Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chaos totalny. Co dalej z Koroną Kielce?

Sławomir STACHURA
Sławomir Stachura
Po katastrofalnej grze w obronie, Korona Kielce uległa Legii Warszawa na Arenie Kielc 3:5. Sobotni mecz piłkarskiej ekstraklasy pokazuje, że hiszpański trener Jose Rojo Martin Pacheta będzie miał wielkie kłopoty, by pchnąć zespół na nowe tory, a jego eksperymenty mogą zakończyć się klęską.

Tak fatalnie prezentującej się Korony w obronie, kibice w Kielcach dawno już nie widzieli. Ostatnio za czasów Marka Motyki w sierpniu 2009 roku, gdy na Arenie Kielc dostała lanie od poznańskiego Lecha 0:5. W sobotę było podobnie i tylko niechlujstwo Legii sprawiło, że dała sobie wbić trzy gole i zamazało to obraz kiepskiej postawy kielczan.

Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka.

1.Po pierwsze trener Pacheta. Wygląda na to, że kompletnie się pogubił. Zacznijmy od składu. Nie wiedzieć czemu Hiszpan tak nim zamieszał, że najstarsi świętokrzyscy górale nie wiedzieli o co chodzi. Nie mógł grać kontuzjowany Dejmek, z jedną nogą zdrową na ławce rezerwowych siedział Paweł Golański, więc Hiszpan miał proste granie z najsilniejszym przecież zespołem w polskiej lidze. I zamiast postawić na sprawdzony duet na środku defensywy, czyli Stano-Malarczyk, zaczął kombinować. Obok "Malara" zagrał Kamil Sylwestrzak, który wcześniej praktykował u Hiszpania i u Leszka Ojrzyńskiego na lewej obronie. Sobotni eksperyment zakończył się fatalnie, bo obaj środkowi kompletnie się nie rozumieli, a grający przed nimi jako defensywny pomocnik Pavol Stano (kontuzjowany był Vlastimir Jovanović), nic im nie pomógł. Oczywiście błędy środkowych defensorów to skutek kiepskiej postawy obu bocznych, a szczególnie grającego na prawej stronie Kamila Kuzery, który miał naprzeciw siebie bardzo dobrze usposobionego Tomasza Brzyskiego, a potem Koseckiego, ale to Pacheta na drużynę mającą największą siłę w ofensywie zestawił kielecką obronę tak eksperymentalnie, jak nowicjusz. I ta była zagubiona jak dzieci we mgle.

Trener Pacheta zaskoczył też w drugiej linii. No bo jak wytłumaczyć fakt, że grający zupełnie przyzwoity mecz z Piastem Gliwice (2:0), Mateusz Stąporski tym razem nie znalazł się nawet w osiemnastce, a trafił do niej Marcin Trojanowski, który nawet w rezerwach niczym się nie wyróżniał (no może poza golem z dystansu tydzień wcześniej z Hutnikiem Nowa Huta).

Trener Pacheta w meczu z Legią potwierdził też, że nie ma żadnej koncepcji gry w ataku. Zaczął w wyjściowym składzie będący kompletnie bez formy Przemysław Trytko, a gdy został zdjęty w przerwie, to na szpicy zastąpił go niewidoczny jako defensywny pomocnik Stano, który w dwóch wcześniejszych meczach Pachety (z Piastem i Podbeskidziem), nie pojawił się nawet na minutę na boisku. Słowak po kolejnych golach Legii stracił chyba wiarę i częściej cofał się do drugiej linii, podmieniał go więc Paweł Sobolewski. A na ławce siedziało dwóch napastników z krwi i kości - Karol Angielski i Daniel Gołębiewski. I pytanie po co, skoro Hiszpan i tak nie miał zamiaru z nich skorzystać? Patrząc na grę Korony miało się wrażenie, że to nie zespół, a grupa zawodników biegająca po boisku bez żadnej koncepcji i to jeszcze przypadkowo zestawiona.

Korony w sobotę nie było właściwie na boisku i tylko na moment, gdy padła pierwsza bramka, a po chwili w słupek trafił Artur Lenartowski (dał dobrą zmianę), potrafiła przez chwilę postraszyć Legię. Ale szybko wszystko wróciło do normy - kolejne gole Korona traciła po fatalnych błędach w obronie, a zdobywała je, bo defensywa legionistów to zdecydowanie najsłabsze jej ogniwo. I dlatego stołeczny klub nie gra w tej edycji Ligi Mistrzów.

Warto dodać, że trenerzy obserwujący pracę "Pachety" z boku, a także piłkarze Korony z uznaniem wypowiadają się o wiedzy i metodach pracy Hiszpana. Kłopot z tym, że na razie nie ma efektów.

2. W Koronie sytuacja wciąż jest napięta. W czwartek okazało się, że nikt nie chce jej kupić - podnoszą się głosy, że kolejne informacje o inwestorach to blef. Kibice są wściekli na zarząd, czemu dali dowód rzucając z trybun wyzwiska pod adresem prezesa Tomasza Chojnowskiego i dyrektora sportowego Andrzeja Kobylańskiego.

3. Praca trenera przygotowania fizycznego Michała Adamczewskiego budzi wielką krytykę i wydaje się, że w pełni uzasadnioną. Przygotowanie zawodników pozostawia wiele do życzenia, specjaliści przecierają oczy ze zdumienia patrząc co robi z drużyną Adamczewski. Zresztą "efekty" przyszły błyskawicznie, kontuzje i spadająca forma graczy.

4. Brak komunikacji. Apogeum jakiegoś totalnego braku komunikacji w zespole i reagowania na to co dzieje się wokół, to sytuacja od mniej więcej 65 minuty meczu z Legią, gdy Korona przeprowadziła już wszystkie trzy zmiany. Z boku boiska pod wodzą trenera Michała Adamczewskiego wciąż rozgrzewali się Angielski i Gołębiewski. Po co? Tego nie wie nikt. Także jak niewielu już chyba wie, jaka jest ta koncepcja gry trenera Pachety, biorąc pod uwagę umiejętności piłkarzy Korony i faktyczne predyspozycje każdego z nich. Bo co mecz, to wykonawcy koncepcji się zmieniają, a wyniki coraz gorsze. I tylko patrzeć jak za tydzień w Lubinie z Zagłębiem zacznie na szpicy Zbyszek Małkowski. Żarty żartami, ale takie eksperymenty mogą realnie przybliżyć ostatnią już w tabeli Koronę do katastrofy.

5. Atmosfera w drużynie. Zaczęła się od zwolnienia trenera Ojrzyńskiego i na pewno nie pomaga w budowaniu formy drużynie, nie pomaga Pachecie i jego ludziom. W dużej mierze spowodowały ją też trudne do zrozumienia działania trenera przygotowania fizycznego. Do tego dochodzą porażki, wzajemne oskarżenia. Nie wróży to niczego dobrego i władze klubu powinny reagować jak najszybciej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie