Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bukareszt - "Paryż Wschodu"

Jarosław Panek
Paryż to czy… Bukareszt - można mieć wątpliwości.
Paryż to czy… Bukareszt - można mieć wątpliwości. J. Panek
Oto stolica, w której mieszka prawdziwy, choć zdetronizowany król, miasto, w którym tylko w tym roku wyremontowano… 350 ulic.

Co to za miejsce? Bukareszt. Orgia przepychu, arystokratycznych zabaw, luksusowych butików z odzieżą i salonów z najdroższymi autami świata.

Samolot naszego narodowego przewoźnika ląduje właśnie na lotnisku Otopeni w Bukareszcie. Trzeba przesunąć zegarki o godzinę do przodu. Dzięki temu jest tu dłużej widno niż w Polsce. No i znacznie cieplej. Na początku października termometry wskazują plus 25 stopni. Mieszkańcy miasta wreszcie oddychają chłodem, bo jeszcze miesiąc temu stolica Rumunii schła z upałów. Temperatura przekraczała 50 stopni Celsjusza, ludzi polewano wodą na ulicach, a po kilku minutach spaceru nagrzane buty parzyły stopy. Z powodu upałów w całym kraju padły plantacje warzyw. Dlatego w sklepach można kupić tylko… polskie pomidory i ogórki. Kilogram za 10 złotych.

Luksus na każdym kroku

Ale na mieszkańcach stolicy nie robi to wrażenia. Przyzwyczaili się, że ceny są u nich wysokie, wyższe niż w Polsce. Mieszka tu zresztą mnóstwo zamożnych osób. Wielu z nich to przedwojenna arystokracja, której teraz zwrócono majątki i wreszcie znowu czują, że żyją. A żyją i to jak! Dumne butiki największych domów mody, takich jak Versace, Cavalli, czy MaxMara, sąsiadują z salonem meblowym Armaniego.

Najzamożniejszych kuszą samochodowe salony Porsche i Maserati. Pod względem oferowanego luksusu Warszawa będzie musiała jeszcze długo czekać zanim dogoni Rumunów. Polska stolica ma zresztą o wiele więcej zaległości w stosunku do Bukaresztu. Bo tutaj są cztery linie metra, a nie jedna, dwa duże lotniska, a nie jedno pękające w szwach, zaś wyrafinowane restauracje z bogatym programem występów na żywo, często prowadzone przez arystokratów, sprawiają, że Bukareszt prawie nie zasypia, podczas gdy nad Wisłą strach wyjść "w miasto" po godzinie 23. Coś, co jeszcze różni naszą stolicę od rumuńskiej, to królewska siedziba. Bo nasz zamek królewski to jedynie odbudowana atrakcja dla turystów, zaś w bukaresztańskim pałacu król Michał Hohenzollern nadal mieszka z córką, jej mężem i wnukami. Nie rządzi, bo w tym samym pałacu musiał jako nastolatek abdykować w czasie drugiej wojny światowej, ale jako żwawy 86-letni staruszek cieszy się ogromnym szacunkiem Rumunów. Do tej pory oddali mu już trzy królewskie rezydencje, a wkrótce wróci do niego jedna z najpiękniejszych i najdroższych europejskich siedzib królewskich, letni pałac Pelesz w miejscowości Sinaia.

Zupełnie inna rzeczywistość

W Rumunii generalnie trwa teraz wielkie oddawanie wszystkiego, a po kilkunastu latach rządów, które "pochylały się nad najuboższymi" i utrzymywały kraj w marazmie gospodarczym, wybrano polityków, którzy rozpoczęli prywatyzację, budżetowe cięcia i tak zwaną liberalną gospodarkę. Dwa lata liberalnych rządów sprawiły, że Rumunia dziś kwitnie. Po Bukareszcie, ale też nawet między małymi wioskami na prowincji kursują same nowe autobusy Mercedesa. Między największymi miastami mkną błękitne, superszybkie intercity o kształtach przypominających francuskie pociągi TGV, zaś drogi, nawet te górskie, są nowiutkie i znacznie szersze niż nasze w polskich Tatrach. Co najbardziej uderza w tym kraju to czystość. Bukareszt lśni, a oddane ludziom domy na prowincji, są na potęgę remontowane. Na rumuńskich wiejskich podwórkach nie ma takiego bałaganu jak w Polsce.

Wystarczy kilka dni pobytu w Bukareszcie, ale też innych tutejszych miastach, aby runęły nasze wszystkie stereotypy o tym rzekomo biednym kraju. Po dwóch latach liberalnych reform Rumunia ma wyższy wzrost gospodarczy niż Polska, 5,5-procentowe bezrobocie i nadwyżkę budżetową. Ludzie gwałtownie się bogacą, choć nadal wiele cen jest niższych niż w Polsce. Na przykład metr kwadratowy mieszkania w Bukareszcie kosztuje ciągle tylko 1,5 tysiąca euro. Mimo gwałtownego rozwoju, stolica ma jeszcze wiele do nadrobienia. Zwłaszcza tutejsza starówka, do tej pory zamieszkana niemal wyłącznie przez Cyganów, jest tragicznie zapuszczona i zrujnowana. Rozpoczęły się remonty nawierzchni najstarszych ulic, ale trochę utknęły, bo pod powierzchnią odkryto wiele zabytków oraz dawnych murów. Dwa miesiące temu ustalono dzięki nim, że Bukareszt jest starszy o sto lat niż do tej pory sądzono.

Zapuszczona przez Romów starówka dopiero czeka na remont, ale inne dzielnice pysznią się secesyjnymi i klasycystycznymi pałacami. Przed wojną Bukareszt wyglądał jak mały Paryż. Wiele francuskich firm inwestowało tutaj w nieruchomości i hotele. Istniała na przykład filia słynnego paryskiego domu towarowego Galerie Lafayette, która funkcjonuje do dzisiaj jako dom towarowy, ale już pod inną nazwą. Wiele przedwojennych hoteli przejęły obecnie największe sieci, które wyremontowały je, nadały nowy blask i swoje nazwy. Tak właśnie uczynił Hilton, który w samym centrum, tuż przy wyremontowanej niedawno filharmonii, stworzył prawdziwą perełkę.
Największy gmach Europy

Bukareszt posiada największy pod względem kubatury budynek w Europie. Jest nim rumuński parlament, którego budowę rozpoczął komunistyczny dyktator Nicolae Ceausescu. Ten chory z ambicji człowiek chciał wszystko mieć największe. Tak powstał pomysł zbudowania dla niego socrealistycznego pałacu w sercu miasta.

Aby zrealizować ten szalony pomysł, zburzono trzy i pół dzielnicy, a z gruzu podsypano wzgórze, tak, aby górowało nad pozostałymi sześcioma. Na tym wzniesieniu powstał dopiero gmach, który po amerykańskim Pentagonie jest drugim największym budynkiem świata. Każde z kilku jego dolnych pięter ma po pięć hektarów powierzchni. Nieco mniejsze są wyższe kondygnacje, ale też porażają ogromem.

Oprócz niedoszłego pałacu Causescu Bukareszt ma jeszcze wiele innych atrakcji, choć na razie są one skromnie poukrywane w różnych częściach miasta. Bez wątpienia warto zobaczyć siedzibę patriarchy tutejszego Kościoła prawosławnego.

Ma on pałac niczym francuscy władcy. Stolica żyje zresztą teraz plotkami o zagadkowej śmierci niedawnego patriarchy, który niemal zupełnie zdrowy pojechał do szpitala i tam umarł. Jego miejsce zajął nowy, młody patriarcha, uznany przez większość Rumunów za "karierowicza". W stolicy Rumunii warto także obejrzeć… wilczycę kapitolińską, taką samą jak w Rzymie na Kapitolu. To rzeczywiście kopia oryginalnej rzeźby, jaką przed wojną podarowali mieszkańcom miasta Rzymianie, którzy zawsze czuli historyczną więź z Bukareszteńczykami i podkreślali wspólną kulturę. Ale współczesne miasto nie ogląda się tylko na historię. Myśli też o przyszłości. Na szczęście historyczna zabudowa sprawia, że prawie w ogóle nie buduje się tutaj takich wieżowców jak w Warszawie. Najbogatsi raczej inwestują w dawne rezydencje i pałace, przy których wille na warszawskiej Saskiej Kępie wyglądają jak skromne pomieszczenia dla służby.

Kaprysy najbogatszych

Jednym z takich bardzo bogatych Rumunów jest George "Gigi" Becali, główny właściciel wartego 50 milionów dolarów klubu Steaua Bukareszt, człowiek-legenda, ulubieniec bukareszteńskiej ulicy. Gigi ma ocenianą na 900 milionów dolarów fortunę. Dorobił się na gruntach pod miastem, które kiedyś tanio kupił, a po kilku latach rozparcelował i sprzedał na działki pod indywidualne budownictwo. Ale po tym sukcesie nie zamknął się w murach swych kilku imponujących pałaców. Wręcz przeciwnie, często można spotkać go na ulicach. W przypływie dobrego humoru Gigi może dać sporą sumę pieniędzy każdemu przechodniowi, którego spotka na ulicy.

Kiedyś zasłynął tym, że gdy rząd chciał wyrzucić z podmiejskich blokowisk Cyganów, którzy nie płacili za gaz i prąd, on zapłacił wszystkie rachunki i władze nie miał pretekstu do eksmisji. Ale Becali nie pomaga tylko Romom. Słynie ze wspierania wielu biednych. Generalnie Rumuni szczycą się swoimi bogaczami i nie uważają ich, jak w Polsce, za oligarchów. Podejście do ludzi zamożnych i liberalnej gospodarki jest zadziwiająco pozytywne. Analitycy tłumaczą ten fakt tym, że przez kilkanaście lat Rumuni byli wciąż mamieni wizją sprawiedliwości społecznej, równego podziału dóbr, pochylania się nad najuboższymi .

W Rumunii nie trafił się ktoś taki, jak polski Balcerowicz, a kraj eksperymentował z wizją "państwa solidarnego". Ale gdy kilkanaście lat minęło i ludzie zobaczyli, że to banialuki, że choć "obcy kapitał" nic nie wykupił, to nadal nie było pracy, że choć prawie wszystkim dano rentę lub wcześniejszą emeryturę, to nadal byli biedni, mieszkańcy tego kraju uwierzyli w liberalny kapitalizm. I zaczęło się wielkie powszechne bogacenie. Po dwóch latach reform państwo stać na to, aby emerytury i renty jednorazowo podnieść w przyszłym roku o… 41 procent!

Polskie akcenty

Wizyta w rumuńskiej stolicy może być dla Polaków szczególnie miłą niespodzianką, bo pełno tutaj poloników. Mieszkańcy tego kraju zawsze darzyli nas ogromną sympatią, a do dziś mieszka tu 30-tysięczna polska mniejszość. Nieformalne obliczenia wskazują jednak, że Rumunów z polskimi korzeniami jest co najmniej 300 tysięcy. Wystarczy otworzyć książkę telefoniczna Bukaresztu, aby potwierdzić sobie te wyliczenia. Polacy budowali i projektowali na przykład najlepsze bukareszteńskie restauracje i obiekty użyteczności publicznej. Na tutejszym uniwersytecie nadal można uczyć się języka polskiego. Na bieżąco tłumaczona jest nasza najnowsza literatura, a przed siedzibą nuncjatury apostolskiej stoi popiersie naszego Papieża Jana Pawła II.

To miasto warto także odwiedzić z powodu fenomenalnej kuchni. W Bukareszcie działają wspaniałe restauracje o kilkusetletniej tradycji, w których dawniej jadali królowie i tutejsza arystokracja. Do dziś słyną one z tego, że serwują piwo z własnych minibrowarów, produkują własne czekoladki i lody, serwują też wspaniałe rumuńskie sery i prawdziwy przysmak - pastę z bakłażanów. Palce lizać. Ale co tu opowiadać. Lepiej wzorem Niemców, Francuzów, Japończyków i Amerykanów po prostu tu przyjechać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie