Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biomasa zaprowadziła ich na skraj bankructwa. Ludziom grożą zwolnienia

Przemysław CHECHELSKI
W czwartek na drogę w Klemencicach wyszło około 100 osób.
W czwartek na drogę w Klemencicach wyszło około 100 osób. Przemysław Chechelski
Producenci biomasy blokowali w czwartek krajową siódemkę w Klemencicach koło Wodzisławia. - Nie chcemy stwarzać problemów kierowcom. Chcemy, by ktoś nas usłyszał - mówili protestujący.
Producenci biomasy wyjechali również ciężkim sprzętem.

Producenci biomasy wyjechali również ciężkim sprzętem. Przemysław Chechelski

Producenci biomasy wyjechali również ciężkim sprzętem.
(fot. Przemysław Chechelski)

Ponad 100 osób blokowało w czwartek krajową siódemkę w miejscowości Klemencice w gminie Wodzisław. Wśród nich byli producenci biomasy, ich pracownicy oraz osoby sprzedające im słomę. Z dnia na dzień grupy energetyczne zerwały z nimi długoletnie umowy i przestały odbierać wyprodukowaną biomasę. Teraz produkcja jest wstrzymana, ludziom grożą zwolnienia. A wszystko, jak to w naszym kraju bywa przez "chory system".

LEPIEJ PŁACIĆ KARY NIŻ PRODUKOWAĆ...

Zgodnie z polskim prawem, każdy producent lub sprzedawca energii musi uzyskiwać pewien jej procent ze źródeł odnawialnych i legitymować się świadectwami pochodzenia, tak zwanymi zielonymi certyfikatami. Jeżeli ich nie posiada, może je kupić. Natomiast, jeśli tego nie zrobi, musi zapłacić tak zwaną opłatę zastępczą na rzecz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, czyli po prostu karę. Czyli ci, którzy produkują za dużo zielonej energii, mogą sprzedać certyfikaty, tym, którzy produkują jej za mało, lub wcale.

Rynkowa cena "zielonych certyfikatów" początkowo była porównywalna z wysokością opłaty zastępczej - wynosiła około 280 złotych za MWh (megawatogodzinę) wyprodukowanej energii, jednak od wielu miesięcy kurs "zielonych certyfikatów" systematycznie spada. Ostatnio nawet do poziomu poniżej 100 złotych. Tymczasem specjaliści wskazują, że gdy cena certyfikatów jest niższa o około 140 złotych, dodawanie biomasy do instalacji współspalania przestaje się w ogóle opłacać. Jednym słowem korzystniejsze dla producentów energii jest płacenie kar do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska niż produkcja energii przy udziale biomasy.

MIAŁO BYĆ PIĘKNIE

- 5 lat temu zainteresowanie rynkiem biomasy było bardzo duże. Do nas przychodziły grupy energetyczne. Zachęcały, byśmy produkowali więcej. Wskazywały nam banki, które dadzą nam kredyty na rozwój produkcji. Na podstawie umów wieloletnich, które dostawaliśmy, a były one podpisane czasami na dziesięć lat, bez problemu dawano nam kredyty. Po kilku latach, w ciągu jednego dnia wszystko padło i przestaliśmy komukolwiek sprzedawać. Zerwano z nami umowy. Nikt nie dał nam odszkodowań - mówi Piotr Kowalewski, ze stowarzyszenia Polska Biomasa.

- Wzięliśmy również dotacje z Unii Europejskiej. Jest jednak warunek, że musimy produkować co najmniej przez pięć lat. Tymczasem teraz związano nam ręce. Nie wiem, czy trzeba będzie oddawać te dotacje…? - zastanawia Kowalewski.

WSZYSCY W PLECY

W podobnej sytuacji jest Łukasz Bronkowski, właściciel firmy produkującej biomasę z Klemencic w gminie Wodzisław. Kilka tygodni temu z dnia na dzień odbiorca zerwał z nim umowę.

- W tej chwili zawieszona jest produkcja, pracownicy są na urlopach, po czym jeśli sytuacja się nie zmieni będą zwolnienia - rozkłada ręce Łukasz Bronkowski. Jak jednak twierdzi straci na tym nie tylko on i jego pracownicy, ale również rolnicy, od których rocznie skupował około sześć tysięcy ton słomy.

- Gdy zaczynałem produkcję, znaczna część rolników zainwestowała razem ze mną. Wzięli dotację na prasy, przyczepy do przewozu bali. Teraz ten sprzęty trzeba będzie sprzedać, nie wiem czy również zwracać dotacje? Jeśli sytuacja się nie zmieni, ja słomy przyjmował nie będę. W całej Polsce pracą może straci około 30 tysięcy ludzi bezpośrednio powiązani z produkcją - dodaje Łukasz Bronkowski.

W czwartkowej blokadzie uczestniczyli również pracownicy firm produkujących energię. - Mam dwoje dzieci na utrzymaniu, żona nie pracuje. Pół roku temu straciłem poprzednią pracę. Udało mi się tutaj zatrudnić i znowu mogę być bezrobotnym - mówi pracownik Łukasza Bronkowskiego.

"Biomasa to miejsca pracy” – takie między innymi hasła można było przeczytać na transparentach.

"Biomasa to miejsca pracy” – takie między innymi hasła można było przeczytać na transparentach. Przemysław Chechelski

"Biomasa to miejsca pracy" - takie między innymi hasła można było przeczytać na transparentach.
(fot. Przemysław Chechelski)

RECEPTA?

- Stoimy w jednym szeregu z grupami energetycznymi, które skupują od nas biomasę. One też przygotowały linie produkcyjne do spalania peletu. Wydały na ten cel pieniądze - mówi Piotr Kowalewski.

Jak twierdzi, ma pomysł na rozwiązanie problemu. - Na koncie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska jest ponad 3 miliony złotych pochodzących z kar zapłaconych przez producentów energii za nie posiadanie zielonej karty. Proponujemy, by część tych pieniędzy przeznaczyć na wykup nadmiaru certyfikatów. To pozwoli nam przeczekać do powstania nowej ustawy - mówi Piotr Kowalewski.

CHCĄ, BY ICH KTOŚ USŁYSZAŁ

W czwartek w całym kraju zorganizowanych zostało sześć blokad. Ta w Klemencicach na krajowej siódemce przebiegała bardzo spokojnie. Protestujący chodzili po przejściu dla pieszych i co kilkanaście minut przepuszczali auta. Nad porządkiem czuwała jędrzejowska policja.

- Nie chcemy stwarzać problemów kierowcom. Chcemy, by ktoś nas usłyszał. Byliśmy protestować w Warszawie, nie przyniosło to jednak efektu - mówi Piotr Kowalewski.

Efekt całego zamieszania, jeśli rząd nie podejmie szybko kroków, może być jednak taki, że producenci polskiej biomasy za kilka tygodnie zbankrutują, zamkną swoje działalności, zwolnią ludzi, a za kilka miesięcy trzeba będzie sprowadzać pelet z zagranicy. Czy o to w tym wszystkim chodzi…?

Protestujący blokowali drogę kilka godzin. W międzyczasie mogli posilić się z kuchni polowej.

Protestujący blokowali drogę kilka godzin. W międzyczasie mogli posilić się z kuchni polowej. Przemysław Chechelski

Protestujący blokowali drogę kilka godzin. W międzyczasie mogli posilić się z kuchni polowej.
(fot. Przemysław Chechelski)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie