Co ze służbą zdrowia?

"Nie wiem" oraz "nie chcę nic obiecywać" to najczęściej padające stwierdzenia z ust Franciszka Wołodźki, marszałka województwa świętokrzyskiego, w czasie spotkania, na którym dyskutowano o rozwoju skarżyskiej służby zdrowia.

W Skarżysku od wielu lat stoi i popada w ruinę nie ukończony szpital kolejowy. Obiekt kilka lat temu został przejęty przez powiat skarżyski w zamian za zaległości podatkowe od PKP. Jego budowa miała zostać ukończona i stanowić część mienia skarżyskiego ZOZ. Inwestycja została ujęta na w kontrakcie wojewódzkim na lata 2001-2003. Łącznie z budżetu państwa na tę inwestycję miało trafić do Skarżyska 15 mln zł. Dotacja ta jednak została zabrana i przekazana na rozwój szpitali w Jędrzejowie oraz Opatowie. W lutym 2003 roku władze powiatu skierowały do marszałka województwa pismo z prośbą o udzielenie informacji na temat możliwości uzyskania pieniędzy na wznowienie budowy szpitala kolejowego. Odpowiedź brzmiała, że nie jest znany sposób finansowania inwestycji wieloletnich po grudniu 2003 r. W maju bieżącego roku do marszałka województwa skierowano kolejny wniosek o umieszczenie w kontrakcie wojewódzkim budowy szpitala. Odpowiedź brzmiała, że nie wiadomo, czy w 2005 roku będą podpisywane kontrakty wojewódzkie.

Skarżyscy samorządowcy, władze miejscowego ZOZ oraz związków zawodowych spotkali się z Franciszkiem Wołodźką, marszałkiem województwa świętokrzyskiego, by porozmawiać na temat przyszłości skarżyskiej służby zdrowia. Władze skarżyskiego ZOZ nie postulują już o pieniądze na dokończenie budowy. Wolą powiększyć budynek skarżyskiego szpitala, nadbudowując do niego jedno piętro. Część pieniędzy chcą uzyskać z Unii Europejskiej. O resztę chcą prosić marszałka województwa.

- Kończenie budowy szpitala kolejowego nie ma sensu. Doprowadzenie go do obowiązujących standardów będzie kosztowało więcej niż wzniesienie całkowicie nowego obiektu - mówił marszałek Franciszek Wołodźko.

Okazuję się, że nawet nadbudowa pietra w szpitalu stoi pod znakiem zapytania. Z pieniędzy unijnych mamy 35 mln zł, które musimy rozdysponować na całe województwo. Połowę tej sumy pochłonie rozbudowa szpitala wojewódzkiego, prowadzimy również rozbudowę szpitali w Starachowicach i Opatowie. Obawiam się, że może być za mało pieniędzy na dokończenie tych inwestycji, a co dopiero mówić o rozpoczęciu nowej, dużej inwestycji - tłumaczył Wołdźko.

- Wiemy o trudnościach finansowych, dlatego w pierwszym roku budowy, czyli 2005, zakładamy niewielkie nakłady. Najwięcej trzeba będzie wydać dopiero po czterech latach, kiedy zaczniemy kupować sprzęt do nowo powstałej części - tłumaczył Michał Okła, dyrektor Skarżyskiego ZOZ. - Sama dokumentacja sporo kosztuje. Chcemy mieć pewność, że otrzymamy pieniądze i wiedzieć, w jakim terminie, bo jeśli ich nie będzie, to nie ma sensu robić projektów i tym podobnych dokumentów - mówił Okła. - Nie potrafię dać gwarancji. Sam nie wiem, jakie będziemy mieć pieniądze w przyszłym roku - mówił Wołodźko.

- Na dokończenie budowy szpitala kolejowego mieliśmy zagwarantowane 15 mln złotych. Zabrano je nam. Teraz chcemy tylko 8-9 mln - mówił Krzysztof Grzegorek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa skarżyskiego ZOZ.

- Szpital w Skarżysku jest potrzebny i nie może go zabraknąć. 50 tys. mieszkańców nie będzie przecież jeździło leczyć się do Starachowic, Końskich czy Kielc - napierał jeden z powiatowych radnych. - Nie trzeba mnie przekonywać, że szpital jest potrzebny. Ale nie chcę obiecywać czegoś, czego nie będę mógł spełnić - mówił Wołodźko. - Proponuję, aby przygotować wszelkie dokumenty i w 2006 roku, kiedy będzie opracowany nowy unijny budżet i będziemy mogli otrzymać więcej pieniędzy ze wspólnotowego budżetu, zaczniemy nadbudowywać piętro - sugerował Wołodźko.

Patrząc jednak na miny tych, którzy przybyli na spotkanie z marszałkiem, trudno było stwierdzić, że usatysfakcjonowały ich słowa Wołodźki.