Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Końskich Krzysztof Obratański 4 czerwca 1989 był sekretarzem Komitetu Obywatelskiego "S" w Końskich. Niezwykłe wspomnienia

Stanisław Wróbel
Krzysztof Obratański
Krzysztof Obratański archiwum
4 czerwca minęło 30 lat od pierwszych od 1939 roku wolnych wyborów. To był historyczny moment gdy Polska zaczęła odzyskiwać wolność. Obecny burmistrz Końskich Krzysztof Obratański był prześladowany za czasów komunistycznej Polski. Aresztowany w 1985 roku, w 1986 skazany za działalność opozycyjną na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery lata i zakaz wykonywania w przyszłości zawodu nauczyciela, w 1989 roku jeden ze współtwórców Komitetu Obywatelskiego, jego sekretarz.

W 1990 roku został radnym Rady miejskiej I kadencji w odnowionym samorządzie, pierwszym Przewodniczący Rady, radny kolejnych kadencji w gminie i powiecie, pierwszy wybrany w bezpośrednich wyborach w 2002 roku burmistrz Końskich, pierwszy kierujący gminą w kolejnej kadencji, ponownie wybrany po czterech latach przerwy w 2014 roku i w 2018 roku. W sumie związany z samorządem od 1990 roku. Jak dziś wspomina czas przełomu?

Czy ludzie w 1989 roku chętnie angażowali się w organizację Komitetu Obywatelskiego Solidarność w powiecie koneckim

Nie. Po doświadczeniach stanu wojennego, internowaniach, zwolnieniach z pracy i emigracjach ludzie byli niezwykle ostrożni. Tak naprawdę odwagę angażowania się w tak ryzykowne działania mieli albo ci, którzy niewiele mieli do stracenia, albo ludzie o ugruntowanej pozycji zawodowej i społecznej, którym nawet tamta władza niewiele mogła zaszkodzić. W każdym razie wymagało to sporej odwagi. Może dlatego nigdy – w tym pierwszym okresie – nie była to liczna grupa. Dopiero później, już po wyborach czerwcowych, rozrosła się do 30 – 35 osób.

Kto odgrywał główne role. Jak potoczyły się losy tych ludzi, co robią dziś?

Do Komitetu Obywatelskiego trafiali ludzie z trzech kadrowych zasobów: to przede wszystkim ludzie pierwszej Solidarności ze zlikwidowanych Komisji Zakładowych. Zarówno ci, którzy pracowali nadal w swoich zakładach, jak i ci, którzy z nich wylecieli. Druga grupa to ludzie związani z kościołem, którzy zaangażowali się w Klub Inteligencji Katolickiej. Trzecią wreszcie stanowili ci, którzy byli zbyt młodzi, by działać w Solidarności w latach 1980-1981, ale na studiach czy w początkach pracy angażowali się w działalność opozycyjną czy wręcz konspiracyjną. Często zresztą to się wzajemnie przenikało, czy to rodzinnie, czy towarzysko. Ze środowiska związkowego wywodzili się główni animatorzy – przewodnicząca delegatury związku „Solidarność” , Helena Obara, której ówczesnej roli nie sposób przecenić, oraz dwaj pierwsi przewodniczący Komitetu Obywatelskiego: Jan Nowakowski i Janusz Świtakowski. Ruch katolicki to między innymi Zofia Münnich, Maria Kucharska, mecenas Adam Łukomski, Franciszek Róg czy Danuta Paliwoda. Z trzeciej warto wymienić między innymi późniejszego przewodniczącego Komitetu – Bartosza Szymusika, późniejszego pierwszego burmistrza Końskich – Leszka Bednarskiego, młodego prawnika – Sławka Dębskiego, Bogdana Kuśmierczyka czy Piotra Świtakowskiego. Nie sposób nie przypomnieć szczególnej roli doktor Marii Arczyńskiej. Jej osobisty autorytet, rodzinne tradycje działalności niepodległościowej i pozycja zawodowa były ogromnym wsparciem. Jakie były ich późniejsze losy? Spora część już nie żyje. A trzydzieści lat to taki szmat czasu, że wymagałby raczej książki, niż prasowej notki.

Jaka była atmosfera w maju, czerwcu 1989 r. – tuż przed wyborami?

Ona się zmieniała. Wewnątrz było sporo entuzjazmu i pasji, ale otoczenie niekoniecznie napawało optymizmem. Pamiętam wiec wyborczy, na który zaprosiliśmy solidarnościowych kandydatów do senatu – Jerzego Stępnia i Stanisława Żaka i do sejmu – Adama Miturę i Michała Chałońskiego. Na placyku przed Domem Kultury w Końskich, za zgodą ówczesnego dyrektora, pana Andrzeja Zdunka, wystawiliśmy niewielką scenkę z nagłośnieniem. Wcześniej oplakatowaliśmy miasto zapraszając na to spotkanie. O zapowiedzianej godzinie puściliśmy z jakiejś zużytej kasety chrypiącego Jacka Kaczmarskiego i patrzymy, gdzie ci ludzie, gdzie te tłumy? A ludzie byli. Spacerowali ulicą Mieszka I udając, że idą do parku i – ot tak – na chwileczkę tylko się zatrzymują. Żadne tam tłumy. We wjeździe na osiedle milicyjny radiowóz dodatkowo budził ostrożność. Ale też pamiętam świetne wystąpienie Jerzego Stępnia a potem jego kolegów. W miarę jednak zbliżania się wyborów czuliśmy rosnące siłę poparcie. To się po prostu czuło, że idzie zmiana i ludzie jej oczekują.

Czy spotykały was jakieś szykany? Czy ówczesna władza utrudniała prowadzenie kampanii wyborczej?

Nie, nie pamiętam jakichś zauważalnych szykan. Ludzie ówczesnej władzy nasłuchiwali wieści z Warszawy, z większych miast i tracili gwałtownie pewność siebie. A część w sposób bardzo dyskretny wręcz nam kibicowała. Natomiast w czasie samej kampanii – no cóż, zrywane przez tajemniczych sprawców plakaty, nalepki, ulotki to raczej standard, niż wyjątek.

Jak wtedy przekonywaliście ludzi, żeby zagłosowali na Komitet Obywatelski?

Sposobów szukaliśmy po omacku, trochę intuicyjnie, bo przecież nikt nie miał wówczas żadnej wiedzy czy doświadczenia w tej materii. Ostatnie wolne wybory odbyły się przecież w Polsce przed wojną. Poza wyborczymi spotkaniami z solidarnościowymi kandydatami kolportowaliśmy bezdebitowe materiały wyborcze, organizowaliśmy mnóstwo środowiskowych zebrań i dyskusji. Ogromną rolę – nie do przecenienia - odegrała również sympatia i wsparcie Kościoła. Łatwo dzisiaj o tym zapomnieć, ale tak naprawdę to Kościół, to jego wspaniali kapłani, tworząc dla nas ochronną przestrzeń wolności, współtworzyli sukces wyborczy 4 czerwca.

Jak Pan ocenia Polskę po 30 latach od odzyskania wolności – czy udało się zdobyć to, o co pan i pana koledzy walczyliście…

To też temat na kilka doktoratów. To, co było dla nas niemal abstrakcyjnym celem – wolności obywatelskie, możliwość podróżowania, prawdziwy pieniądz i pełne towarów półki – jest dzisiaj oczywistością niezauważalną, jak powietrze, którym się oddycha. Ale nie mieliśmy pełnego wyobrażenia o skutkach transformacji gospodarki. Dziś w Końskich z ówczesnych dużych zakładów pozostały tylko Koneckie Zakłady Odlewnicze z zatrudnieniem na poziomie 10% tego z lat osiemdziesiątych. Ale ogólny bilans jest bez wątpienia pozytywny, choć może bardziej widoczny w dużych aglomeracjach, niż na prowincji.

Jak ocenia pan z perspektywy 30 lat odbudowę samorządów i czy pana zdaniem spełniły swoją rolę?

To akurat jest chyba najbardziej udana zmiana ustrojowa. Samorządy są demokracją w praktyce i rozpraszają ryzyka w administracji, upowszechniając jednocześnie dobre praktyki. Kiedy w państwie scentralizowanym wymyśli się dobre rozwiązanie, to wszyscy z tego korzystają, ale kiedy popełnia się błąd – wszyscy ponoszą jego koszty. W samorządach nie da się popełnić błędu skutkującego na cały kraj a pewna rywalizacja i podpatrywanie najlepszych skutkuje: fala przypływu podnosi wszystkie łodzie.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Te imiona kiedyś były obciachem, a teraz biją rekordy popularności




Najpiękniejsze polskie cheerleaderki. Zdjęcia


Praca marzeń. 10 najlepszych ofert pracy



10 najdłuższych małżeństw w świecie show-biznesu



Wille i pałace najbogatszych Polaków. Zobacz, jak mieszkają



Te kraje omijaj szerokim łukiem! Zobacz ranking



Ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce?


ZOBACZ TAKŻE: Otyłość zabija Polaków. Problem dotyczy już dzieci

Źródło: vivi24

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie