Mieszkańcy tych pięciu świętokrzyskich wsi przy trasie Kielce - Łódź twierdzą, że drogowcy ściągnęli na nich śmiertelne zagrożenie remontując drogę krajową i zmieniając na niej organizację ruchu.
Nie chcą dłużej czekać i dawać się zwodzić grzecznymi, ale nic niewnoszącymi pismami i odpowiedziami.
- Po modernizacji miało być bezpieczniej, jest o wiele gorzej - mówią mieszkańcy wsi położonych wzdłuż drogi krajowej 74. - Droga jest lepsza, kierowcom jedzie się łatwiej i szybciej, ale o ludziach zapomniano.
SAMOCHÓD ZA SAMOCHODEM
Jesteśmy w miejscowości Przełom. Po drodze numer 74 mknie samochód za samochodem. Próbujemy przejść na drugą stronę jezdni.
- Nawet nie ma pasów - mówi sołtys Zaborowic, Eugeniusz Stachera.
Czekamy kilka minut, wreszcie przechodzimy.
Druga sprawa - od przystanku idzie się po jezdni, po pasie oddzielonym białą linią, albo po błocie. Zimą trzeba było iść po kolana w śniegu, bo na drogę strach wejść. Miał być chodnik, ale zostały obiecanki.
- Piszemy ciągle do gminy, do dyrekcji dróg, ale tłumaczą nam, że ruch pieszych jest mały, a my boimy się tutaj chodzić. Czy to naprawdę tak trudno zrobić oznakowanie, żeby było bezpieczniej - pyta Zofia Stachera, sołtys Przełomu.
Trzecia sprawa to zaznaczenie prawoskrętu do Zaborowic.
- Teraz jadąc od Kielc trzeba zwolnić, a zwolnić strach, bo zawsze jest sznur samochodów, które tu się rozpędzają. Już dosyć było wypadków. My chcemy, żeby oznaczyć drogę tak, by się nie bać tu skręcać. Co z tego, że zrobili drogę, jak jej nie oznaczyli, jak trzeba i nam ta droga psuje nerwy - mówi Eugeniusz Stachera.
DO LISICH JAM NIE WJEDZIESZ
Dwa kilometry dalej powtarza się problem, tym razem ze skrętem w lewo.
- Przy takim ruchu, jak tu nie ma szans wjechać do wsi. Trzeba się zatrzymać, czekać, a z tyłu samochody pędzą. Te krzyże po rowach nie biorą się z niczego - mówi Tadeusz Smulczyński, sołtys Lisich Jam.
Mieszkańcy chcą też budowy chodnika od przystanku do skrętu do wsi. Pas pobocza wydzielony z jezdni jest niewystarczający.
OBIECANKI
W styczniu ubiegłego roku po wizycie na miejscu przedstawicieli Wydziału Ruchu Drogowego Wojewódzkiej Komendy Policji i oddziału kieleckiego dyrekcji dróg publicznych miały być poczynione starania o wybudowanie chodnika oraz dokonanie korekty oznakowania na jezdni. Starania trwają do tej pory, a oznakowania i chodnika nie ma. Urząd Gminy w imieniu mieszkańców również występował o usuniecie zagrożeń.
6 marca mieszkańcy na kolejne swoje wystąpienia znów otrzymali uprzejme wyjaśnienie. Wynika z niego, że do Zaborowic w prawo skręca się bezpiecznie oraz, że istnieje możliwość budowy chodnika, ale pod warunkiem zajęcia działki, a dyrekcja dróg nie ma możliwości pozyskania terenu.
- Mamy dość zwodzenia. Niewykluczone, że podamy dyrekcję dróg do prokuratury o świadome narażanie mieszkańców na niebezpieczeństwo - mówi Zofia Stachera.
ZROBILI ANALIZY
Małgorzata Pawelec, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i wyjaśnia, że zmiany na drodze, które wprowadzono nie są przypadkowe.
- Wszelkie zmiany wprowadzane są dla poprawy bezpieczeństwa po analizach natężenia ruchu i ewentualnych zagrożeń, między innymi na podstawie policyjnych statystyk. Z badań wynika, że w drogę powiatową skręca w prawo stosunkowo niewielu kierowców, dlatego oznakowanie zostało namalowane tak, aby ułatwić z kolei znacznie niebezpieczniejsze lewoskręty - informuje Małgorzata Pawelec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?