Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Wenta, nowy prezydent Kielc zdradza tajemnice swojego życia [ZDJĘCIA PRYWATNE]

Marzena Smoręda
4 listopada Bogdan Wenta, słynny sportowiec, a ostatnio europoseł, został wybrany na prezydenta Kielc. W szczerej rozmowie zdradził nam swoje tajemnice i plany. Opowiedział też o życiu prywatnym.

Bogdan Wenta to jeden z najlepszych polskich piłkarzy ręcznych w historii, trener reprezentacji Polski i drużyny Vive Kielce. Europoseł. Został nowym prezydentem Kielc. W drugiej turze wyborów uzyskał 61,25 procent głosów. Ma 57 lat. Urodził się w Szpęgawsku koło Starogardu Gdańskiego. Wzrost - 194 centymetrów, waga - 101 kilogramów, ulubiony kolor - niebieski, znak zodiaku - Skorpion, hobby - sport, głównie narciarstwo. Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku. Żona Iwona - od 1984 roku, znana tre-nerka fitnessu. Syn Tomasz, student IV roku medycyny.

Z Bogdanem Wentą spotkaliśmy się w jego domu na osiedlu Południowe w podkieleckich Dyminach.

Po dogrywce w cuglach i z uśmiechem na twarzy wygrał pan wybory na prezydenta Kielc. Twardy z pana zawodnik

- To było kolejne poważne wyzwanie, a jak dotąd życie serwowało mi takich wiele. Dawało też determinację, aby się z nimi mierzyć. Można więc powiedzieć, że z takimi sytuacjami po prostu nauczyłem się już mierzyć, chociaż każda sytuacja jest inna. Poza tym przez cały czas kampanii czułem ogromne wsparcie. Przede wszystkim rodziny, która zawsze daje mi siłę, ale i ludzi, którzy ufali w moje możliwości i talenty. Tak było zresztą od najmłodszych lat. Najpierw na Pomorzu, gdzie się urodziłem i rozpocząłem karierę sportową, wspierali mnie rodzice, a w dorosłym życiu moja żona Iwona i syn Tomek. To oni dają mi najwięcej radości. Obecnie wybrałem i związałem życie z Kielcami i województwem świętokrzyskim. Tu wybudowaliśmy nasz dom. Znajomym z całego świata pokazuję nasz piękny kraj. Mamy być z czego dumni. Pokazuję też Kielce, które do tej pory chowane były w szufladzie. Chcę to szybko zmienić.

Piłka ręczna na długo zdominowała pana życie. Potem przyszły inne wyzwania. Dlaczego?

- Rzeczywiście, piłka ręczna szybko stała się w młodych latach całym moim światem i wielką, życiową pasją. Zaciekle trenowałem w ciągłym poczuciu, że mogę być jeszcze lepszy i lepszy. Przez 11 lat swoje umiejętności rozwijałem w Wybrzeżu Gdańsk, później pojawiła się szansa na grę w europejskich klubach. Przez kilkanaście lat to była moja pasja. Za granicą, w Hiszpanii, w Niemczech rozwijałem się nie tylko w sporcie. Życie tam, możliwość obserwowania tamtejszych warunków, kontaktów z ludźmi, relacji bardzo poszerzyło moje horyzonty. Wyjechałem w trakcie wielkich, pozytywnych przemian w Polsce, a tam zobaczyłem, gdzie te drogi, które zostały wytyczone w naszym kraju, mogą zaprowadzić. Zrozumiałem, jak wielki potencjał tkwi w nas, Polakach. Wracałem do kraju pozytywnie zaszczepiony, energią, planami, nową strategią myślenia. Dostałem szansę wdrażania tych wizji. Trafiły na podatny grunt, najpierw w pracy z reprezentacją Polski, z którą wspólnie osiągnęliśmy wiele sukcesów. Potem zaczęła się przygoda z Kielcami i współpraca z klubem Vive Targi Kielce. To właśnie tu znalazłem swój prawdziwy dom. Zarówno ten duchowy, jak i realny, który buduję dla siebie, żony i syna. Kielce to miasto szczególne, gdzie moja rodzina dostała szansę i wszy-stko, co stało się potem, jest tego konsekwencją.

Potem była przygoda z europarlamentem. Chyba lubi pan duże wyzwania, bo to zajęcie z zupełnie innej beczki?

- Przecież życie składa się z emocji w różnych odcieniach. Sport podarował mi wiele emocji, wzruszeń, ale też rozczarowań i zawodów. To wszystko ukształtowało mój charakter, dawało satysfakcję, ale przede wszystkim pobudzało apetyt na więcej. Na bazie doświadczeń postanowiłem stanąć przed zupełnie nowym wyzwaniem i kolejnym osobistym celem. Rozpocząłem pracę w Brukseli z dużym optymizmem oraz nadzieją. Możliwość reprezentowania w Parlamencie Europejskim Polski to duże wyzwanie i odpowiedzialność, ale i zadowolenie. Było wiele wyzwań, w których wykorzystywałem moje dotychczasowe doświadczenie i kompetencje. Miałem zaszczyt reprezentować Polskę, a w szczególności województwa świętokrzyskie i małopolskie podczas prawie pięciu lat w Parlamencie Europejskim. Dlaczego? By budować pozycję silnej Polski i naszych województw w Unii Europejskiej.

Jednak znów zrobił pan krok w inną stronę. Górę wziął niespokojny duch czy możliwość większego wpływu na bieg historii Kielc

- Uznałem, że skoro mam doświadczenie w budowaniu zespołu i grze zespołowej, dobrze byłoby zbudować taki team dla Kielc. Drużyna Bogdana Wenty, z którą wystartowałem do wyborów, dawała mi nadzieję, że to może się udać. Moja wygrana w wyścigu do ratusza pokazała, że dostałem od kielczan zielone światło, więc ostro zabieram się do roboty. Pierwszoplanowe zadanie to budowa zgranego zespołu. Tak jak w drużynie sportowej, sukces może odnieść tylko mocny zespół, bo chyba nikt sobie nie wyobraża, że prezydent robi wszystko sam.

Kielczanie znają pana program rozwoju miasta. Czy ma pan jeszcze coś, co ich zaskoczy?

Potrzeb jest wiele, a pomysłów nie brakuje. Myślę zresztą nie tylko o ludziach, ale także o zwierzętach. Sam jestem ich wielkim fanem. Miałem już psy, teraz w naszym domu mieszkają dwa koty - 14-letni Omar i 12-letni Brus. Lubimy się z wzajemnością i sporo sobie dajemy, dlatego chciałbym, by i bezpańskie zwierzęta znalazły swój dom, a ludzie mieli w nich przyjaciół. Jeden z pomysłów właśnie tego dotyczy i mam nadzieję, że może wiele osób zainteresować.

Do zaprzysiężenia już tylko kilkanaście dni. Co pan czuje?

Odpowiedzialność przed samym sobą i mieszkańcami miasta. Sprawowanie tej funkcji to duża sprawa. Dlatego ogromnie wdzięczny jestem przede wszystkim mojej żonie, która tak jak dawniej, tonuje moje emocje, dba o logistykę codziennego życia w rodzinie i bardzo mi we wszystkim pomaga. Bo chyba nie muszę mówić, że w domu bywam gościem. Tak było prawie zawsze. Ma to jednak i dobre strony, bo jestem bardzo samodzielny. Pranie, cerowanie, przyszywanie guzików, prasowanie robię z zamkniętymi oczami. Nawet sam dobieram ubranie stosowne do okoliczności. Musiałem polubić oficjalny look, ale uwielbiam sportową elegancję i luz. Wprawdzie nie bardzo odnajduję się w kuchni, ale za to nie jestem wybredny, zjem wszystko, co dostanę na talerzu, tym bardziej że moja żona znakomicie gotuje. Chętnie pomagam przy zmywaniu. Takie czynności to proza życia, ale z niej także składa się codzienność.

Czy w pana życiu jest jeszcze miejsce na pasje, relaks?

Bardzo o to trudno, ale nie zaniedbuję odpoczynku. Chętnie spędzam czas przy koszeniu trawy, czytam książki historyczne, lubię film, teatr i muzykę. Najczęściej słucham radia, bo w samochodzie to dobry sposób na luz. Lubię jazz, ale nieobce jest mi disco polo. Kiedy na liczniku auta ma się w ciągu 3 lat 190 tysięcy kilometrów - zna się wszystkie muzyczne hity. Oczywiście nie zapominam też o sporcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie