MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o owczarka, radny gminy Łączna kontra fundacja prowadzona przez wdowę po znanym aktorze

Mateusz Bolechowski
Mateusz Bolechowski
Fundacja Pan i Pani Pies, prowadzona przez Agnieszkę Kowalską, wdowę po znanym aktorze Macieju Kozłowskim, zaopiekowała się owczarkiem, znalezionym w Suchedniowie. Kiedy po odbiór psa zgłosił się właściciel, rozpoczęła się batalia o zwierzę. Sprawa trafiła do prokuratury.

Fundacja Pan i Pani Pies imienia Maćka Kozłowskiego z siedzibą w Gąsawach Plebańskich między Skarżyskiem – Kamienną i Szydłowcem, zajmuje się ratowaniem psów – bezpańskich, chorych, także źle traktowanych przez właścicieli. Prowadzi ją Agnieszka Kowalska, wdowa po znanym aktorze. Ostatnio opublikowała na fundacyjnej stronie wpis, który wstrząsnął wieloma osobami. Poszło o owczarka niemieckiego, znalezionego kilka dni temu na stacji paliw w Suchedniowie. „Ogromny owczarek długowłosy, wychudzony, półżywy ze zmęczenia zdecydował się na desperacki krok – położył się w drzwiach tarasując sobą wejście. Leżał tak bez życia i czekał na pomoc” - napisała Agnieszka Kowalska.

Pies trafił do mieszkanki Skarżyska – Kamiennej, zorganizowano zbiórkę pieniędzy na ratowanie zwierzęcia. „Sporo zebrano na leczenie, bo pies był bez szans, zważywszy dodatkowe zagrożenie okoliczną mordownią o nazwie Baros (to schronisko w Suchedniowie – red.)” - napisano na stronie fundacji. Ludzie podarowali na ten cel prawie dwa tysiące złotych. Psa zawieziono do weterynarza, który miał stwierdzić liczne zmiany skórne oraz poważną infekcję uszu, oraz inne schorzenia. Owczarka zaczipowano i nazwano Judo. Jak twierdzi autorka wpisu, wymaga on „cierpliwego i skomplikowanego leczenia, specjalistycznego odżywiania oraz przebywania w cieple lub przynajmniej zabezpieczenia odpowiednim ubrankiem”. Wstrząsająca historia, pod którą umieszczono dane do wpłat, poruszyła wiele osób. Post udostępniono ponad 600 razy. Posypały się komentarze pod adresem właściciela psa. Na przykład pani Joasia napisała „Im większe bydle i prymityw tym większa arogancja. Wsadziłabym sołtysa to tej budy w z małym otworem dla przykładu”. I to wcale nie najdosadniejszy z wpisów.

Po niedługim czasie pojawił się właściciel psa, chcąc go odebrać. Fundacja się nie zgodziła, między innymi z tego powodu, że nie daje psów „do kojca i budy”. Mężczyzna miał nieaktualną książeczkę psa i to bez zdjęcia. Jak relacjonuje Agnieszka Kowalska, właściciel owczarka, jak się okazuje radny i sołtys w jednej osobie, ponoć zastrasza kobietę opiekującą się znalezionym zwierzęciem. Wzywa policję, która siłą próbuje wkroczyć na posesję prywatnej osoby u której pies przebywał. Podobno robi się zbiegowisko i przepychanka. Interweniuje prawnik, pies zostaje na miejscu. „Jesteśmy pod wrażeniem zaangażowania policji w sprawę tego jednego psa. Dotychczas nie reagowała tak ochoczo. Jeśli trzeba przyjechać do psa z wypadku, należy dzwonić do gminy albo do zarządu dróg. Co innego, kiedy o psa upomina się pan radny…” pisze działaczka fundacji Pan i Pani Pies.

Aspirant Jarosław Gwóźdź ze skarżyskiej policji informuje, że w tej sprawie trwają czynności wyjaśniające. - Otrzymaliśmy interwencję od mieszkańca gminy Łączna. Twierdzi, że w grudniu z jego posesji uciekł pies, teraz jego zdjęcie córka znalazła w internecie. Na miejsce, gdzie znajdował się owczarek, pojechał właściciel wraz z mundurowymi. - Odmówiono wydania psa. Jednym z funkcjonariuszy był przewodnik psa. Jego zdaniem zwierzę wykazywało oznaki przywiązania do swojego pana – mówi rzecznik skarżyskiej policji.

Ustaliliśmy, że radnym – sołtysem, o którym mowa, jest Sławomir Litwiński, emerytowany oficer straży pożarnej, wieloletni radny gminy Łączna, sołtys wsi Podłazie. - Nasz pies nazywa się Nero, był w rodzinie od 9 lat. Przez ostatnie cztery był leczony. Zginął w grudniu i już straciłem nadzieję, że wróci. Szukaliśmy go w okolicy, bez skutku. Sądziłem, że wpadł we wnyki kłusowników i pogodziłem się ze stratą. Ale córka znalazła jego zdjęcie i ogłoszenie w internecie. Kiedy pojechałem na miejsce, Nero zaczął się łasić. Chciał wrócić do domu. Nie oddano mi go, choć dwukrotnie próbowałem odzyskać psa. Zgłosiłem do prokuratury zawłaszczenie mojego psa – mówi Sławomir Litwiński. Jego zdaniem fundacja chce zarabiać na psie, zbierając pieniądze na jego leczenie. Zamierza odzyskać Nero.

Rozmawialiśmy z Agnieszką Kowalską. Uważa, że Sławomir Litwiński porzucił swojego owczarka, bo jest chory. Podkreśla, że nigdzie nie ma informacji o tym, że go szukał. Zapowiada, że nie odda psa bez walki i zgłosi sprawę do prokuratury, o porzucenie zwierzęcia. Będziemy śledzić losy tej sprawy. Ma ona jeszcze jeden wątek. Autorka wpisu schronisko psów Baros w Suchedniowie nazwała „mordownią”. Co na to właściciel? - Odkąd przestaliśmy jej płacić za każdego adoptowanego psa, ta pani regularnie nas pomawia, nasyła różne instytucje. Działamy od lat, kontrole mamy dwa razy w kwartale, była nawet Najwyższa Izba Kontroli. Działamy zgodnie z prawem i dbamy o nasze psy – mówi Maciej Glijer.

od 12 lat
Wideo

Nowy pistolet MPS z Fabryki Broni "Łucznik"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie