MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cykl "Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem". Potworne zabójstwo pięcioosobowej rodziny w Rzepinie, które poruszyło całą Polskę (reportaż)

Sylwia BŁAWAT [email protected]
Z cyklu dokumentalnego Telewizji Polskiej "Paragraf 148" – proces Zakrzewskich. Zeznaje Józef Zakrzewski
Z cyklu dokumentalnego Telewizji Polskiej "Paragraf 148" – proces Zakrzewskich. Zeznaje Józef Zakrzewski Telewizja Polska
Ciało 54-letniej Zofii znaleziono w kuchni, oparte plecami o ścianę. 45-letni Mieczysław leżał na podłodze w kuchni, 27-letni Władysław - na podłodze w pokoju. 18-letnią Krystynę i 81-letnią Mariannę zabójcy zastali w łóżkach. Kobiety nie spały. Młodsza przed śmiercią chyba krzyczała, starsza - milczała.

Za tydzień - dlaczego zginał kibic Korony Kielce?

W cyklu "Zbrodnie, które wstrząsnęły województwem" w kolejnym tygodniu przeczytacie państwo o dramacie, który do dziś nie miał swojego finału. W Kielcach od ciosów nożem zginął kibic Korony Kielce. Dlaczego? I gdzie jest zabójca - o tym, w następnym wydaniu Relaksu "Echa Dnia".

Pierwsze zabójstwo

"Echo Dnia" z 1972 roku
"Echo Dnia" z 1972 roku Aleksander Piekarski

"Echo Dnia" z 1972 roku
(fot. Aleksander Piekarski)

Pierwsze zabójstwo

W 1957 roku w Trzeszkowie zamordowany został mężczyzna. Zabójcy zażądali pieniędzy, potem kazali położyć się na podłodze. Na sąsiednich łóżkach spały żona mężczyzny i jego dwie córki. Młodszy bandyta zaproponował starszemu posiłek, myszkował w kuchni. Potem zarzucili swojej ofierze spódnicę na głowę, wyprowadzili do obory. Tu odpięli krowie łańcuch i zadzierzgnęli go na szyi ofiary. Zaprowadzili do studni. Starszy nożem kilka razy ugodził mężczyznę w plecy, potem wrzucili go do studni. Odeszli, gdy starsza z córek zamordowanego, zbudzona jego jękami, wyszła przed dom. Sprawców zbrodni nie ustalono. Milicja miała pewne podejrzenia, co z tego, skoro chybione. Do czasu zatrzymania Zakrzewskich.

Byli bezwzględni i okrutni. Żaden z nich nie wykazał zasadniczej zmiany postawy, nie okazał skruchy i żalu z powodu popełnionych czynów zbrodniczych. Błagali o litość dla siebie, o litość, której nie mieli i nie okazali żadnej z zamordowanych ofiar. W stosunku do zwyrodnialców tego typu prawo i sąd nie może okazać żadnej litości. Zasłużyli swoim postępowaniem na najwyższy i najsurowszy wymiar kary - na karę śmierci, na całkowitą ich izolację ze społeczeństwa, bo nie istnieją szanse na ich resocjalizację. Każda inna kara nie byłaby uzasadniona społecznie - tak w marcu 1971 roku sędzia uzasadniał wyrok skazujący Józefa Zakrzewskiego i starszego z jego synów Czesława na karę śmierci. Młodszy syn Adam miał w więzieniu spędzić 25 lat.

OGIEŃ SKRYWAŁ KOSZMAR

Silny wiatr, niebo zasnute chmurami, na termometrze zaledwie 12 stopni ciepła - taki był poniedziałkowy poranek 3 listopada 1969 roku w niewielkim Rzepinie. Noc, która właśnie minęła, sprawiła, że nazwa wsi na zawsze wryła się w pamięć najpierw mieszkańców województwa, a potem kraju. Tej nocy w ogniu stanęło domostwo. Ludzie, którzy przybiegli, by walczyć z ogniem, zamierali ze zgrozy. Z budynku wynieśli pięć ciał, poukładali jedno obok drugiego: 45-letniego Mieczysława, jego bratowej 54-letniej Zofii, młodego małżeństwa: 27-letniego Władysława i jego młodziutkiej, zaledwie 18-letniej żony Krystyny. I najstarszej, 81-letniej Marianny. Od razu było wiadomo, że to nie płomienie stały się przyczyną koszmaru. One tylko miały ten koszmar ukryć. Życie pięciorga mieszkańców wsi odebrali mordercy. Dopiero potem miało się okazać, że zabójcy mieszkali w tej samej wsi. I że zabili przede wszystkim z chciwości, trochę też z zazdrości, a może i z zemsty za to, że ofiarom żyło się lepiej niż im.

Specjalna milicyjna grupa rozpoczęła żmudne śledztwo, by znaleźć odpowiedź na pytanie: kto im to zrobił. W ciągu kilku dni po zabójstwie przesłuchano 150 osób, które - jak typowali milicjanci - mogły ze zbrodnią mieć coś wspólnego. Nie było komputerów, elektronicznych baz danych, więc krok po kroku żmudnie sprawdzono każdą z tych 150 osób. Dwanaście nie miało alibi, więc to ich nazwiska trafiły na ostateczną listę podejrzanych. Znalazło się tam też nazwisko Czesława Zakrzewskiego. Ale dowodów wciąż nie było, a żadna z osób, które przesłuchiwali milicjanci, nie przyznawała się do zbrodni.

Śledczy założyli trzy motywy działania zabójców: rabunkowy, zemstę i tło polityczne, bo świętej pamięci Władysław przez jedną kadencję był przewodniczącym Gromadzkiej Rady Narodowej, a Mieczysław jako trzeci z rodziny pełnił funkcję sołtysa Rzepina. Ale zabójców wciąż nie było.

Gdy chowano zamordowaną rodzinę, na pogrzebie pojawił się Czesław Zakrzewski. Przyszedł z ojcem Józefem i młodszym bratem Adamem. W aktach śledczy zanotowali potem słowa Józefa:

- Widziałem, że Adam niósł na ramionach wraz z innymi osobami jedną trumnę. Straszny ten widok mi się wydał na pogrzebie. Przypomniał mi się także obraz pomordowanych w ich mieszkaniu. Od tego czasu nie mogłem sobie miejsca znaleźć…

SERCE MORDERCY…

Wszyscy trzej Zakrzewscy trafili za kraty, ale - przynajmniej oficjalnie nie miało to związku z zabójstwem rodziny. 23-letni Adam za pobicie, 41-letni Czesław - za kradzież, 64-letni Józef - za nielegalne posiadanie broni.

Milicjanci wciąż pytali ich o zabójstwo rodziny, a każdy z nich wciąż odpowiadał - to nie ja. Czesław upierał się, że tę tragiczną noc spędził w szopie. Ale potem zaprowadził policjantów do zabudowań w Rzepinie. I powiedział im, że coś tu znalazł. Trzy pary pończoch, rękawiczkę, męski zegarek. Wszystko to pochodziło z domu zamordowanej rodziny… Jako na potencjalnego zabójcę, wskazał sąsiada. Mężczyznę aresztowano (później został wypuszczony, bo ze zbrodnią nie miał nic wspólnego).

A Czesław Zakrzewski prosił Milicję Obywatelską, o umorzenie mu wcześniejszych kradzieży. I o nagrodę, zwolnienie jego, brata i ojca z aresztu. Tłumaczył, iż otworzył swe serce dlatego, że sam chciał zmazać swe "drobne" grzechy…

Nie zwolniono ich. Za to milicja zdecydowała się na zastosowanie czegoś, co dziś w policyjnym żargonie nazywa się kombinacja operacyjna. W celi Czesława w areszcie umieszczono agenta, którego zadaniem było wydobycie z Zakrzewskiego przyznania się do winy oraz szczegółów pięciu zabójstw. I dzień po dniu, noc po nocy człowiek ten zdobywał zaufanie Zakrzewskiego. W aktach sprawy opisano, jak Czesław pisywał grypsy, jak stracił rezon, gdy się dowiedział, że MO ma siekierę. I jak koniecznie chciał się dowiedzieć, czy na siekierze mogą zostać ślady.

W końcu Czesław Zakrzewski przyznał się do zabójstwa pięcioosobowej rodziny i do innych przestępstw, do morderstwa przyznali się też jego brat i ojciec, a sąd ustalił przebieg tragedii. W miotle koło domu Zakrzewskich znaleziono ukryty zakrwawiony nóż.

"POZABIJA SIĘ ICH, SPALI SIĘ ICH ZABUDOWANIA"

Milicjanci odtworzyli przebieg tamtej niedzieli przed tragiczną nocą, ostatnią dla pięcioosobowej rodziny.
Józef Zakrzewski poszedł do kościoła, na mszy był też Adam, który potem wstąpił jeszcze na cmentarz, zapalić świeczkę i pomodlić się przy grobie dziadków. Około godziny 17 do domu przyszedł Czesław.

- Powiedział: nie chodź dzisiaj nigdzie w kawalerkę, bo zrobimy robotę - mówił podczas przesłuchania Adam Zakrzewski. Drugi raz Czesiek przyszedł wieczorem, około godziny 22. "Robotę" zaproponował także ojcu - zastanawiali się, czy nie napaść na poborcę podatkowego, ale stwierdzili, że to dziad, więc mieli iść po pieniądze do rodziny sołtysa. Sołtys zbierał podatek od rolników, musiał mieć w domu gotówkę. Nie wiedzieli o tym, że nieco wcześniej rodzina sołtysa wzięła dużą pożyczkę…

- Byłem przeciwny temu, tłumaczyłem Cześkowi, że będzie dużo szumu i ludzie będą gadać o Rzepinie i gdzie pójdę w kawalerkę, to każdy będzie się pytał, co za złodzieje tam były (...) Na to Czesław Zakrzewski po zastanowieniu powiedział mi "Nikt nie będzie mówił o Rzepinie, bo pozabija się ich, spali się ich zabudowania i ludzie będą mówić, że się sami spalili i podusili dymem wraz z pieniędzmi" - mówił Adam.

Jeszcze przez dłuższy czas ojciec i brat musieli go namawiać, by z nimi poszedł. W końcu się zdecydował, pomodlił, nałożył na twarz pończochę, podobną do tej, którą miał ojciec. Tylko Czesiek zamaskował się inaczej - kominiarkę zrobił sobie z krótkich spodenek. Wzięli broń, noże, siekierę i poszli. Dochodziła północ.

Notabene kilka miesięcy później w sądzie poproszono Czesława by nałożył na głowę tę samą kominiarkę i by zrobił to tak, jak tamtej nocy. Teraz jednak nakładał ją tylko na czubek głowy, nijak nie chciał naciągnąć na twarz… Mówił, że się dusi…

CIOSY SIEKIERĄ, KOLBĄ KARABINU "MAUZER" I NOŻEM

Do domu swoich ofiar mordercy weszli przez okienko od piwnicy. Po to, by wywabić kogoś na podwórko, otworzyli stajnię. Plan się powiódł: gdy na podwórko wybiegł koń, z domu wyszła 54-letnia Zofia. Zorientowała się, że coś złego się dzieje, zaczęła krzyczeć.

W aktach napisano potem, że to 23-letni Adam uderzył kobietę obuchem w głowę. Wypadła mu siekiera, zaczął jej szukać. Brat i ojciec weszli do domu. Zaczęła się rzeź. Ciosy siekierą, kolbą karabinu "mauzer" i nożem padały na Mieczysława, Władysława, Mariannę i Krystynę. Bandyci zażądali pieniędzy. Zabrali 18 tysięcy złotych. Gdy do domu weszła ranna Zofia, znów ją bili. Kobiety krzyczały, a tamci bili. Tylko Marianna była inna:

Drugie zabójstwo

"Słowo Ludu"
"Słowo Ludu"
Sylwia Bławat

"Słowo Ludu"

(fot. Sylwia Bławat)

Drugie zabójstwo

W maju 1960 roku bandyci przyszli do ówczesnego sołtysa Rzepina. Wywołali go na dwór, ponoć pod pozorem, żeby jednemu z nich wyrwał zęba. Podszedł do furtki, wydali komendę: "W tył zwrot". Zaczął uciekać, wtedy padł strzał. A gdy mężczyzna upadł, starszy z morderców podbiegł do niego i ugodził kilka razy nożem. Przed dom wybiegła żona i syn ofiary, bandyci uciekli, śledztwo nic nie wykazało, a po jakimś czasie w nieustalonych okolicznościach zaginęły akta sprawy. Niewyjaśnionych przestępstw było w powiecie kilkadziesiąt - napady, kradzieże, odcięcie ucha leżącemu w rowie mężczyźnie. Potem dopiero okazało się, że wielu z nich dopuścili się dwaj mężczyźni. Ojciec i syn. Józef i Czesław Zakrzewscy.

- Czesław uderzył Mariannę kolbą od karabinu w wyniku czego zaczęła ona rozpaczać. Byłem oburzony na to, na Cześka, bowiem ja ją chroniłem i nie chciałem, żeby była zabita, ponieważ była ona osobą starszą i do momentu uderzenia jej przez Cześka nie rozpaczała i nie krzyczała. Po uderzeniu Marianny przez Cześka żal mi jej się zrobiło i dlatego, żeby się nie męczyła, dobiłem ją siekierą. Jeszcze przed zabiciem Marianny z zemsty uderzyłem parę razy posiadanym przez mnie nożem Władysława w plecy, ponieważ dawał jeszcze znaki życia, rzucał się i nie chciałem, żeby się dłużej mordował - mówił w śledztwie ojciec dwóch zabójców, zabójca Józef Zakrzewski. - Po zabiciu Władka wróciłem się z powrotem do kuchni, ponieważ obawiałem się, że żyjący jeszcze Mieczysław i Zofia, do której nie miałem pewności, czy ją zabiłem, mogą złapać syna Czesława i wyrządzić mu krzywdę - opowiadał, uparcie utrzymując, że w zabójstwie brał udział tylko on i Czesiek, a Adam został w domu. Z kolei Czesław w jednej z wersji, jaką podał, obciążał przede wszystkim brata.

Nim sobie poszli, Czesław dobijał jeszcze ofiary. Na odchodnym podpalili zabudowania. Potem wrócili do domu. Kilka minut później Adam usłyszał wycie syreny strażackiej. Poszedł do pożaru. Stał i patrzył.

POPĘD DO WŁADZY, ZAZDROŚĆ, NIENAWIŚĆ…

Proces trzech mężczyzn rozpoczął się w lutym 1971 roku w Sądzie Wojewódzkim w Kielcach, O losie dwóch braci i ich ojca decydowano na 20 rozprawach, które odbyły się w ciągu trzech miesięcy. W akcie oskarżenia było osiemnaście punktów, osiemnaście zarzutów o popełnienie przestępstw. Wszystkich trzech mężczyzn prokurator oskarżył o zabójstwo pięcioosobowej rodziny, dwóch starszych - Józefa i Czesława także (poza innymi przestępstwami) o trzy zabójstwa - mężczyzny w Michałowie (od tego zostali uniewinnieni), mężczyzny w 1957 roku w Trzeszkowie oraz w 1960 roku sołtysa Rzepina. Zarzucono im także usiłowanie czwartego morderstwa. Tym razem do tragedii nie doszło, bo potencjalnej ofiary nie było w domu, a jego żona i czwórka dzieci zdążyła w porę uciec przed ogniem.

Oskarżeni raz się przyznawali, raz zapierali. Odpowiadali też na pytanie: dlaczego? Mówili o pieniądzach, komunizmie, buhaju, złych ludziach. Jeden z nich spytany, czemu zabił tych ludzi, odpowiadał:

- Niedobre byli.
Nie wykazywali skruchy ani żalu.

- Wzięłem motykę i podobijałem - mówił Czesław. Adam się nie przyznawał. Ojciec też próbował go bronić, ale na jego udział wskazywał Czesław. Najstarszy Zakrzewski więcej współczucia miał dla siebie niż dla swoich ofiar:

- Sponiewierany jestem na starość, o Jezus Maryjo, co mnie spotkało, co ja żem se w życiu zasłużył - zawodził płaczliwie w sądzie.

Biegli psychiatrzy, którzy badali zwyrodnialców, stwierdzili, że wszyscy trzej byli poczytalni i zdolni do kierowania swym działaniem. Obrońca wskazywał natomiast na niski poziom intelektualny Józefa, na to, że obce mu są uczucia litości, miłosierdzia i przebaczenia, natomiast ma przerost zgoła innych uczuć: popędu do władzy, zazdrości, nienawiści…

- Jako rzecznik oskarżenia publicznego żądam dla Józefa Zakrzewskiego jedynej kary, jakiej można zażądać, która będzie karą sprawiedliwą to jest kary śmierci - grzmiał prokurator w swych ostatnich słowach. Takiej samej kary domagał się dla dwóch synów Józefa Zakrzewskiego: Czesława i Adama.

28 czerwca 1971 roku w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej sędzia ogłosił wyrok. Józefa Zakrzewskiego i jego syna Czesława za siedem zabójstw skazał na trzykrotną karę śmierci i kilkanaście lat więzienia, co dawało łączny wyrok: karę śmierci i pozbawienie praw publicznych na zawsze. Sąd uznał, że nie ma szans na ich resocjalizację, więc należy ich całkowicie wyeliminować ze społeczeństwa. Adam Zakrzewski - za udział w zabójstwie pięcioosobowej rodziny - skazany został na 25 lat więzienia. Chyba jego młody wiek przeważył o tym, że sędzia zdecydował się dać mu szansę.

W lutym 1972 roku w areszcie przy ulicy Montelupich w Krakowie wykonano wyroki Józefa i Czesława Zakrzewskich. Powiadomiono o tym ich rodzinę. Kilka lat później w celi w więzieniu powiesił się Adam…

Adam Zakrzewski
Adam Zakrzewski

Adam Zakrzewski

Czesław Zakrzewski
Czesław Zakrzewski

Czesław Zakrzewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie