Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Ruszkowski, nowy trener Nidy Pińczów, opowiedział o swojej pracy i rodzinie

Dorota Kułaga
Cezary Ruszkowski zastanawia się, jak ustawić zespół Nidy, żeby uzyskał korzystny wynik w ostatnim meczu rundy w Staszowie.
Cezary Ruszkowski zastanawia się, jak ustawić zespół Nidy, żeby uzyskał korzystny wynik w ostatnim meczu rundy w Staszowie. Sławomir Stachura
Cezary Ruszkowski, nowy trener Towarzystwa Sportowego 1946 Nida - jak trafił do Pińczowa, jakie jest jego hobby i jakie ma sportowe plany.

Pana debiut w roli trenera Nidy Pińczów wypadł w meczu z liderem - Wierną Małogoszcz. Remis był blisko, ale ostatecznie gospodarze wygrali 1:0. Jak pan ocenia to spotkanie?

Trafiliśmy na mocnego przeciwnika. Mimo porażki, zagraliśmy bardzo dobry mecz. Wierna stworzyła jedną groźną sytuację i strzeliła gola. Doświadczenie gospodarzy, ogranie w wyższych ligach zaowocowało tym zwycięstwem. My mieliśmy po przerwie trzy dogodne okazje do wyrównania, ale zabrakło zimnej krwi. Zagraliśmy na dobrym poziomie, nie mamy się czego wstydzić. Dlatego po meczu przybiłem „piątkę” z zawodnikami, powiedziałem, że jestem z nich dumny.

W niedzielę, w ostatniej kolejce rundy jesiennej, zagracie na wyjeździe z Olimpią Pogoń**Staszów. Rywal trudny, ale punkty są wam bardzo potrzebne.**

Wiele osób podkreśla, że Nida nie powinna zajmować tak niskiego miejsca w tabeli, bo prezentuje się dużo lepiej. Mam nadzieję, że potwierdzimy to w Staszowie. Jedziemy walczyć o trzy punkty.

Jakie są pana wrażenia z pierwszych dni pracy w pińczowskim klubie?

W drużynie jest kilku doświadczonych zawodników, którzy pamiętają jeszcze czasy drugoligowe. Problem tkwi w psychice, w „głowach” zawodników. Są nieźli zawodnicy, tylko wpadli w dołek. Brakuje też trochę zdrowia, ale nad tym będziemy pracować w przerwie zimowej. Myślę, że przed rundą wiosenna uda się wzmocnić zespół, bo kadra jest wąska. Na razie jestem zadowolony z pracy, bardzo fajnie współpracuje się z chłopakami, są chętni do treningów.

Dla pana to kolejne trenerskie wyzwanie. Tym razem kilkadziesiąt kilometrów od domu...

Dojazdy są trochę męczące, ale trener nie wybiera. Dostałem taką propozycję, to skorzystałem.

Kiedyś już miał pan propozycję z Nidy, po odejściu z Wiernej Małogoszcz. Ale wtedy wybrał pan Koronę Kielce.

Tak, po odejściu z Wiernej prezes Mariusz Karcz zaprosił mnie na rozmowę. Już nawet wstępnie doszliśmy do porozumienia. Ale wtedy zadzwonił trener Włodek Gąsior i zdecydowałem się na powrót do Korony, w której grałem jako piłkarz. Teraz znowu dostałem propozycję i tym razem z niej skorzystałem. Jak widać, historia lubi zatoczyć koło. Może tak miało być.

Jak pan lubi spędzać wolny czas?

Pracę szkoleniową łączę ze szkołą. Uczę wychowania fizycznego w gimnazjum w Daleszycach. Jak jest trochę wolnego, to poświęcam ten czas rodzinie. Mam żonę Anię i dwójkę dzieci - Julię i Miłosza. Syn jest w klasie sportowej, kopie już piłkę. Poza tym lubię przeczytać dobrą książkę i posłuchać muzyki, na przykład rocka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie