Opiekunka, która odwiedzała staruszkę w jej domu, powiadomiła najbliższą rodzinę, że coś jest nie tak.
- W niedzielę 26 kwietnia o godzinie 15 członkowie mojej rodziny zadzwonili na izbę przyjęć koneckiego szpitala, żeby przyjechała karetka. Tamtejsi lekarze uznali, że nie jest to nagły przypadek i stwierdzili, że mają cztery godziny na realizację zgłoszenia. Lekarz odpowiedział: "To co, ja mam przyjechać i nakarmić tę panią?!". Ja dojechałem do Wólki o godzinie 16 i zacząłem wydzwaniać ponownie do szpitala w Końskich, gdyż widziałem, że ciotka wymaga natychmiastowej pomocy - twierdzi pan Andrzej.
POMÓGŁ WŁOSZCZOWSKI CHIRURG
Mieszkaniec Włoszczowy, nie widząc reakcji ze strony szpitala, zadzwonił do dyspozytora pogotowia w Kielcach. Jak twierdzi, niewiele to dało, bo karetka dalej nie przyjeżdżała. Mijały godziny. Nie widząc pomocy znikąd, postanowił zatelefonować do ordynatora chirurgii włoszczowskiego szpitala Andrzeja Klepaczewskiego, który mieszka w Olesznie. Lekarz Roku 2004, 2007 i 2008 w powiecie włoszczowskim nie odmówił pomocy. Przywieziono go do Wólki.
- Stwierdził zapalenie płuc u ciotki. Wypisał czopki i dał skierowanie do szpitala we Włoszczowie. Gdyby nie on, pewnie pomocy byśmy się nie doczekali, za co jesteśmy doktorowi Klepaczewskimu bardzo wdzięczni. Wcześniej zadzwoniłem jeszcze do szpitala w Końskich, żeby zapytać, co z tą karetką. Powiedzieli mi, że karetka nie wyjechała do Wólki, bo musiała jechać do Kielc po krew. Wtedy odwołałem jej przyjazd. Zabraliśmy chorą i około godziny 20 zawieźliśmy do Włoszczowy - opowiada Andrzej Gwóźdź.
LEKARZ NIE MOŻE JECHAĆ DO WÓLKI?
We włoszczowskim Zespole Opieki Zdrowotnej - jak opowiada mężczyzna - szybko zaopiekowano się staruszką, zabrano na oddział wewnętrzny. Około godziny 7 w poniedziałek, gdy pan Andrzej wyjeżdżał do pracy, zadzwonił do szpitala, żeby zapytać o stan zdrowia ciotki. Było w porządku. Kilkadziesiąt minut później do szpitala pojechała córka pana Andrzeja. 93-latka już nie żyła. Franciszkę Gwóźdź pochowano 29 kwietnia na cmentarzu w Pilczycy Koneckiej.
Marek Chałubiński, kierownik Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Specjalistycznego Szpitala Świętego Łukasza w Końskich, potwierdza, że zgodnie z przepisami, szpital ma cztery godziny na realizację zgłoszenia. - Być może było dużo pacjentów na izbie przyjęć. Lekarz nie może opuścić miejsca pracy w szpitalu i jechać do Wólki. Nasz doktor jeździ tylko na wizyty domowe. Mając na uwadze dobro pacjenta, postaramy się wyjaśnić tę sprawę - obiecuje doktor Chałubiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?