-Jako Związek Harcerstwa Polskiego już od wielu lat współpracujemy ze społeczną organizacją Regionalnym Towarzystwem Kultury Polskiej Boryslawia - mówi Dariusz Bińczak. - Ponieważ posiadam własny transport autokarowy, wziąłem busa, by przewieźć dary zebrane przez mieszkańców Opatowa i powiatu, między między innymi przez Zespół Szkół numer 2 w Opatowie, Koło Wiejskie Brzezie, Zespół Szkół Publicznych w Baćkowicach, Starostwo Powiatowe w Opatowie oraz indywidualnych darczyńców. W paczkach znalazły się między innymi środki higieniczne, takie jak pasty do zębów czy pampersy, ale też żywność o przedłużonym terminie i - co bardzo ważne - sporo leków a także bielizna męska – wylicza. Wszystko trafi do osób u ciekających przed wojną oraz do tych, którzy walczą na froncie.
Harcmistrz podkreśla, że sytuacja na granicy jest trudna. Są długie kolejki samochodów, czeka się godzinami. - Odradzam podróż na granicę na własną rękę samochodem osobowym. W każdej przygranicznej miejscowości są kontrole, ponieważ jest bardzo dużo kontrabandy, nawet rosyjskiej. Mnie było łatwiej, ponieważ miałem dokument potwierdzający transport z towarzystwa w Borysławiu i mój pojazd, z racji, że to bus, nie musiał stać w kolejce. Przyznam, że spotkałem się z dużą sympatią pracujących na granicy oraz policjantów. Dziękowali za nasze wsparcie, są przyjaźnie nastawieni do Polaków – opowiada Dariusz Bińczak.
Misja, która wyruszyła z Opatowa, miała na celu nie tylko dostarczenie potrzebnych produktów, ale też transport obywateli Ukrainy, którzy szukali schronienia przed rosyjską inwazją. - Na miejscu dostarczyliśmy paczki i zjedliśmy obiad, po czym od razu zacząłem zbierać uchodźców, z którymi wcześniej byłem umówiony oraz tych, którzy chcieli się z nami zabrać. W sumie zebrałem 16 osób, z czego głównie to matki z dziećmi oraz nastoletni chłopiec. Jedna młoda dziewczyna była bardzo wyczerpana, nawet nie mogła mówić, ponieważ miała za sobą ponad 40-godzinną podróż pociągiem. Dziś już jest w porządku, dochodzi do siebie. Większość tych osób przebywa obecnie w Opatowie, jedna pojechała do Kielc. Są szczęśliwe, mają opiekę, nie muszą jeździć po Polsce szukając lokum i mają nawet duże szanse na pracę. Łezka w oku się kręci, bo sytuacja ich rodaków na Ukrainie jest bardzo trudna. Wielu ludziom, którym nawet udało się dotrzeć pod granicę, kończą się świadczenia, nie mają pieniędzy, są zdani na łaskę innych.
Dariusz Bińczak zwraca uwagę na powszechny zryw, ale obawia się, że dobrych chęci Polaków nie wystarczy na długo. A nasza pomoc będzie potrzebna jeszcze przez nieokreślony czas. - Ta bardzo budujące, że obecnie obserwujemy pomoc na bardzo szeroką skalę, ale niestety, znając życie, tego zapału nie starczy na długo. Myślę, że trzeba szukać innych rozwiązań - zauważa. Zapytany, czy wybiera się na granicę ponownie, odpowiada: - Na pewno pojadę, jeśli będę potrzebny, ale mam nadzieję, że już nie będę musiał i ten koszmar szybko się skończy.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?