70 litrów wody spadło na metr kwadratowy murawy Areny Kielc, a mimo to sobotni mecz Korony z Pogonią Szczecin rozpoczął się z jedynie 15-minutowym opóźnieniem. Już jednak tydzień przed spotkaniem cały sztab ludzi pracował nad tym, by nie było totalnej klapy, jak 16 października na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdy szlagier Polska - Anglia, trzeba było przełożyć na następny dzień.
Odpowiedzialni za kompromitację w stolicy mogą uczyć się od pracowników Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Kielcach jak działać, by odpowiednio przygotować się na kapryśną aurę.
ŚLEDZILI PROGNOZY, BYLI PRZYGOTOWANI
- Już dużo wcześniej śledziliśmy długoterminowe prognozy pogody i wiedzieliśmy, że szykują się duże opady deszczu, a nawet śniegu. W środę przed sobotnim meczem z Pogonią włączyliśmy podgrzewanie płyty i pracowaliśmy przy niej praktycznie bez przerwy. Wykonaliśmy dodatkowy drenaż - na każdy metr kwadratowy zrobione zostało 400 otworów, które mają dodatkowo odprowadzać nadmiar wody. A tuż przed meczem odbyło się jeszcze piaskowanie najbardziej nasiąkniętych miejsc, pod bramkami. To przyniosło efekty - tłumaczy Jacek Domaradzki z kieleckiego Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, kierownik Areny Kielc.
Na Narodowym na metr kwadratowy murawy spadło w trakcie feralnego wieczora około 45 litrów wody i mecz trzeba było odwołać. W Kielcach spadło 70 litrów i dało się grać.
- W Warszawie główny opad był na pewno intensywniejszy, właściwie rozpoczął się trzy godziny przed meczem, więc spadł na murawę w krótszym czasie. U nas opady zaczęły się o północy, ale byliśmy na nie przygotowani. No i od rana w sobotę pracowaliśmy na murawie. Mamy też ponad 30-centymetrową warstwę nawierzchni, więc to dodatkowy plus. Ta w Warszawie była chyba trzy razy cieńsza - dodaje Domaradzki.
Choć murawa czasami fruwała w powietrzu, gdy walczyli na niej piłkarze Korony i Pogoni, to jednak sobotni mecz mógł się odbyć, gdyż boisko było odpowiednio przygotowane.
(fot. Sławomir Stachura )
MURAWA FRUWAŁA W POWIETRZU
Szef Areny Kielc miał w sobotę nietęgą minę oglądając niektóre scenki wygranego 2:1 meczu. Piłkarze walczyli jak lwy, a kawałki murawy i błota dosłownie fruwały w powietrzu.
- Po końcowym gwizdku sędziego cieszyłem się z naszej wygranej, ale jak popatrzyłem na boisko, to nogi się pode mną ugięły. Od razu jednak wzięliśmy się do roboty i dziś jestem w znacznie lepszym nastroju. Na "piątkach" w polu karnym leży już nowa darń, będziemy też sukcesywnie wymieniać kolejne zniszczone kawałki murawy. Już wcześniej mieliśmy zakupione 100 metrów kwadratowych trawy, by były na takie właśnie sytuacje. W tym tygodniu poprosimy Koronę, by piłkarze nie trenowali na głównej płycie, ale do meczu z Wisłą Kraków w Kielcach, czyli do 11 listopada, na pewno będziemy gotowi - dodaje Domaradzki.
Ludzie z MOSiR wykonali przed meczem wielką robotę, co podkreślał również trener Korony Leszek Ojrzyński.
- Spisali się na piątkę, przygotowali boisko optymalnie, biorąc pod uwagę te fatalne warunki. Za to serdecznie im dziękujemy -mówił po meczu trener Ojrzyński.
- Od tego jesteśmy, by panować nad sytuacją. Ale oczywiście takie słowa bardzo nas cieszą - kończy z uśmiechem Jacek Domaradzki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?