Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była bita i kopana. Przeprosin wysłuchała przed sądem

/mow/
- Przepraszam, że panią pobiłem - mówił w sądzie do byłej wicenaczelniczki kieleckiego urzędu skarbowego jeden z oskarżonych w procesie tzw. gangu od brudnej roboty.

O co oskarżeni

O co oskarżeni

Zdaniem prokuratury część oskarżonych w tym procesie ludzi stanowiła grupę, która zajmowała się m.in. pobiciami na zlecenie, egzekwowaniem długów. Mieli działać od początku 2004 roku do połowy 2005 roku. Wśród zarzutów, jakie im po-stawiono jest m.in. pobicie wicenaczelniczki II Urzędu Skarbowego w Kielcach czy zdemolowania kieleckiego lokalu Big Ben. Na ławie oskarżonych są też osoby, które miały być zleceniodawcami. Zdaniem prokuratury wydarzeniem, które położyło kres działalności grupy był napad na konwój bankowy w Połańcu w czerwcu 2005 roku, w którym miała wziąć udział część jej członków. Szczegóły przestępstw prokuratura poznała dzięki jednemu z oskarżonych, który zdecydował się na współpracę ze śledczymi.
Początkowo przed sądem stanęły w tej sprawie 23 osoby, ale część już dobrowolnie poddała się karze.

Była wicenaczelniczka II Urzędu Skarbowego w Kielcach opowiadała we wtorek sądowi o tym, jak we wrześniu 2004 roku została brutalnie pobita. - Przed godziną 7 mąż jak zwykle podwiózł mnie do pracy. Podjechał przed same drzwi wejściowe budynku - zeznawała. - Gdy wchodziłam po schodkach zauważyłam, że w furtkę (w ogrodzeniu placu urzędu - przyp. red.) weszło dwóch mężczyzn. Zwrócili moją uwagę, bo byli podobnie ubrani, w czarne spodnie, ciemne kurtki, na głowach mieli małe wełniane czapeczki. Pomyślałam, że to pracownicy firmy ochroniarskiej.

Ale to nie byli ochroniarze. - Przepuściłam w drzwiach wychodzącą na zewnątrz właścicielkę pobliskiego sklepu. W tym momencie ci dwaj mężczyźni wbiegli przede mnie. Jeden z nich odwrócił się i bardzo mocno uderzył mnie w twarz - opowiadała kobieta. Upadłam. Przez chwilę nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Gdy się ocknęłam, poczułam kopanie po całym ciele.

Napastnicy uciekli. Ich ofiara miała złamaną kość oczodołu, uszkodzony nerw twarzy. - W szpitalach spędziłam łącznie 36 dni, na zwolnieniu lekarskim 340 - wyliczała przed sądem kobieta. - Do dziś odczuwam skutki tego pobicia. Każdy dotyk, powiew wiatru, zmiana temperatury powoduje ból twarzy i całej głowy.
Kobieta jest w tej chwili na emeryturze. Prokuratura ustaliła, że jej pobicie nie było przypadkowe.

Według śledczych doszło do niego na zlecenie jednego z byłych pracowników urzędu. - Został zwolniony z pracy po tym, jak sąd skazał go za sfałszowanie podpisu - tłumaczyła była wicenaczelnik. - Zeznawałam na jego niekorzyść w sądzie, a także przed komisją dyscyplinarną.

Według aktu oskarżenia były pracownik urzędu zapłacił 3000 złotych ludziom, którzy podjęli się wykonać jego zlecenie. Teraz odpowiada za to przed sądem. Na wczorajszą rozprawę jednak się nie stawił.

Jeden z mężczyzn, oskarżonych o udział w pobiciu byłej wicenaczelniczki, przepraszał ją w sądzie. - Jest mi bardzo przykro, przepraszam panią - mówił. - Do pana nie mam pretensji. Mam je tylko do zleceniodawcy pobicia - odpowiedziała kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie