Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bramkarz Korony to "złota rączka". Kupił w Kielcach dom

Dorota Kułaga
Zbigniew Małkowski bardzo dobrze czuje się w Kielcach. Z tym miastem wiąże swoją przyszłość.
Zbigniew Małkowski bardzo dobrze czuje się w Kielcach. Z tym miastem wiąże swoją przyszłość. Dawid Łukasik
Zbigniew Małkowski, bramkarz Korony Kielce, w wyjątkowym alfabecie - o zasadach, które wyniósł z domu, o religijności rodziców, miłości swojego życia i ukochanych dzieciach, o sobie - jako „złotej rączce”, o tym, dlaczego nie wróci do Egiptu.

A jak Agnieszka. Moja żona, wybranka serca. Znamy się dziewiętnaście lat, od szesnastu lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Obydwoje pochodzimy z Olsztyna. Jak jedziemy na święta, to nie mamy problemu, bo odwiedzamy jedną i drugą rodzinę, nie tracimy czasu na dodatkowe podróże.

B jak bramkarz. Pozycja, na której występuję od najmłodszych lat. Sam sobie ją wybrałem. I na podwórku, i w szkole, bez względu na to, czy to była piłka nożna, czy ręczna, zawsze stałem na bramce. Biegać nigdy nie lubiłem. W polu byłem jednym ze słabszych. Nie żałuję, że stanąłem na bramce. To jest pozycja, na której trzeba mieć charakter i samozaparcie. Nie jest łatwo, ale sam sobie tę pozycję wybrałem i jestem z tego zadowolony. Nie zamieniłbym jej na żadną inną.

C jak czekolada. Może i mam słabość do czekolady, ale od jakiegoś czasu staram się nie jeść słodyczy, ciast. Jedyne, na co sobie pozwalam, to następnego dnia po meczu kilka kawałków gorzkiej czekolady. Innych słodyczy unikam.

D jak dom. Posiadam go w Kielcach. Kupiłem go półtora roku temu, wyremontowaliśmy razem z żoną. Mieszkamy w nim od maja tego roku i cieszymy się chwilami spędzanymi w gronie najbliższych. Mieszkam w nim razem z żoną Agnieszką i dwójką dzieci - 9-letnią Julią i 7-letnim Sebastianem, który zaczął trenować w żakach Korony Kielce. Zobaczymy, czy pójdzie w moje ślady. Jak będzie chciał, to będzie dalej trenował. A jak nie, to nic na siłę. To będzie jego decyzja. Ja nie będę go do niczego nakłaniał. Mnie też do piłki nikt nie zmuszał. To była moja decyzja.

E jak Egipt. Byłem w Egipcie i akurat z tych wakacji mam złe wspomnienia. Byliśmy z holenderskiego biura podróży. Wydawało się, że będzie fajnie. Okazało się, że było średnio. To nie jest mój wymarzony kierunek na wakacje. Bardziej preferuję Turcję. Do Egiptu już na pewno nie wrócę.

F jak Feyenoord Rotter-dam. To mój pierwszy zagraniczny klub. To marzenie każdego młodego piłkarza, żeby w wieku 20 lat dostać się do takiego zespołu. Udało mi się, ale tej szansy do końca nie wykorzystałem. Zagrałem tylko jeden oficjalny mecz. Takie były czasy. Niekiedy głowa nie nadążała za umiejętnościami. Ale nie żałuję, że moja kariera potoczyła się tak, a nie inaczej.

G jak grzyby. Rodzice nauczyli mnie grzybobrania, to była nasza tradycja, gdy mieszkałem w Olsztynie. Teraz żona i dzieci nie są smakoszami grzybów, dlatego pasja chodzenia po lesie została zaniechana. Nie umiem robić grzybów do słoików. Specjalistką jest moja mama. Ja tylko potrafię zrobić zupę grzybową.

I jak Internet. W dzisiejszych czasach bez Internetu nie da się funkcjonować. Nawet małe dzieci wiedzą, że jest on niezbędny.

J jak jajecznica. Tradycyjne niedzielne śniadanie. Przed meczami też lubię jeść jajecznicę i generalnie jajka. Kiedyś sporo chodziłem na popołudniowe godziny do szkoły. Najszybsze danie, jakie można było przygotować, to gotowane, albo smażone jajka. I to zamiłowanie do takich potraw zostało.

J jak języki. Znam angielski i holenderski, który opanowałem w ciągu dwóch lat. Na początku w drużynie byli Jurek Dudek, Tomek Rząsa, Ebi Smolarek, więc wygoda spowodowała, że trochę ociągałem się z nauką i dłużej zeszło mi, zanim opanowałem ten język.

K jak Korona Kielce. Przychodząc do Korony otwarcie mówiłem, że chciałbym tu zakończyć granie. Klub i miasto Kielce są w moim sercu. Na dzień dzisiejszy zdecydowaliśmy, że tu zostajemy. Dzieci poszły do szkoły, edukują się, żona pracuje. Możemy powiedzieć, że Kielce to nasze miasto. Ciężko było się rozstać z mazurskimi jeziorami, ale wybraliśmy świętokrzyskie góry. I teraz czujemy się tu, jak u siebie.

L jak lizaki. Kiedyś połamałem sobie zęby na lizakach. Niestety, jedna szóstka została usunięta przez lizaki, a druga jest, ale strasznie połatana.

Ł jak łyżwy. Jak byłem małym chłopcem, to robiliśmy sobie lodowisko przed blokiem i w czasie ferii, od rana do wieczora, jeździliśmy na łyżwach. Niejednokrotnie palce były poodmrażane. Nawet przed rokiem w ramach rehabilitacji udało mi się pojeździć na łyżwach, po 22 latach przerwy. Tego się nie zapomina. Pierwsze kółka były trudne, ale później już poszło. Udało się nawet córkę nauczyć jeździć, spodobało jej się, jest mały sukces.

M jak mama. Kochana mama, która mnie urodziła i wychowała. Dała przykład, jak postępować w życiu i jak być dobrym człowiekiem.

N jak narty. Wielu znajomych namawiało mnie do jazdy na nartach mówiąc, że to jest piękna dyscyplina sportu. Ale ja nie lubię podejmować ryzyka, które mogłoby pokrzyżować moje plany zawodowe, czyli uprawianie ukochanej piłki nożnej. Myślę, że jak skończę profesjonalnie grać w piłkę, to nauczę się jeździć na nartach i będę szusował na stokach. Być może i tych świętokrzyskich.

O jak odwaga. Ostatnio nawet czytałem artykuł o kryteriach selekcji bramkarzy. Była między innymi odwaga, zwinność. Wiadomo, musi być odwaga, bo niejednokrotnie dostaje się piłką w twarz, ktoś nadepnie na rękę. Trzeba się rzucać pod nogi zawodnikom i nie myśleć, że ktokolwiek może wyrządzić krzywdę. Jak ktos się boi, ma obawy, że coś się stanie, to nie ma po co wychodzić na boisko.

P jak piłka. Całe moje życie jest związane z piłką. Czy to była piłka siatkowa, czy piłka ręczna, czy nożna. W szóstej klasie wypatrzyli mnie trenerzy i zachęcili do futbolu. Piłka nożna wygrała z siatkówką, w której nie szło mi tak dobrze. Teraz gram w nią hobbystycznie.

P jak Pim Doesburg. Znany trener bramkarzy Feyenoordu Rotterdam. Osoba, która nauczyła mnie bronić, dała mi wiele bardzo cennych wskazówek. W jakimś stopniu byłem ulubieńcem tego szkoleniowca, ale - jak już wspomniałem - umiejętności nie zawsze nadążały za głową. Jeśli chodzi o trenerów bramkarzy, z którymi pracowałem, to najwięcej mu zawdzięczam.

R jak rękawice. Można zażartować, że bramkarze mają najtrudniej, bo muszą kupować buty i rękawice, które niejednokrotnie były droższe od butów. Ceny rękawic, z których jesteśmy zadowoleni, które nas nie zawiodą, kształtują się między 200 a 600 złotych. U mnie nie ma podziału na rękawice meczowe i treningowe. W tych samych trenuję i gram. Teraz mam to szczęście, że rękawic nie muszę kupować. Dostaję je, jestem z nich zadowolony. Moje rękawice muszą być białe, nie mogą być kolorowe. Najlepiej zawsze czułem się w białych rękawicach i czarnych butach, to daje mi komfort psychiczny. Pamiętam, że kiedyś w Szkocji założyłem niebieskie buty. Przez 90 minut myślałem tylko o tym, czy ktoś na mnie nie patrzy i nie śmieje się, że Małkowski założył niebieskie buty.

S jak sałatki. Bardzo je lubię, mógłby je jeść codziennie. To moja ulubiona potrawa. Sałata, ogórek, pomidor, papryka, nawet nie musi być mięso. Do tego jakiś tościk i jest super danie. Latem nie potrzeba mi nic innego do szczęścia, jeśli chodzi o jedzenie.

T jak tata. Nauczył mnie w życiu wszystkiego, nie ma rzeczy, której bym nie zrobił. Jest typową złotą rączką, ma swoją firmę. Ostatnio Przemek Trytko miał do powieszenia obraz. Zapytał, czy nie mógłbym pożyczyć wiertarki, albo polecić kogoś, kto mu powiesi obraz. Powiedziałem, spokojnie, mam wiertarkę, wiertła i kołki, więc mogę to zrobić. Reklamacji nie było, więc widocznie się podoba (śmiech). W garażu mam wszystkie potrzebne rzeczy. Jak remontowaliśmy dom, to wiele prac wykonałem sam. Lubię to robić, nie muszę też nikomu płacić, ani czekać na to, aż jakiś fachowiec znajdzie czas. Podwójna korzyść.

U jak urlop. Moje ulubione miejsce na urlop to Turcja. A od dłuższego czasu marzę o tym, żeby pojechać do Chorwacji. Rozmawiałem z Pavolem Stano, polecał ten kraj, to jego ulubione miejsce na wakacje. Wspaniałe opowieści o owocach morza, i nie tylko, ciągną mnie do tego Chorwacji. Mam nadzieję, że już niedługo uda nam się zrealizować to marzenie i z rodzinką wybierzemy się do tego kraju.

W jak wiara. Wywodzę się z katolickiego domu. Rodzice są bardzo głęboko wierzący i praktykujący. Do dnia dzisiejszego nawet poszczą w piątki. Ja poszedłem trochę łatwiejszą drogą. Jeżeli jest się w pracy, jest dyspensa i ja się tego trzymam. Co mi daje wiara? Przede wszystkim spokój ducha, bo wiem, że jeżeli pójdę do kościoła, nie tylko w niedzielę, i pomodlę się, to będę czuł się pewniej, będę miał wewnętrzny spokój. W Kielcach zazwyczaj rano przed treningiem chodzę na mszę świętą do katedry. Dziękuję za wszystkie otrzymane łaski, a czasem także proszę o pomoc. Wiara jest bardzo ważna w moim życiu. Mam świadomość, że u góry ktoś czuwa nade mną, nad wszystkimi moimi bliskimi. To naprawdę pomaga.

Z jak zwycięstwo. Zawsze chcę zwyciężać, do tego dążę. Staram się, by zespół, w którym gram, jako triumfator schodził z boiska. Moje życie do tej pory jest temu podporządkowane. Mam nadzieję, że jeszcze wiele zwycięstw przede mną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie