Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez bramek w meczu Nidy z Moravią. Trzeci z rzędu remis pińczowian

/bb/
Nie udał się rewanż pińczowskiej Nidzie za jesienną porażkę z Moravią Morawica. W sobotę, 22 kwietnia, w Pińczowie gospodarze w meczu 25 kolejki IV ligi świętokrzyskiej zremisowali 0:0, i to dość szczęśliwie. Całą drugą połowę grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Piotra Gajdy.

TS 1946 Nida Pińczów - Moravia Morawica 0:0
Nida: Nawrot – Dudzik, Zygan, Szafraniec, Motyl (60. Kempkiewicz) – Ciacia, Mika, Łuszcz (65. Karasek), Nogacki (70. Dylawerski), Gajda – Piwowar.
Moravia: P. Kubicki – Miszczyk, B. Młynarczyk, Radomski, Wójcik – Czekaj (46. Bęben), K. Kubicki, Michał Zawadzki, Dziewięcki (82. Piecyk) – Pamintasu.
Sędziował: Michał Jagieła.

Spotkanie można określić jednym słowem: walka. Nie brakowało bowiem starć, wślizgów i ofiarnych wybić piłki spod nóg przeciwnika. Po części wynikło to z pogody, bo wiał silny wiatr, który hamował wszystkie górne piłki. Okazji na zdobycie bramki obie drużyny wypracowały sobie bardzo mało. Dlatego też w pierwszej połowie najwięcej emocji mieliśmy w 40 minucie, kiedy sędzia Michał Jagieła pokazał „czerwień” Piotrowi Gajdzie za kopnięcie przeciwnika.

- To była niesłuszna czerwona kartka. Piotrek mówił później w szatni, że chciał szybko wznowić grę, a że zawodnik gości właśnie odkopywał piłkę, to trafił w jego nogi – mówi Cezary Ruszkowski, trener Nidy. Dodajmy, że jesienią w meczu Moravii z Nidą Piotr Gajda również zobaczył czerwony kartonik.

Było to kluczowe wydarzenie w meczu, bo od tego momentu Nida skupiła się przede wszystkim na tym, by gola nie stracić. Mało brakowało, a nie udałoby się to jeszcze przed przerwą. Sędzia jednak dopatrzył się pozycji spalonej i nie uznał bramki Jakuba Pamintasu. Ponoć niesłusznie, bo nawet niektórzy kibice z Pińczowa twierdzili, że arbiter się pomylił.

W drugiej odsłonie piłkarze Nidy zagrali żywiej. Więcej biegali, mocniej walczyli, a także próbowali grać pressingiem. Dzięki temu nie było widać, że grają o jednego zawodnika mniej. Znów jednak szwankowała skuteczność, bo bramkarz Moravii nie musiał się sprężać, żeby uchronić swoją ekipę od porażki. To raczej jego vis-a-vis – Michał Nawrot – był częściej niepokojony. Najlepszą sytuację, by go pokonać, miał w 87 minucie Jakub Pamintasu, ale będąc na wprost bramki uderzył z 16 metrów ponad poprzeczką.

- Celem było zwycięstwo i trzy punkty. Nie udało się, co traktujemy jak porażkę. Bo inaczej tego nazwać nie można. Owszem, biorąc pod uwagę to, że większą część meczu graliśmy w osłabieniu, ten punkt trzeba szanować, jednak nasza sytuacja tabeli jest taka, iż nas mogą zadowalać tylko wygrane – podkreśla Cezary Ruszkowski.

- Był to typowy mecz walki. Na to, że zakończył się 0:0, wpłynął między innymi arbiter, który niesłusznie nie uznał nam bramki. W ogóle słabo sędziował zawody, pokazał kilka niepotrzebnych kartek. Natomiast my z remisu się cieszymy, bo dla nas taki wynik wyjazdowy nie jest zły – komentuje Marek Bęben, trener Moravii.

Dla Nidy Pińczów był to trzeci kolejny remis, w tym drugi z rzędu bezbramkowy. W następnej kolejce pińczowianie zagrają na wyjeździe ze Spartą Kazimierza Wielka (mecz w niedzielę, 30 kwietnia), a Moravia podejmie u siebie Unię Sędziszów (spotkanie również w niedzielę, 30 kwietnia).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie