Do tragedii doszło 11 marca tego roku. W podkieleckim Piekoszowie zderzyły się lexus i polonez. Jak się okazało, pierwszym z samochodów kierował 52-letni Ryszard Iwańczyk, wówczas prezes spółki ZPUE Holding z Włoszczowy. Po wypadku mężczyzna stracił pracę. Za kierownicą poloneza siedział 33-letni mężczyzna. Zginął na miejscu. Jadąca z nim żona trafiła do szpitala. Iwańczyk odmówił dmuchnięcia w alkomat. Pobrano mu krew do badania. Okazało się, że miał w niej 1,77 promila alkoholu. Przeprowadzono również badania krwi zmarłego kierowcy poloneza. Wykazały one, że 33-latek miał w organizmie około dwóch promili alkoholu.
Prokuratura oskarżyła Ryszarda Iwańczyka o to, że spowodował śmiertelny wypadek, będąc w stanie nietrzeźwości. Według śledczych, kierując autem nie dostosował techniki jazdy do warunków panujących na drodze, zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z jadącym z przeciwka polonezem. Oskarżony przyznał się do winy. Jego proces toczył się przed Sądem Rejonowym w Kielcach. We wtorek został ogłoszony wyrok. - Sąd postanowił zezwolić na publikację wizerunku oraz nazwiska oskarżonego. Jest to osoba znana, a takie sprawy budzą zawsze zainteresowanie społeczeństwa - mówi sędzia Jan Klocek, prezes Sądu Rejonowego w Kielcach.
WYROK
Ryszard Iwańczyk został skazany na cztery lata więzienia i dziewięcioletni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi. Były biznesmen musi też zapłacić 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz fundacji zajmującej się pomocą ofiarom wypadków oraz pokryć ponad dziewięć tysięcy kosztów postępowania sądowego.
- Z dowodów jasno wynika, że przyczyny wypadku leżały wyłącznie po stronie oskarżonego. Nie można w żaden sposób usprawiedliwić tego, że wsiadł za kierownicę w stanie nietrzeźwości. Przez to świadomie naraził na niebezpieczeństwo innych użytkowników i spowodował wypadek, w którym zginął młody człowiek - argumentowała sędzia Bożena Kotwa-Surowska podczas ogłoszenia wyroku.
Sąd wziął pod uwagę, że oskarżony przyznał się do winy i przeprosił rodzinę zmarłego. - Chęć naprawienia szkody działa na korzyść oskarżonego. Widać, że czuje się odpowiedzialny za to, co się stało. Próbuje pomagać rodzinie pokrzywdzonego, jednak to w żaden sposób nie zrekompensuje, ani nie zastąpi dziecku ojca - mówiła sędzia Kotwa-Surowska. 33-latek, który zginął w wypadku, osierocił 10-letniego syna.
NIE SĄ ZADOWOLENI
Ryszard Iwańczyk po spowodowaniu wypadku został tymczasowo aresztowany. We wtorek prosił sąd o uchylenie aresztu do czasu uprawomocnienia się wyroku. - Potrzebuję czasu na uregulowanie spraw rodzinnych i wizytę u lekarza - mówił łamiącym się głosem.
Jednak sąd uznał, że oskarżony po wyjściu na wolność może podjąć próby uchylenia się od kary, dlatego zdecydował o przedłużeniu aresztu na kolejne trzy miesiące.
Rodzina 33-latka obecna w sądzie podczas ogłoszenia wyroku, nie była zadowolona z wysokości kary. - Uważam, że wyrok jest zbyt łagodny. Straciliśmy syna i teraz na stare lata nie będzie miał nam kto pomagać - mówiła matka 33-latka, zaznaczając, że być może będzie się odwoływać od wtorkowego wyroku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?