Zdrowie ma dla Pani szczególne znaczenie ?

Po tym co przeszłam tak. Inicjujemy też akcje charytatywne, pokazujemy jak należy dbać o siebie. Promujemy również czytelnictwo i czynne uczestniczenie w kulturze.

Sześć lat temu przydarzyła się Pani ciężka choroba, jak Pani do niej podeszła?

Zadaniowo jak do wszystkiego w życiu. Na początku kiedy zdiagnozowano u mnie nowotwór w móżdżku i lekarz powiedział mi jakie mogą być konsekwencje i skutki operacji, zaczęłam płakać, zamknęłam się w sobie, nie chciałam poddać. Byłam przerażona.

Co Pani pomogło?

To, że w drzwiach szpitalnej sali stanął wielki mężczyzna i tonem nie znoszącym sprzeciwu zapytał: przyjechała tu pani na wakacje czy walczyć o życie? Natychmiast sadzam panią na wózek i jedziemy robić rezonans. Zlokalizujemy wroga i rozpoczynamy batalię. Był to dr Jacek Furtak z Kliniki Neurochirurgii w Bydgoszczy, spojrzałam mu w oczy i zaufałam. W tym czasie było ze mną kilka osób, które walczyły o mnie, nie pozwalały się poddać. Miałam jeden cel, wyzdrowieć i wrócić do syna. Udało się. Słowa wypowiedziane do Filipa tuż przed wyjazdem do Bydgoszczy: Do zobaczenia nabrały realnej mocy. Dostałam drugie życie. Jestem.

Pani życie zmieniło się w jakiś sposób po wyzdrowieniu?

Wolniej chodzę i nie wstaję gwałtownie, bo idę w innym kierunku. Śmiech. Nauczyłam się tego, że przed najważniejszymi przeciwnościami naszego życia nie ma żadnych znaków ostrzegawczych. Ważne jednak jest to, by na każdym zakręcie być dobrym człowiekiem i traktować innych tak jak sami chcielibyśmy być potraktowani.

Choroba to była ważna lekcja ?

Jak do tej pory najtrudniejsza. Dziś celebruję każdy dzień uśmiechając się do ludzi i do życia. Codzienne dziękuję za otrzymaną szansę. To dar, że mogę patrzeć jak kolejna wiosna otwiera się przede mną. Doświadczenia uczą pokory i rozsądnego podejścia do najtrudniejszych spraw. Nie otaczam się toksycznymi ludźmi. Odrzucam od siebie złe myśli. Zachowuję higienę psychiczną, bo lubię siebie, a od nieprawdziwych uśmiechów wolę szczere grymasy.

Będąc młodą dziewczyną miała Pani jakiś wymarzony zawód dla siebie?

Od kiedy pamiętam byłam bardzo aktywną osobą, społecznikiem. Prowadziłam i organizowałam szkolne wydarzenia, pomagałam innym, recytowałam wiersze. Wychowałam się w środowisku różnych światopoglądów, dzięki czemu miałam i mam swoje zdanie na wiele spraw. Zawsze chciałam być politykiem, byłam nawet przewodniczącą do spraw Kultury w Młodzieżowej Radzie Miasta w Skarżysku- Kamiennej i…na tym moja polityczna kariera się skończyła.

Jako dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej jest Pani osobą bardzo przedsiębiorczą i kreatywną, po kim odziedziczyła Pani takie cechy?
Jestem wierną kopią mojego dziadziusia Józefa, ojca mojego taty, tylko w spódnicy. Śmiech. Zarówno charakter jak i urodę mam po nim. Dziadziuś przez lata był dyrektorem Państwowego Zakładu Ubezpieczeń w Kozienicach, często odwiedzałam Go w pracy i obserwowałam jego działania. Kiedyś doszło do sytuacji, kiedy zafascynowana tym co robi, zabrałam jego pieczątkę i stwierdziłam, że teraz ja będę dyrektorem.

Nie boi się Pani zmian, to nie pierwsza Pani praca, było ich wiele, ciekawych, co sprawia, że jedną Pani kończy, a drugą zaczyna ?

Lubię wyzwania i nie boję się zmian. To kształtuje moją osobowość, nabieram doświadczenia zawodowego, które mogę wykorzystać w kolejnych przedsięwzięciach i kontaktach międzyludzkich.

Na czyjej ocenie Pani zależy najbardziej?

Osób, które kocham.

Jest Pani kobietą bardzo otwartą, towarzyską, aktywną na Facebooku, otoczoną ludźmi, dużo wśród nich jest prawdziwych przyjaciół?

Na pewno jestem osobą otwartą, ale czy towarzyską? Nie wiem. Lubię ludzi, którzy nastrajają mnie optymistycznie, dodają energii, od których mogę się czegoś nauczyć. Nie lubię malkontentów. Mam grupę sprawdzonych przyjaciół, w towarzystwie, których czuję się najlepiej. Kiedyś przyjaźniłam się głównie z mężczyznami, bo są konkretni. Od kiedy założyłam trzy lata temu Klub Modnej Babeczki poznałam fenomenalne kobiety, z którymi mogę zdobywać najwyższe szczyty.

Nie uważa Pani, że dziś jest wszystkiego za dużo, ubrań, kanałów w telewizji, informacji w księgarniach?

Kiedyś bardzo interesowałam się polityką. Oglądałam wszystkie informacje, czytałam wiele artykułów i publikacji na ten temat. Analizowałam. Dziś jest inaczej. Nie włączam telewizji, męczy mnie brak kultury języka, zachowania ludzi. Od szumu informacyjnego wolę rozmowę z synem, który jest doskonałym rozmówcą i obserwatorem. A także z partnerem, dzięki któremu odzyskałam spokój i równowagę. Roztoczył nade mną parasol, który przepuszcza tylko dobre informacje. Wokoło za dużo jest reklam o tym jak poprawić sobie sylwetkę, twarz, odessać tłuszcz, zagęścić włosy, a to nie poprawia jakości życia.

Tak jak duża część inteligentnych, niezależnych kobiet wychowuje Pani samotnie syna, bycie samotną matką to trudna rola?

Nigdy nie byłam samotną matką i nie wychowywałam sama syna. Filip ma fenomenalnego tatę, z którym ma doskonały kontakt. Odziedziczył po nim pasję do sportu i wrażliwość. Jest dla mnie dużym wsparciem i bardzo cenię sobie tą relację.

W czasach kiedy każdy postrzega siebie za indywidualistę ciężko jest stworzyć związek na całe życie ?

Jeżeli go stworzę to odpowiem na to pytanie. Może za kilkanaście lat.

Od czego zależy to, że ktoś lubi czytać, a komuś innemu nie jest to w ogóle potrzebne?

Kulturę czytania wynosi się z domu. Dziecko uczy się przez naśladowanie, a skoro w domu nie ma książek i ich czytanie jest rzadkością, to młody człowiek programuje w sobie ten sam nawyk. Pogłębiony zostaje przez system szkolnictwa, który oferuje bardzo nudne monotonne lektury. Z dzieciństwa pamiętam stale czytająca mamę. Babcia zaprowadziła mnie po raz pierwszy do biblioteki na Osiedlu Energetyki w Kozienicach, gdy byłam małą dziewczynką. .

Jakie książki Pani lubi czytać?

Jako młoda dziewczyna nie znosiłam czytania lektur i tego nie robiłam. Miałam szczęście do polonistek w szkole podstawowej, które zlecały mi czytanie i interpretację poezji, którą uwielbiam do dziś. Pasjami czytałam Zbigniewa Herberta, Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, ale także biografie postaci historycznych i publikacje związane z życiem małp człekokształtnych głównie orangutanów. Mój syn ma to chyba w genach. Czyta dużo, głównie biografie sportowców i współczesnych polityków. Gorzej jest z lekturami.

Pani upodobania się zmieniały?

Oczywiście. Przyszedł czas na Anthonego de Mello, „ Modlitwa Żaby” do dziś jest moją skarbnicą prawd o życiu. Jeśli trafię na pisarza, którego pióro do mnie przemawia czytam wszystko, co wydał. Tak było w przypadku Petera Pezzelli, Grażyny Plebanek, Jerzego Pilcha, Mariusza Szczygła, B.A Paris czy Delia Owens. Czytam także książki autorów, których zapraszam do Biblioteki m.in. Katarzyny Bondy, Jerzego Bralczyka czy Alka Rogozińskiego. Obecnie na tapecie są thrillery psychologiczne.

Co lubi Pan robić w weekendy?

Od wiosny do jesieni wyjeżdżam z moimi koleżankami i zwiedzam bliższe i dalsze zakątki Polski.

W weekendy staram się także poświęcać jak najwięcej swojej uwagi moim najbliższym. Oczywiście nie zapominam o książce, bo o „garach” przypomina mi mój stale głodny nastolatek. Zimę mogłabym przespać.

Co uważa Pani za swój największy sukces w obecnej pracy zawodowej?

W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Kielcach pracuję od roku i chyba największym jak do tej pory sukcesem było zbudowanie relacji ze współpracownikami. Po roku docierania się mogę powiedzieć z satysfakcją, że tworzymy zespół. Patrzymy w podobnym kierunku na promocję czytelnictwa. Oczywiście jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia, ale mam wokół siebie grupę osób, które mają podobną wizję tworzenia nowoczesnej biblioteki.

Jak widzi Pani przyszłość świata i ludzi, optymistycznie, czy uważa, że raczej trudno będzie się ludziom ze sobą porozumieć?

Odpowiem przewrotnie jakbym chciała, żeby nasz świat wyglądał. Ludzie myśląc o wielkich zmianach powinni zacząć od siebie. Zmieniając swoje nastawienie i zachowanie możemy zbudować wielkie rzeczy. Sami sobie komplikujemy proste sprawy dla poklasku, pieniędzy, z próżności. Dobre i wspierające związki z innymi ludźmi sprawiają, że nasze życie staje się bardziej satysfakcjonujące i szczęśliwe. Warto uczyć się budowania dojrzałych relacji. Ważne jest, aby osoby szanowały w sobie to co indywidualne i to co różne oraz koncentrowały się na wydobywaniu z siebie tego, co najlepsze. Zdrowe relacje to takie, w których pomimo tego, że czasem nie jest idealnie, to możemy czuć się komfortowo i dobrze.

Dziękuję za rozmowę

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie