Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barszcz Sosnowskiego w Świętokrzyskiem. Nieskutecznie walczą z groźną rośliną

Izabela Mortas [email protected]
Sygnały o występowaniu barszczu w regionie wciąż napływają. Gminy interweniują, ale nieskutecznie. - Potrzebe są wspólne działania - radzi ekspert.

Stwórzmy mapę

Barszcz Sosnowskiego w Świętokrzyskiem. Nieskutecznie walczą z groźną rośliną

Stwórzmy mapę

Tworzymy mapę miejsc w regionie, gdzie istnieje zagrożenie występowania barszczu Sosnowskiego. Prosimy o nadsyłanie takich informacji na adres [email protected]. Wspólnie stwórzmy mapę zagrożeń. Więcej na www.echodnia.eu

ZOBACZ także:
"Wiosną spróbujemy zlikwidować go środkami chemicznymi". Wycinka barszczu Sosnowskiego na Pomorzu

(dostawca: TVN24/x-news)

Wzdłuż Opatówki w gminach Opatów, Lipnik, Dwikozy, Wilczyce oraz w Końskich nad wodami - potwierdziły się kolejne sygnały o występowaniu barszczu Sosnowskiego w regionie. W gminach Zagnańsk i Miedziana Góra zagrożenia nie ma - w miejscach, o których informowaliśmy, rośnie dzięgiel albo barszcz zwyczajny, gatunki niegroźne dla człowieka.

Nieskuteczne działania

Choć w wielu gminach podejmuje się działania mające na celu pozbycie się rośliny, interwencje często ograniczają się do informowania o konieczności jej usunięcia przez właścicieli prywatnych działek. W powiecie opatowskim problem wydaje się poważny - chwast zaatakował tereny wzdłuż rzeki Opatówki, z których ciężko wyplenić inwazyjny chwast. W gminie Lipnik interweniowano, zobowiązując do wycięcia rośliny właścicieli działek, w tym Świętokrzyski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach.

- Chwast znajduje się nie tylko na terenie koryta rzeki, lecz także obok, na działkach prywatnych. Aby do niego dotrzeć i cokolwiek z nim zrobić, musielibyśmy przeprawić się przez gęstwiny groźnej rośliny, co nie jest bezpieczne. W tym miejscu potrzebne są działania kompleksowe i według nas powinna nadzorować je gmina, która może pozyskać na to fundusze - mówi Tomasz Dudkowski, kierownik działu realizacji robót utrzymaniowych w zarządzie.

Takich sytuacji w regionie jest więcej, co oburza zaniepokojonych mieszkańców.

- Urzędnicy niestety podchodzą do problemu terytorialnie i zapominają, że barszcz rozsiewa się z jednego kwiatostanu i nie zna granic. Jeżeli nie będzie współpracy między gminami, właścicielami działek prywatnych - tego barszczu nigdy nie zwalczymy - ocenia jeden z Czytelników.

I trudno nie przyznać mu racji. Choć w naszym województwie ogromnego problemu jeszcze nie ma, działania samorządów, a właściwie ich słaba skuteczność, mogą doprowadzić do tego, że za kilka lat roślina niezwykle się rozprzestrzeni.

- Jeden chwast niesie za sobą około 2 tysięcy nasion, co skutkuje szybkim jego rozrastaniem się. Jeśli nie robi się z nim nic w ciągu roku, jego przyrost w następnym osiąga 100, nawet 200 procent. Co więcej, jedna roślina może trwać nawet około 7 lat, sprzyjają jej wody, lasy i nieużytki na terenach podmokłych - ocenia Jerzy Jaskiernia, kierownik projektu Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego".

Im się udało

W Małopolsce, gdzie barszcz Sosnowskiego porasta ponad 200 hektarów ziemi, opracowano metodę walki z uporczywym chwastem, który udało się zniszczyć już w około 40 procentach. To dzięki pierwszemu pilotażowemu programowi "Środowisko bez barszczu Sosnowskiego", który objął 30 gmin o łącznej powierzchni 134 hektarów w Małopolsce. Przewodniczy mu zespół naukowców z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Jak udało usunąć się ogromne połacie niebezpiecznego chwastu? - Żeby pozbyć się barszczu, trzeba zrobić to wspólnymi siłami, powołać instytucję centralną, która przejmie nad tym kontrolę w całym województwie. Rozproszone działania gmin niewiele dadzą, bo roślina będzie się rozprzestrzeniać - mówi Jerzy Jaskiernia.

Roślinę poskromić można, stosując mechaniczne i chemiczne środki. - Jak barszcz tylko się pojawi, ścinamy go. Ponadto, jeśli jest możliwość wjazdu sprzętem, używamy ciągnikowego opryskiwacza zawieszanego albo plecakowego z silnikiem. Nad rzeką rezygnujemy z silnika, aby nie zanieczyszczać wody i stosujemy działanie ręczne - do każdej rośliny przykładamy lancę, która ma składać się do szyjki korzeniowej rośliny, co doprowadzi do obumarcia rośliny. To bardzo żmudna praca, ale przynosi efekty - zapewnia Jerzy Jaskiernia.

Usunięcie chwastu to praca długoterminowa. Zajmuje od 2 do 5 lat, bywa że i dłużej. Ważne są systematyczne opryski - co najmniej dwa razy w roku, a także konsekwentne wycinanie rośliny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie