Dorota Kułaga: Pokonaliście zespół, który liczy się jeszcze w walce o awans.
Artur Jagodziński: - I bardzo się z tego cieszymy. Obydwie drużyny miały okazje do zdobycia bramki, ale to my byliśmy skuteczniejsi.
Jak padła zwycięska bramka?
- Po rozegraniu piłki przez Piotrka Rajcę i Sławka Skibę. Piotrek wyszedł sam na sam i z najbliżej odległości umieścił piłkę w siatce.
Pecha miał jeden z pana podopiecznych, który w ostatniej minucie doznał poważnej kontuzji.
- Tak, to był dramat Mateusza Cichonia. Ubyło nam serce drużyny. On włącza się w mecz w pierwszej minucie i do końca gra na sto procent. Miał strasznego pecha, praktycznie dziesięć sekund przed końcem spotkania doznał poważnej kontuzji. Prawdopodobnie jest to zerwanie więzadeł krzyżowych. Czeka go dłuższa przerwa w treningach. Jemu też dedykujemy to zwycięstwo, zresztą Mateusz miał duży wkład w zdobyciu tych punktów.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?