Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autoprezentacja Wiesława Myśliwskiego – książka na 90 urodziny wielkiego pisarza z ziemi sandomierskiej. Przypomina tam niezwykłe historię

Lidia Cichocka
Wiesław Myśliwski
Wiesław Myśliwski
Wiesław Myśliwski, związany z Sandomierzem pisarz, którego każda powieść jest wydarzeniem, 25 marca skończył 90 lat. To z tej okazji wydawnictwo Znak opublikowało książkę „Wiesław Myśliwski. W środku jesteśmy baśnią” - zbiór mów i rozmów wybranych przez samego autora "Widnokręgu" i "Traktatu o łuskaniu fasoli".

Jak wiadomo Wiesław Myśliwski o prywatnym życiu mówi niewiele, nigdy nie pisał dziennika, nie zgadza się na wywiad-rzekę, bo jak wyjaśnia: to, co miał do powiedzenia, napisał. Jednocześnie zastrzega, że żadna jego książka nie jest autobiograficzna.

Wiedząc o tym, tym bardziej docenimy ostatnie wydawnictwo: ta lektura pozwala lepiej poznać autora, jego poglądy na literaturę, proces tworzenia, ale także te intymne wspomnienia dotyczące dzieciństwa i młodości, a więc czasów, kiedy Wiesław Myśliwski mieszkał na ziemi świętokrzyskiej.

Urodził się w Dwikozach koło Sandomierza w 1932 roku i tu wrócił wraz z rodzicami ze Starachowic, gdzie spędził kilka przedwojennych lat. Lat, które wspomina jak raj na ziemi. To tam razem z mamą, która była fanką kina, oglądał, chociaż nie było to dozwolone, filmy w kinie „Strażak”. Sceny z „Pani Walewskiej” z Gretą Garbo czy „Kuriera carskiego” pamięta do dzisiaj.

Wraca również do czasów wojennych, lat w Dwikozach, bo u babci na wsi było bezpieczniej, łatwiej o jedzenie. Pobyt u dziadków pozwolił mu poznać realia wiejskiego życia, nasiąknąć opowieściami snutymi po chałupach. Wiele z tych historii pojawia się na kartach jego powieści. Czytając wywiady można odszukać te, które wydarzyły się naprawdę: o żydowskich sąsiadach z Dwikóz, zastrzelonym przez Niemców partyzancie, masowych egzekucjach. Wojna zmuszała dzieci do szybkiego dorastania.

Myśliwski często wspomina ojca, oficera w Wojsku Polskim, który prawdopodobnie był w carskiej Białej Gwardii, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, ale Rosjan kochał. I kiedy pod koniec sierpnia 1944 roku Armia Czerwona weszła na tereny przyczółka sandomierskiego wykorzystał to, że świetnie mówił i pisał po rosyjsku. Dzięki temu rodzina miała co jeść a on, ponieważ był chory na serce, lekarstwa. Przyszły pisarz podobnie jak Piotruś z „Widnokręgu” chodził do Rosjan po jedzenie, z wiadrem, w które dostawał zupę.

Wraz z innymi przeżył artyleryjskie kanonady, krycie się w dołach i piwnicach, przemarsze nacierających i wycofujących się wojsk, front zatrzymany 3 kilometry od wsi. Wiele z tych przeżyć przywoływał w swoich książkach.

Po wojnie został uczniem sandomierskiego Collegium Gostomianum. Do historii szkoły przeszła zabawa z udziałem saksofonisty, którego Wiesław Myśliwski ściągnął z Ostrowca Świętokrzyskiego. Jego marzeniem była orkiestra taka jak Glenna Millera, którą widział na filmie „Serenada słońca”, bo przecież nie minęła mu fascynacja kinem. Także w Sandomierzu chodził na wszystkie dostępne filmy a że wiele było amerykańskiej produkcji to polubił swing i jazz.

Miał 17 lat, kiedy poznał i zakochał się w obecnej żonie Wacławie. Oboje byli doskonałymi uczniami, on lubił nauki ścisłe, ona humanistyczne. To za jej namową, kiedy nie przyjęto go na budowę okrętów na politechnice, zdecydował się jechać wraz z nią do Lublina by na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim studiować polonistykę. I chociaż nudził się przez pierwsze lata wytrwał.

Dzisiaj podkreślając, że od 1949 roku są razem, twierdzi, że najważniejsza w życiu jest miłość. Pisarz tłumaczy, że ta prawdziwa nie bierze kogoś w posiadanie i wymaga nieprawdopodobnej wzajemnej ufności.

Tłem do opisywanej w powieściach Myśliwskiego miłości jest oczywiście Sandomierz. Ukochanego miasta w jego książkach jest bardzo wiele. W ostatniej powieści nawet tytuł nawiązuje do charakterystycznego i bardzo znanego miejsca - „Ucho igielne” to furta u dominikanów. I chociaż pisarz od dawna mieszka w Warszawie tu bywał częstym gościem. Zawsze na spotkania z nim przychodziły tłumy. Jest honorowym obywatelem Sandomierza i Kielc.

Niestety, teraz po pandemii, szansa na spotkanie z Wiesławem Myśliwskim jest niewielka, dlatego tym bardziej warto sięgnąć po książkę „W środku jesteśmy baśnią”. To sam Wiesław Myśliwski dokonał wyboru tekstów tworząc niezwykłą autoprezentację.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie