Bliżyński zbiornik nareszcie otwarty. W inauguracyjnych zawodach zwycięzca złowił dziesięć kilogramów ryb

Wyniki zawodów

Sporego karpia złowił także Mariusz Walachnia, wójt Bliżyna.

Wyniki zawodów

Kadeci: 1. Łukasz Ozan. Juniorzy: 1. Piotr Kuszewski, 2. Piotr Kołodziej, 3. Kamil Bilski. Seniorzy: 1. Rajmund Adamczyk, 2. Tomasz Osóbka, 3. Arkadiusz Markot, 4. Michał Mastalerz, 5. Andrzej grabowiecki, 6. Wiesław Durlik, 7. Mieczysław Woźniak, 8. Tymoteusz Osóbka.

Na ten dzień bliżyńscy wędkarze czekali ponad 10 lat, odkąd powódź zniszczyła stary zalew. Teraz jest większy i piękniejszy, po napełnieniu wodą Polski Związek Wędkarski zarybił go wieloma gatunkami. Ale amatorzy wędkowania musieli uzbroić się w cierpliwość.

Dopiero w ostatnią niedzielę zbiornik udostępniono członkom Polskiego Związku Wędkarskiego. Wczesnym rankiem blisko pół setki miejscowych wędkarzy zebrało się, by odbyć pierwsze zawody o tytuł Mistrza Koła. Po rozlosowaniu stanowisk zaczęto nęcić, a wkrótce i łowić. Wśród zawodników najstarszy był 83 - letni Andrzej Hozer. A także wójt Mariusz Walachnia, który dopiero co dał się przekonać do tego pięknego sportu.

RYBY BRAŁY

Większość osób na brak brań nie narzekała. W ciągu jednej, dwugodzinnej tury, pewien wędkarz złowił ponad dziewięć kilogramów ryb! Junior Piotr Kuszewski wyholował okazowego, mierzącego 45 centymetrów jazia. Największą rybą zawodów był ważący ponad cztery kilogramy karp. Wójt Walachnia teżs przeszedł bojowy chrzest. W pierwszej turze złapał co prawda tylko dwa małe okonki, za to w drugiej pokonał pokaźnego karpia i przegrał pojedynek z kolejną, dużą rybą. Mistrzem koła w kategorii kadetów został Łukasz Ozan, wśród juniorów wspomniany Piotr Kuszewski, a w seniorach Rajmund Adamczyk. - Łowiono głównie na pinkę. Ważny był dobór przynęt i zanęt. Świadczy o tym fakt, że jedni łowili dużo, inni zawodnicy nie mogli doczekać się brania - mówi Tomasz Pela, kapitan sportowy koła Polskiego Związku Wedkarskiego w Bliżynie.

Brzegi bliżyńskiego zalewu w niedzielę obsiedli wędkarze.

SZANOWAĆ WODĘ

Zawody rozegrano "na żywej rybie", to znaczy, że po zważeniu wszystkie zostały wypuszczone. - Tak już zostanie. Podchodzimy nowocześnie, chcemy zaszczepić ideę no kill. Trzeba wypuszczać ryby, bo nasz zbiornik jest niewielki i łatwo go przełowić. 1 czerwca organizujemy zawody dla dzieci, też "na żywej" - wyjaśnia Tomasz Pela. Niestety, to podejście nie jest powszechne. Nad zalewem każdego dnia wędkują dziesiątki osób. Straż rybacka codziennie ich kontroluje, ale zdaniem naszego rozmówcy powszechne jest "mięsiarstwo". Mięsiarzami nazywani są ci, którzy zjadają wszystkie wymiarowe ryby. - Dziwię im się, te same osoby przesiadują nad zalewem dzień w dzień i codziennie zabierają do domu ryby. Można wziąć jedną na jakiś czas, ale nie non stop - denerwuje się Tomasz Pela, podkreslając, że celują w tym wędkarze ze Skarżyska, którzy stanowią większość łowiących w Bliżynie. Podczas ostatniej kontroli na 30 osób 28 to skarżyszczanie. Dodajmy, problem przeławiania nowych zbiorników to nie bliżyński wyjątek. Dzieje się tak w każdym miejscu Polski.