Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt w Krasocinie - chcą odwołać przewodniczącego Rady Gminy

Rafał BANASZEK
Gdy w grudniu 2010 roku powierzano nauczycielowi wychowania fizycznego Jackowi Włodarczykowi misję kierowania Radą Gminy Krasocin, mówiono o nim w kuluarach, że jest "młody i ładny”.
Gdy w grudniu 2010 roku powierzano nauczycielowi wychowania fizycznego Jackowi Włodarczykowi misję kierowania Radą Gminy Krasocin, mówiono o nim w kuluarach, że jest "młody i ładny”. Rafał Banaszek
Przewodniczący Rady Gminy Krasocin, szef Polskiego Stronnictwa Ludowego w gminie, nagłośnił na sesji nieformalne działania grupy radnych, którzy spotykali się ponoć w konspiracji i rozmawiali na temat odwołania go ze sprawowanej funkcji. Ten plan się jednak nie powiódł na ostatniej sesji.
W maju tego roku, na półtora roku przed wyborami samorządowymi, przewodniczący Włodarczyk poczuł się zagrożony utratą funkcji i postanowił nagłośnić
W maju tego roku, na półtora roku przed wyborami samorządowymi, przewodniczący Włodarczyk poczuł się zagrożony utratą funkcji i postanowił nagłośnić sprawę publicznie na sesji, wytykając swoim kolegom konspiracyjną działalność, zmierzającą do pozbawienia go stanowiska. Rafał Banaszek

W maju tego roku, na półtora roku przed wyborami samorządowymi, przewodniczący Włodarczyk poczuł się zagrożony utratą funkcji i postanowił nagłośnić sprawę publicznie na sesji, wytykając swoim kolegom konspiracyjną działalność, zmierzającą do pozbawienia go stanowiska.
(fot. Rafał Banaszek)

ATAK PRZEWODNICZĄCEGO I OPOZYCJI

Ostania sesja Rady Gminy Krasocin była bardzo burzliwa. Już sam jej początek był zaskakujący. Na półtora roku przed wyborami samorządowymi, przewodniczący Jacek Włodarczyk poczuł się zagrożony utratą funkcji i postanowił nagłośnić sprawę publicznie na sesji, wytykając swoim kolegom konspiracyjną działalność, zmierzającą do pozbawienia go stanowiska.

- Wszystkie wróble ćwierkały w ostatnim czasie o wniosku, który miał być złożony na dzisiejszej sesji o odwołaniu mnie z funkcji przewodniczącego rady. Przypadek sprawił, że wniosek nie trafił pod obrady (brakło jednego radnego do przegłosowania wniosku - przyp. red.) - zaskoczył kolegów radnych Jacek Włodarczyk z Dąbrówki, przewodniczący Rady Gminy.

- Spotykanie się za czyimiś plecami pokątnie wieczorami to są metody, które nie mają nic wspólnego z godnością i uczciwością. Wstyd mi, jako przewodniczącemu, za niektórych radnych. Proszę teraz szanownych państwa o przedstawienie mi publicznie zarzutów - kontynuował Włodarczyk.

- Proszę zachowywać się odpowiedzialnie, szanowni państwo radni, bo jesteście wybrani przez społeczeństwo i winniście się zachowywać zgodnie ze słowami przysięgi, którą składaliśmy na pierwszej sesji - apelował przewodniczący rady, po czym przeczytał kolegom rotę ślubowania radnego. Wystąpienie Jacka Włodarczyka zaskoczyło radnych i obecne na sesji osoby. To wyglądało jak obrona przez atak.

Za przewodniczącym stanęli murem inni radni. - Ja nie wierzę, w to co słyszę. Co można zarzucić przewodniczącemu? Ja nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Swoje poglądy każdy musi mieć. Nie jesteśmy tu po to, żeby się klepać po plecach. Panie przewodniczący, jest takie powiedzenie - nie bój się pan wroga, tylko fałszywych przyjaciół - przypomniał radny Władysław Skrzyński z Bukowy, cytując na koniec bajkę Ignacego Krasickiego "Przyjaciele": "Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły". Sołtysi zaczęli bić brawa.

- Co wy chcecie od przewodniczącego? - pytał radny i sołtys Krasocina Edward Lichosik. - Co ten człowiek jest winien? Tak dalej nie może być, żeby polityka wchodziła do naszej gminy. Błagałem, żeby nie tworzyć koalicji i opozycji. Za plecami robi się wieczorne zebrania. - Taka partyzantka po cichu nie jest uczciwa ani dobra - zauważył radny Zenon Hajduk, sołtys Skorkowa.

- Nie powinno być koalicji ani opozycji. Ja do przewodniczącego nie mam nic. W Ludyni kupił mundury dla strażaków, w Cieślach puchary na festyn - twierdził radny Jarosław Sobczyk z Ciesiel. - To prawda. Pan przewodniczący dał swoją dietę, za którą kupiliśmy mundury dla straży - potwierdził sołtys Ludyni Wojciech Trybek.

Tylko jeden z radnych koalicyjnych wójta zabrał głos w tej sprawie i odniósł się do oskarżeń swoich kolegów. - Chcę uciąć wszelkie spekulacje. Nie rozdrapujmy ran publicznie na sesji. Mówmy o faktach. Przecież żaden wniosek nie znalazł się w porządku obrad - tłumaczył Robert Cabaj z Ludyni.

ZDENERWOWANIE WÓJTA

Na zakończenie sesji wójt gminy Ireneusz Gliściński tak skomentował całe zajście: - Zaczyna się w gminie na ostro kampania wyborcza. Padło tutaj dużo pomówień i nieprawdziwych słów. To nie miejsce i czas na takie sceny. Mamy wiele do zrobienia w tej gminie. Musimy iść do przodu, zasuwać. Apeluję do państwa - bierzmy się do pracy!

Później doszło do spięcia między wójtem a przewodniczącym rady. Jacek Włodarczyk przypomniał, że to on dba o porządek na sesji i dopóki będzie przewodniczącym, nie pozwoli na uprawianie polityki. Sytuacja była bardzo nerwowa. Wójt Gliściński, który rzadko okazuje silne emocje i zdenerwowanie, był wyraźnie wzburzony. Po raz kolejny widać było, że między nim a przewodniczącym nie układa się najlepiej. Tak już jest od początku tej kadencji. - Po prostu nie ma chemii między nami - przyznaje Gliściński.

Po wniosku formalnym wójta zarządzono przerwę dla opanowania emocji. Po przerwie Ireneusz Gliściński kontynuował swoje wystąpienie wyraźnie zdenerwowany. - Nie bawię się w politykę. Polityka już się wkradła do gminy. Nie ma wniosku, a już jest wywoływany temat publicznie. Słyszałem, że startuje pan na wójta w przyszłym roku - zapytał Gliściński Włodarczyka.

Zdenerwowanie udzielało się wójtowi również podczas późniejszych odpowiedzi na pytania i interpelacje, co jeszcze mu się nigdy nie zdarzało. Zauważyła to radna Alicja Dyrda z Bukowy. - Czułam się jak w szkole, gdy ktoś krzyczy na mnie. Wszyscy, którzy zadawali pytania wójtowi, zostali przez niego "zbesztani". Pan wójt niepotrzebnie się ekscytuje. Absolutorium pan dostał - zwróciła uwagę wójtowi radna. - Może trochę zbyt emocjonalnie odpowiadałem na pytania - przyznał na koniec Ireneusz Gliściński.

KULISY SPRAWY

Zdaniem wójta, temat odwołania przewodniczącego Rady Gminy został niepotrzebnie wywołany publicznie przez Jacka Włodarczyka. - To nie było w porządku, skoro taki wniosek nie padł na sesji - uważa Gliściński. Czy pomogło to Włodarczykowi? - Raczej nie. Uważam, że podzielił radę, bo oskarżył kilku radnych. Mógł to zrobić inaczej, w cztery oczy - uważa wójt Krasocina.

Przewodniczący rady ma inne zdanie. - Myślę, że dobrze zrobiłem, nagłaśniając tę sprawę. Wszystko zaczęło się od tego, że grupa ośmiu radnych zaczęła spotykać się nieformalnie u jednego z radnych w domu. W spotkaniu uczestniczyli też wójtowie, co mnie bardzo boli. Dyskutowali oni nad odwołaniem mnie z funkcji przewodniczącego - opowiada Jacek Włodarczyk.

Wójt potwierdził nam, że był zaproszony na takie nieformalne spotkanie z radnymi. - Ja jestem bezpartyjny. Ja robię swoje i w sprawy radnych nigdy się nie angażuję - zaznacza Ireneusz Gliściński.

- Rozmawiałem z kilkoma radnymi na ten temat. Powiedzieli, że nic do mnie nie mają, ale muszą tak zagłosować. Na sesji 24 maja miał być złożony wniosek. Przypadek sprawił, że jeden z radnych nie przybył na sesję. Bez niego nie byli w stanie przegłosować wniosku o odwołanie mnie z funkcji, bo nie mieli większości. W przerwie sesji jeden z radnych powiedział mi, że jeśli trzeba będzie, to mnie odwołają - twierdzi Włodarczyk.

- Dowiedziałem się, że oliwy do ognia dodał artykuł pana redaktora o ostatniej imprezie w Ludni, na której władze Polskiego Stronnictwa Ludowego w regionie skrytykowały organizację tej imprezy. Nie jest tajemnicą, że jestem szefem tej partii w gminie Krasocin i zamierzam startować w wyborach na wójta - dodaje przewodniczący krasocińskiej rady.

Od radnych, którzy chcieli odwołać Jacka Włodarczyka dowiedzieliśmy się, że wniosek o jego odwołanie zostanie złożony wcześniej czy później. Twierdzą oni, że przewodniczący pogorszył tylko sytuację i jeszcze bardziej poróżnił radę. O zarzutach wobec Włodarczyka na razie nie chcą nic mówić. Mają być podane w uzasadnieniu wniosku.

Jeśli Jacek Włodarczyk zostanie odwołany z funkcji, będzie to drugi w tej kadencji przewodniczący rady po Bogdanie Wasiku z Secemina, którego pozbyli się koledzy radni. Odwołany dwa lata temu Wasik twierdził, że padł ofiarą polityki, która wkroczyła do samorządu.

Taka partyzantka po cichu nie jest uczciwa ani dobra – zwrócił uwagę kolegom radny Zenon Hajduk, sołtys Skorkowa.
Taka partyzantka po cichu nie jest uczciwa ani dobra – zwrócił uwagę kolegom radny Zenon Hajduk, sołtys Skorkowa. Rafał Banaszek

Taka partyzantka po cichu nie jest uczciwa ani dobra - zwrócił uwagę kolegom radny Zenon Hajduk, sołtys Skorkowa.
(fot. Rafał Banaszek)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie