O Dariuszu Fijałkowskim z Pińczowa głośno jest już od jakiegoś czasu. Zaczęło się od telewizyjnego „Koła Fortuny”, w którym wziął udział w tym roku. Później na Facebooku zamieścił zdjęcie z Tadeuszem Sznukiem, prowadzącym znany teleturniej „Jeden z dziesięciu”.
Okazało się, że pińczo-wianin nie tylko przeszedł śpiewająco eliminacje, ale z prawdziwym szykiem pokonał dziewięciu rywali i dostał się do wielkiego finału. Zmagania pana Dariusza można było obejrzeć 16 maja w pierwszym programie Telewizji Polskiej.
Jako zwycięzca odcinka otrzymał zaproszenie na nagranie finałowego etapu. Efekty będzie można zobaczyć już w poniedziałek, 28 maja, o godzinie 18.55.
Zaczęło się w dzieciństwie
Dzieciństwo. Rodzinny dom w Pińczowie. Pan Dariusz, jako chłopiec, razem z tatą przed telewizorem oglądają „Miliard w rozumie”. Zgadują, dobrze im idzie. Przekomarzają się, że jeden z nich zna odpowiedź, a drugi nie.
Po kilkunastu latach pan Dariusz stwierdził, że odpowiadanie „na zimno” przed ekranem telewizora nawet mu wychodzi i postanowił spróbować swoich sił „na gorąco”.
- Pierwszy program, który przyszedł mi wtedy na myśl, to był właśnie „Jeden z dziesięciu”. Zawsze podobało mi się to, że gdy stoisz pośród tych dziewięciu innych osób, to właśnie twoja wiedza ma największe znaczenie. Jeśli ją masz - zwyciężasz, jeśli nie - szczęście może pomóc, ale prędzej czy później zostaniesz obnażony i polegniesz - opowiada pan Dariusz.
Co ciekawe, jego tata również zgłosił się do telele-trunieju „Jeden z dziesięciu” - być może niebawem (ale nie wiadomo jeszcze dokładnie kiedy) będzie można go zobaczyć na szklanym ekranie.
Nuda? Zabija od środka
- Czy można powiedzieć, że jest pan człowiekiem, który nie lubi się nudzić? - pytamy pana Dariusza podczas naszej rozmowy. - Nuda zabija mnie od środka. Gdy nic nie robię (nie biegam, nie czytam, nie oglądam telewizji), czuję się zmęczony. To dziwne uczucie - odpoczywać fizycznie i psychicznie, a mimo to być właśnie zmęczonym. Dlatego zacząłem biegać, w zimę morsować, a teleturnieje od zawsze mnie pasjonowały, więc postanowiłem wziąć w nich udział - mówił pan Darek.
Pytanie o nudę było celowe, ponieważ poznaliśmy go na długo przed udziałem w teleturnieju.
Pan Darek należy do pińczowskiej grupy biegowej 5 Sów Run Team Pińczów i w ciągu roku startuje w wielu biegach. Różnych. Są hard i hunt runy, gdzie można się nieźle ubrudzić, są biegi rekreacyjne po Ponidziu, są też półmaratony i królewskie dystanse. A pomiędzy tym wszystkim jeden cel - zdobyć Koronę Maratonów Polskich.
Do trzech razy sztuka
Pierwszy raz w teleturnieju „Jeden z dziesięciu” Dariusz Fijałkowski pojawił się w 2010 roku. Dotarł do finału, ale jak mówi - poległ. Wyszedł ze studia z dużym niesmakiem i z poczuciem, że to nie jest koniec.
Drugi raz mógł wziąć udział w programie po czterech latach (regulaminowe 20 edycji). Zgłosił się, znów pozytywnie przeszedł eliminacje i... odpadł przed samym finałem. Jedno z pytań, na którym „poległ” pamięta do dziś. Brzmiało: „Czego wytwarzaniem zajmuje się farfurnia?”.
Nie zakończył walki. Postanowił, że do trzech razy sztuka. - Bardzo dużo czytałem, oglądałem filmy. Stworzyłem specjalny arkusz w Excelu - wpisywałem do niego pytania, które usłyszałem w teleturnieju, a później losowo na nie odpowiadałem. W mojej bazie jest około 17 tysięcy pytań. Myślę, że przygotowałem się, jak najlepiej potrafiłem - opowiada pińczowianin.
Odcinek teleturnieju jak trasa biegu
Jak mu się udało zwyciężyć w odcinku i dostać do finału teleturnieju „Jeden z dziesięciu”?
- Postanowiłem rozłożyć sobie drogę do finału na etapy. Nie myślałem o tym, co będzie dalej. Mój cel był jeden - nie stracić żadnej szansy. Udało się. Cieszę się, że mogłem się sprawdzić przed kamerami i w dużym stresie - podsumowuje pan Dariusz Fijałkowski.
- Czyli rozłożył pan ten odcinek tak jak sportowcy rozkładają sobie siły na trasę? - dopytujemy.
- Trochę tak. Najwspa-niajlsze uczucie, gdy biega się królewskie trasy, to wyprzedzanie biegaczy pod koniec trasy. Kiedy ty masz jeszcze siłę, a oni są już tak zmęczeni, że prawie idą. Wtedy najlepiej widać, jak ważne jest myślenie i planowanie w bieganiu. Myślę, że trochę tak było też w teleturnieju - mówi pan Darek.
Wiem, że nic nie wiem
Z wykształcenia jest magistrem wiertnictwa. Pracuje na terenie całej Polski. W domu czekają na niego żona i córka, które zawsze wiernie mu kibicują - nie tylko w teleturniejach, ale w zwykłej codzienności.
Ma umysł ścisły, jak sam mówi. Pasjonują go różne dziedziny wiedzy - od matematyki poczynając, poprzez geografię, biologię, chemię, na sporcie kończąc. Największą trudność sprawia mu przyswajanie wiedzy z historii sztuki i muzyki klasycznej. - Istotą nauki jest to, co mamy w głowach. W moim przypadku z wiedzą jest tak - im więcej się uczę i im więcej wiem, tym bardziej uświadamiam sobie, jak wiele jeszcze przede mną - podsumowuje pan Dariusz, z natury bardzo skromny człowiek, można powiedzieć „pińczowski Sokrates”, który dzięki swojej wiedzy zwycięża.
ILE DAJEMY DZIECKU DO KOPERTY NA KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ?
POLECAMY RÓWNIEŻ:
ZOBACZ TAKŻE:
Info z Polski: nieustające strajki opiekunów niepełnosprawnych dzieci, kierowca spłonął w samochodzie, larwy w jajkach w hipermarkecie, szczypiorniści kadry w nietypowej roli
Źródło:vivi24
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?