MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Były prezes starachowickiej ciepłowni skazany na grzywnę

M.K.
- Mienie służbowe należy zwracać. Wydaje się to być rzeczą bezsporną prawnie - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Iwoła.
- Mienie służbowe należy zwracać. Wydaje się to być rzeczą bezsporną prawnie - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Iwoła. Monika Nosowicz-Kaczorowska
W Sądzie Rejonowym w Starachowicach w środę 19 kwietnia ogłoszony został wyrok w sprawie byłego prezesa Zakładu Energetyki Cieplnej w Starachowicach. Prezes był oskarżony o przywłaszczenie trzech telefonów komórkowych będących własnością firmy oraz o podżeganie pracowników ZEC do poświadczenia nieprawdy. Sąd uniewinnił oskarżonego od drugiego zarzutu, w przypadku pierwszego zapadł wyrok skazujący. Wyrok nie jest prawomocny.

Prawie 10 tysięcy kosztów
Były prezes skazany został na karę grzywny w wysokości 2 tysięcy złotych. Ma także obowiązek naprawienia szkody wobec Zakładu Energetyki Cieplnej poprzez zapłatę 3000 złotych, zapłaty kosztów procesu w wysokości 1181 złotych oraz zapłaty 3690 złotych na rzecz Zakładu Energetyki Cieplnej tytułem kosztów związanych z ustanowieniem pełnomocnika. Sąd uznał, że dwa telefony zostaną zwrócone byłemu prezesowi, trzeci - mężczyźnie który odkupił telefon wystawiony na sprzedaż w lombardzie.
Sąd nie przychylił się do wniosku oskarżyciela posiłkowego, który wnioskował o skazanie byłego prezesa na prace społeczne.

- Oskarżyciel posiłkowy wnosił o karę ograniczenia wolności. Biorąc pod uwagę i charakter tych czynów i to gdzie i w jakim charakterze pracował oskarżony wniosek o prace społeczne, mam wrażenie, był nieco złośliwy. Taka kara nie byłaby adekwatna do stopnia winy - powiedział uzasadniając wyrok sędzia Grzegorz Iwoła. - Wniosek obrony był o umorzenie postępowania ze względu na niską szkodliwość społeczną czynu. Tak zrobić nie można było, przede wszystkim ze względu na wartość telefonów, która zdaniem biegłego była realna i dość wysoka, po drugie ze względu na okoliczności, premedytację działania. Czym innym jest jak się czasem o czymś zapomni lub uzna, że jest to mało istotne.

Kwota trzech tysięcy, którą sąd zasądził tytułem zadośćuczynienia dla Zakładu Energetyki Cieplnej - to jak podkreślił sędzia - wartość trzech telefonów wskazana przez biegłego, przy czym sąd wziął pod uwagę najkorzystniejszą, najniższą kwotę wskazaną przez biegłego rzeczoznawcę.

Nie podżegał
Sąd uznał, że były prezes nie podżegał do poświadczenia nieprawdy. Po pierwsze, żaden ze świadków, członków komisji likwidacyjnych nie powiedział przed sądem, że były prezes nakazywał komukolwiek podpisanie protokołów likwidacyjnych. Nie można też przypisać oskarżonemu czynu ze względów prawnych. Akt oskarżenia zawiera stwierdzenia, że były prezes miał nakłaniać do poświadczenia nieprawdy w dwóch dniach, na które datowane były protokoły likwidacyjne. Pierwszego wniosku, w którym mowa była o likwidacji telefonów z rzekomo potłuczonym wyświetlaczem były prezes nie podpisał, drugie, w którym mowa jest likwidacja wielu przedmiotów, podpisał. W piśmie nie było podanej przyczyny likwidacji. Zdaniem sędziego nie było to podżeganie, tylko oświadczenie woli, a żeby kogoś uznać winnym podżegania, konieczne jest aby czyn do którego się podżega stanowił przestępstwo.

Przywłaszczył bezspornie
- Istotą sprawy było przywłaszczenie telefonów, które w ocenie sądu zaistniało w sposób oczywisty. Dowody są jednoznaczne, a linii obrony podzielić niepodobna. W tym przypadku prawnych argumentów na uniewinnienie nie ma - powiedział sędzia Grzegorz Iwoła. - Telefony były własnością pokrzywdzonej spółki. Argumentacja, że właścicielem może być ten, kto zapłacił za telefon symboliczne 1,20 złotego jest żenująco nieprawdziwa. Jest oczywistym, że właścicielem telefonów jest ten, na kogo umowa została zawarta, czyli spółki ZEC. Oskarżony zapłacił z własnej kieszeni, bo chodziło o symboliczną złotówkę i nikomu nie zależało, z czyich pieniędzy jest to płacone. Oskarżonemu nie przyszło do głowy, aby ubiegać się o zwrot tej złotówki.

Sędzia odniósł się też do kwestii konieczności zwrotu mienia służbowego po zakończeniu pracy.

- Mienie służbowe należy zwracać. Wydaje się to być rzeczą bezsporną prawnie. Jeśli ktoś przestaje być pracownikiem jakieś firmy, mienie służbowe powinien oddać. Oskarżony został wezwany do zwrotu telefonów. Zamiast je zwrócić, odpisał dość obcesowo. Każdy myślący kategoriami ludzkimi stwierdziłby, że jeśli się miało służbowy sprzęt to trzeba go oddać - stwierdził sędzia.

A teraz ZOBACZ: Pod Wawelem znowu zawrzało

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie