- Do żadnego z tych mężczyzn nigdy nie miałem uwag. Dobrzy pracownicy. Wiem, że pomagali 23-latkowi, dlatego jestem zdziwiony widząc ich jako oskarżonych - mówił w poniedziałek w sądzie pracodawca czwórki oskarżonych mężczyzn. Przed sądem zeznawali też lekarz i ratownicy medyczni z karetki pogotowia, którzy udzielali pierwszej pomocy pobitemu 23-latkowi.
Proces, który toczy się przed kieleckim Sądem Okręgowym dotyczy wydarzeń z końca kwietnia tego roku. Przypomnijmy, że do policjantów zgłosił się młody chłopak, mieszkaniec gminy Miedziana Góra, który twierdził, że czterej jego byli koledzy z pracy wtargnęli do jego domu, pobili ojca, a jego samego wywieźli do lasu, gdzie bili go liną holowniczą od auta, podpalali włosy i kazali kopać dół. Miało pójść o pieniądze, które 23-latek był winien jednemu z napastników. Policja zatrzymała mężczyzn, trwa proces w tej sprawie.
Na ostatniej rozprawie w sali Sądu Okręgowego tłumnie stawiła się rodzina i bliscy oskarżonych. Sąd przepytywał kolejnych świadków, wśród nich załogę karetki pogotowia, która udzielała pierwszej pomocy pobitemu 23-latkowi. - Nie pamiętam zbyt dokładnie tamtych wydarzeń, bo tego typu interwencji jest bardzo wiele - mówili zgodnie lekarz, ratownicy medyczni z karetki. - Dostaliśmy zgłoszenie z okolic Ćmińska, że jest ofiara pobicia. Gdy przyjechaliśmy był tam młody chłopak i prawdopodobnie jego ojciec, opatrzyliśmy go. Miał zasinienia na twarzy i poprzeczne rany na klatce piersiowej i plecach.
Mówił, że zna te osoby, które go pobiły. Twierdził, że poszło o jakieś pieniądze. Zabraliśmy go na oddział ratunkowy szpitala przy ulicy Grunwaldzkiej w Kielcach - mówił lekarz karetki pogotowia.
Sąd wysłuchał także zeznań właściciela piekarni z powiatu kieleckiego, w której pracowali czterej oskarżeni i pobity mężczyzna. - Do tych czterech mężczyzn nie miałem nigdy żadnych zastrzeżeń jako do pracowników. Pokrzywdzonego 23-latka kilka dni przed tym zajściem zwolniłem z pracy. Nie wywiązywał się ze swoich obowiązków - mówił świadek i dodawał: - Nie zajmuję się życiem prywatnym moich pracowników, wiem tylko, że opiekowali się 23-latkiem. Pokazywali mu co ma robić w piekarni, przeprowadzali zbiórkę ubrań, bo wiem, że miał trudną sytuację materialną. W jego domu ojciec pił, mieli odłączony prąd. Wiem też, że część zarobionych pieniędzy 23-latek przeznaczał na grę na maszynkach, czyli automatach do gry ustawionych przy stacji paliw w pobliżu jego miejscowości. Jeden z oskarżonych bardzo dbał o 23-latka, przywoził mu drzewo do domu, zabierał go do lekarza i pojechał z nim w odwiedziny do matki, która jest w szpitalu. Tym bardziej więc jestem zaskoczony widząc go wśród oskarżonych - opowiadał mężczyzna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?