Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Wenta: Chodzi o to, żebyśmy nie zwariowali

Paweł KOTWICA [email protected]
- Najważniejszy jest cel, a nie piękno gry – mówi Bogdan Wenta.
- Najważniejszy jest cel, a nie piękno gry – mówi Bogdan Wenta. Fot. Sławomir Stachura
- Chodzi o to, żebyśmy nie zwariowali, żebyśmy pamiętali, że gramy z przeciwnikiem, a nie ze sobą, żeby świadomość historyczności ewentualnego awansu nie spętała naszym zawodnikom rąk i nóg - mówi przed niedzielnym, rewanżowym meczem 1/8 Ligi Mistrzów z węgierskim Pick Szeged, trener piłkarzy ręcznych Vive Targi Kielce, Bogdan Wenta. Początek spotkania w Hali Legionów o godzinie 17.

Paweł Kotwica: *Wierzy pan w powiedzenie "do trzech razy sztuka"?

Bogdan Wenta: - To nasze trzecie podejście do najlepszej ósemki w piątym roku mojej pracy tutaj. Na HSV Hamburg byliśmy wtedy jeszcze za słabi, w ubiegłym sezonie z Cimosem Koper powinniśmy sobie poradzić, nie udało się, ale wyciągnęliśmy wnioski. Pamiętajmy, że nadal nie mamy wielu zawodników, którzy przeszli ten etap rozgrywek, Ligę Mistrzów wygrywali Uros Zorman i Venio Losert. Mnie jako zawodnikowi udawało się zdobywać jakieś puchary czy grać w finałach, ale jako dla trenera to też są nowe doświadczenia.

*Pewnie macie świadomość, że stoi przed wami zadanie niezmarnowania ośmiu miesięcy pracy. Bo odpadnięcie na tym etapie Ligi Mistrzów będzie traktowane jako duża porażka, cel był jasny - co najmniej czołowa ósemka.

- To dla nas mecz o wszystko, o nasze marzenia i całą pracę, którą wykonaliśmy w tym sezonie. Widzę pewną analogię do ubiegłorocznych meczów z Cimosem, które graliśmy na tym samym etapie rozgrywek. W pierwszym meczu mieliśmy dużą szansę wygrać kilkoma bramkami, a wygraliśmy jedną, tak jak teraz Pick z nami. W rewanżu też mieliśmy swoje szanse, ale przegraliśmy wyżej i odpadliśmy. To negatywne rozstrzygnięcie było dla nas pozytywnym doświadczeniem, sporo nas nauczyło. Odpowiedzialność, jaka na nas ciąży, jest duża. Cała nasza grupa zdaje sobie sprawę, przed jaką ogromną szansą stoimy. Chodzi o to, żebyśmy nie zwariowali, żebyśmy pamiętali, że gramy z przeciwnikiem, a nie ze sobą, żeby świadomość historyczności ewentualnego awansu nie spętała naszym zawodnikom rąk i nóg.

*Porażkę tylko jedną bramką w pierwszym meczu uznał pan za szczęśliwą.

- W pierwszych spotkaniach 1/8, poza meczami Barcelony i Hamburga, które potwierdziły swoje aspiracje do Final Four i wysoko wygrały, wszystkie pozostałe odbywały się w bardzo wąskiej przestrzeni i były wyrównane. To pokazuje, że na tym etapie nie ma już "ogórków". Nasza sytuacja w pewnym momencie meczu w Szeged była dramatyczna, graliśmy sześć minut w osłabieniu, bo dostawaliśmy karę za karą, Pick wypracował cztery bramki przewagi i wydawało się, że wygra jeszcze wyżej. A jednak ostatecznie mieliśmy szansę nawet na remis. Ostatnie minuty, w których tylko my zdobywaliśmy gole, pokazały, że potrafimy połączyć szczelną obronę ze skutecznym atakiem, a mieliśmy z tym problem przez niemal cały mecz. Teraz takiej gry oczekuję przez 60 minut.

*Po 10 wygranych meczach w grupie, ten pierwszy w fazie play off był chyba jednak waszym najsłabszym?

- Można to różnie interpretować. Trzeba wziąć pod uwagę, na jakim poziomie zagrał przeciwnik. Po drugie było sporo sytuacji dobrze rozwiązanych, ale źle wykończonych rzutowo, albo ktoś popełnił błąd techniczny. Tych błędów było sporo, ale statystyki czasem kłamią. Teraz trzeba się skupić, przyłożyć i skończyć te sytuacje. Mecz to wiele pojedynków dwóch facetów stojących naprzeciwko siebie, a tych jest po sześciu w każdym zespole plus bramkarze, którzy mają tym z pola ratować tyłki. I chyba najważniejsza sprawa - możemy zagrać jeszcze gorzej niż w pierwszym meczu, ale jak wygramy dwiema bramkami to chyba wszyscy będziemy zadowoleni. Najważniejszy jest cel, a nie piękno gry.

*Jakiego meczu w niedzielę pan się spodziewa?

- To jest nasz teren, nasi kibice, nasza hala, nasz zamek, ale przyjedzie przeciwnik, który będzie chciał go zdobyć. Musimy wykazać jeszcze więcej agresji, nie możemy się cofać nawet na krok, ale trzeba pamiętać o szacunku dla przeciwnika. Przy wsparciu naszych kibiców wszystko jest realne. To jest tylko jedna bramka do odrobienia i aż jedna bramka. Ale trzeba też umieć czerpać radość i przyjemność z tego, że nie stoi się przed łatwym zadaniem, a przeciwnik zrobi wszystko, żeby nam je jeszcze utrudnić.

*Pick zagra bez dwóch kontuzjowanych zawodników, najlepszego strzelca Frantiszka Szulca i podstawowego obrońcy, Alena Blazevicia. Na ile to zwiększa wasze szanse?

- Ten byk, który jest maskotką klubu z Szeged, ciągle biega i jest groźny, mimo że te dwa "rogi", o których pan wspomniał, mu odcięto. Mam nadzieję, że kielecki dzik będzie mocniejszy (śmiech).

*Jaka jest szansa na to, że zagrają Tomasz Rosiński i Manuel Strlek, którzy od dłuższego czasu leczyli kontuzje, ale lekarze już pozwolili na ich powrót do gry?

- To, że są do mojej dyspozycji nie znaczy, że wyjdą na boisko. Może Manuel... On już nieźle wygląda na treningach, więcej w nich uczestniczy, jego ręka wygląda na całkowicie sprawną, nawet "wkrętki" już dobrze rzuca. A "Rosa" jest jeszcze bez formy, jego dojście do dyspozycji meczowej trochę potrwa. Dlatego wątpię, żebym go wpuszczał na boisko akurat w tak trudnym meczu. Ale cieszę się, że grupa nam się powiększa i wk5rótce ci, którzy byli ostatnio mocno eksploatowani, będą dostawali trochę odpoczynku. W niedzielę do dyspozycji będzie też Krzysiek Lijewski, który był mocno poturbowany w Szeged i nie zagrał we wtorek w meczu ligowym w Głogowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie