Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Diecezjalne Obchody XXXI Światowego Dnia Chorego w parafii świętego Stanisława w Kielcach. Przewodniczył im biskup Marian Florczyk

Dorota Kułaga
Dorota Kułaga
Mszy Świętej z obrzędem Sakramentu Chorych przewodniczył biskup Marian Florczyk.
Mszy Świętej z obrzędem Sakramentu Chorych przewodniczył biskup Marian Florczyk. Dorota Kułaga
W sobotę, 11 lutego, przypada Światowy Dzień Chorego ustanowiony przez papieża – świętego Jana Pawła II. Diecezjalne uroczystości odbyły się w kościele świętego Stanisława Biskupa i Męczennika na osiedlu Barwinek w Kielcach. Przewodniczył im ksiądz biskup Marian Florczyk. W Eucharystii uczestniczyło wielu chorych z diecezji kieleckiej.

Światowy Dzień Chorego w kościele na Barwinku w Kielcach


Światowy Dzień Chorego został ustanowiony przez Ojca Świętego Jan Paweł II dnia 13 maja 1992 roku w liście do ówczesnego przewodniczącego Papieskiej Rady Duszpasterstwa Pracowników Służby Zdrowia - kardynała Fiorenzo Angeliniego. Wyznaczył wówczas jego datę na 11 lutego - wspomnienie Matki Bożej z Lourdes. Diecezjalne Obchody XXXI Światowego Dnia Chorego odbyły się w kościele świętego Stanisława na Barwinku w Kielcach.

Mszy świętej z obrzędem Sakramentu Chorych przewodniczył ksiądz biskup Marian Florczyk, razem z nim koncelebrowało ją kilkunastu kapłanów, między innymi proboszcz miejscowej parafii ksiądz Wiesław Stępień, ksiądz Łukasz Zygmunt - rzecznik prasowy diecezji kieleckiej, ksiądz Jan Jagiełka - proboszcz parafii świętego Bartłomieja w Szczekocinach, Ksiądz Jerzy Korona – diecezjalny moderator Apostolatu Maryjnego. ksiądz Tomasz Stradomski z parafii Przemienienia Pańskiego w Kielcach Białogonie oraz kapłani, którzy posługują wśród chorych, między innymi ojciec Marek Wolter, który jest kapelanem w Świętokrzyskim Centrum Onkologii.

-Witam księdza biskupa, wszystkich kapłanów i Was, drodzy chorzy. W czasie tej Eucharystii chcemy prosić dla Was o opiekę Bożą, żebyście cierpliwie i z miłością mogli znosić choroby i cierpienia, którymi Was Pan Bóg obdarza - powiedział na początku mszy świętej ksiądz proboszcz Wiesław Stępień.

-Ogarnijmy modlitwą tych, którzy o nią proszą. Tych, którzy są w szpitalach, czy innych zakładach opieki zdrowotnej. Niech Pan Bóg przyjdzie z pomocą i da ulgę w cierpieniu. Niech każdy spróbuje dostrzec sens cierpienia, swojego cierpienia. To cierpienie można za kogoś ofiarować. Z taką modlitwą moja osobistą staję przed Panem Bogiem, powierzając wszystkich chorych, których znam i Was tu obecnych. I proszę dobrego Boga, żeby z miłosierdziem spojrzał na chorych i nas, którzy dziś się tu modlimy - mówił na początku mszy świętej biskup Marian Florczyk.

W homilii ksiądz biskup Marian Florczyk poruszył między innymi temat choroby i cierpienia, które niszczą zdrowie, odbierają nadzieję, a niekiedy i sens życia.

Zobacz galerię

- Cierpienie jest duchowe i fizyczne. I obydwie formy tego cierpienia potrafią być tak silne, że doprowadzają nie tylko do płaczu, ale i do krzyku rozpaczy. Znamy historię walki Hioba z cierpieniem opisaną w Biblii. Cierpienie, choroba niejednokrotnie zdają człowieka na samotność. Eliminują go ze wspólnoty. Zatem pytanie: czy choroba ma jakiś sens? Jakąś wartość? Czy tylko łamie i rujnuje życie? - stawiał pytanie biskup Marian Florczyk.

- Ma, ma, ma! Sens cierpieniu nadał Jezus! Do czasów Jezusa nie miało ono żadnego sensu. Przez cierpienie nas zbawił. Podjął się tego cierpienia, choć nie musiał. Nasz Bóg cierpiał i krzyczał jak niejeden z nas dzisiaj: „Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił”. W tamtych czasach życie cierpiącego nie miało żadnej wartości. Liczyła się siła fizyczna. Trędowaci wspominani w Ewangelii musieli żyć w ukryciu, z dala od zdrowych. Człowiek wie, że chorobę trzeba wpisać w swój życiorys. Ale powinien też wiedzieć, że życie nie polega na sile swoich mięśni, pieniądza, znajomości, układów. Prawdy o życiu uczy nas Jezus. Zatem wierzący modli się o łaskawy los i o siły na czas choroby. O wytrwanie przy Bogu tak jak wytrwał Hiob. Choroba potrafi wstrząsnąć człowiekiem. Potrafi załamać, ale otwiera też oczy na zrozumienie życia. Daje czas na myślenie, refleksję na przeszłością i nad dalszym życiem. Choroba weryfikuje przyjaciół i szczerość serc. Wielu przez chorobę odnalazło wartość życia, zbliżyło się do Boga. Są wśród nich i święci - podkreślił ksiądz biskup Marian Florczyk.

Zobacz galerię

Po Eucharystii rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu, a na zakończenie błogosławieństwo indywidualne Najświętszym Sakramentem. A po mszy świętej na wszystkich uczestników tej uroczystości w salkach parafialnych czekał pyszny poczęstunek.

Homilia księdza biskupa Mariana Florczyka



Dziś obchodzimy Światowy Dzień Chorego. Zatem, jesteśmy tu, by modlić się za tych, którzy dotknięci są chorobą. Wielu ich jest w naszych rodzinach, w parafii i w Kielcach. Możemy powiedzieć, że dziś każdy modli się też za siebie. Bo wielu z nas dotkniętych jest chorobą, lżejszą czy cięższą. Wielu odczuwa jakąś słabość, ból, a niektórzy bardzo cierpią. U podstaw tego dnia jest przedziwne wydarzenie z 11 lutego 1858 roku. Owego dnia w grocie w Lourdes, młodej dziewczynie Bernadecie ukazała się „Piękna Pani” z różańcem w ręku. Potem ukazywała się jej jeszcze 18 razy. Wzywała do modlitwy, pokuty i nawrócenia. Pani w bieli wskazała na źródło uzdrawiającej wody. W miejscu tych objawień zaczęły się dziać cuda. One trwają do dziś. Nic, więc dziwnego, że zaczęli na to miejsce przybywać przede wszystkim chorzy. Lourdes stało się wielkim sanktuarium nadziei na uzdrowienie, na poprawę losu życia. Dla niektórych wielkim przeżyciem jest sama obecność i modlitwa w tym miejscu. Wraz z chorymi przybywają opiekunowie i wolontariusze, a więc ludzie dobrego serca, gotowi do pomocy. Tam można doświadczyć siły wiary i wspólnoty. Mówię o tym, by za chwilę powrócić do tego wątku. Święty Jan Paweł II, znał wyjątkowość tego miejsca, a dotknięty cierpieniem, bólem i chorobą ten dzień 11 lutego ustanowił Światowym Dniem Chorego.

Nasze rozważanie może trzeba by rozpocząć od choroby. Rozpocznę jednak od refleksji nad życiem człowieka; czym jest i co niszczy to życie? Do takiego porządku przynagla mnie dzisiejsze czytanie z Księgi Rodzaju, a więc z pierwszej księgi Pisma świętego. Bóg pośród wszelkiego stworzenia uczynił arcydzieło- stworzył człowieka. Powołał go do życia szczęśliwego we wspólnocie. We wspólnocie z Nim- Stwórcą i drugim człowiekiem. Początkowo wszystko było piękne. Człowiek był pełen szczęścia. Potem zaczęło się wszystko psuć. Od kiedy? Gdy człowiek za podpowiedzią szatana- księcia zła- zerwał przyjaźń z Bogiem. Do tej pory była radość życia, wzajemna przyjaźń, poczucie szczęścia i zgody. Człowiek nie doznawał żadnego bólu, ani duchowego ani fizycznego. Zdrada Boga okazałą się zdradą przyjaźni, miłości i dobra. W to piękno życia wtargnął lęk, podejrzliwość, niezgoda, ból, trud, i cierpienie. Człowiek z radosnej i szczęśliwej twarzy ludzkiej przybrał twarz wilka. Swoją czułość utraciły też i serca. Szatan jest mistrzem zła, nienawiści i zguby człowieka. Bóg zaś mistrzem miłości. Ale ta miłość została zdradzona. I ta zdrada zapoczątkowała zło trwające do dzisiaj. Na pierwszych stronach Biblii mamy początki zła, które burzy i niszczy życie. Człowiek odszedł od Boga, ale Bóg nie odszedł od człowieka, nie przeklął go. Życie człowieka uczynił trudnym. Wzajemne współżycie ludzkie zaczęła burzyć nienawiść. Jakże dużo o przyszłym życiu człowieka słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Bóg mówi człowiekowi, że z powodu jego zdrady przeklęta będzie ziemia i że:
„<po wszystkie dni twego życia.
Cierń i oset będzie ci ona rodziła,
a przecież pokarmem twym są płody roli.
W pocie więc oblicza twego
będziesz musiał zdobywać pożywienie,
póki nie wrócisz do ziemi,
z której zostałeś wzięty»”

Każda zdrada Boga zmienia oblicze świata, tak jak wówczas. Wówczas, to odstępstwo zapoczątkowało „trud w zdobywaniu pożywienia”, „cierń i oset” i „pot oblicza”. Dalsze strony Biblii przywołają rozwijająca się nienawiść. Była już wśród synów pierwszych rodziców; wówczas z zazdrości Kain zabił brata swego Abla.
Moi drodzy, dziś możemy to sami potwierdzić, że tam gdzie nie ma Boga, szybko rodzi się cierpienie, trud, nienawiść. Rozpada się wspólnota małżeńska, rodzinna, narodowa, przyjacielska. Gdzie nie ma Boga zwycięża zło, które godzi w szczęście człowieka. Zło przychodzi w różnej formie. Takim złem jest też choroba, cierpienie.

Po tej refleksji nad życiem i złem chciałbym zatrzymać się nad chorobą i cierpieniem. One niszczą zdrowie, odbierają nadzieję, a niekiedy i sens życia. Cierpienie jest duchowe i fizyczne. I obydwie formy tego cierpienia potrafią być tak silne, że doprowadzają nie tylko do płaczu, ale i do krzyku rozpaczy. Znamy historię walki Hioba z cierpieniem opisaną w Biblii. Cierpienie, choroba niejednokrotnie zdają człowieka na samotność. Eliminują go ze wspólnoty. Zatem pytanie: czy choroba ma jakiś sens? Jakąś wartość? Czy tylko łamie i rujnuje życie? Ma, ma, ma! Sens cierpieniu nadał Jezus! Do czasów Jezusa nie miało ono żadnego sensu. Przez cierpienie nas zbawił. Podjął się tego cierpienia, choć nie musiał. Nasz Bóg cierpiał i krzyczał jak niejeden z nas dzisiaj: „Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił”. W tamtych czasach życie cierpiącego nie miało żadnej wartości. Liczyła się siła fizyczna. Trędowaci wspominani w Ewangelii musieli żyć w ukryciu, z dala od zdrowych. Człowiek wie, że chorobę trzeba wpisać w swój życiorys. Ale powinien też wiedzieć, że życie nie polega na sile swoich mięśni, pieniądza, znajomości, układów. Prawdy o życiu uczy nas Jezus. Zatem wierzący modli się o łaskawy los i o siły na czas choroby. O wytrwanie przy Bogu tak jak wytrwał Hiob. Choroba potrafi wstrząsnąć człowiekiem. Potrafi załamać, ale otwiera też oczy na zrozumienie życia. Daje czas na myślenie, refleksję na przeszłością i nad dalszym życiem. Choroba weryfikuje przyjaciół i szczerość serc. Wielu przez chorobę odnalazło wartość życia, zbliżyło się do Boga. Są wśród nich i święci. Niektórzy w chorobie zdobyli się na przeproszenie bliskich za wyrządzone złośliwości. Znaleźli się znów we wspólnocie. Choroba odbiera też siły, nadzieję, rodzi poczucie samotności, lęku i opuszczenia. Takich ludzi dziś jest w Polsce bardzo dużo. Kim oni są? Są to osoby starsze i pozbawione rodziny, a więc samotne. Boją się choroby, bo nie wiedzą – tak same stwierdzają - „czy będzie ktoś, kto pada im kubek wody”. „Rodzina się rozjechała po świecie, a sąsiedzi też samotni”.

Po co ten dzień? Po to, byśmy modlili się o siły, nadzieję dla chorych i o wrażliwość naszych serc. Byśmy mieli serce jak pierwsi chrześcijanie, gotowe do pomocy i odwiedzin chorych. Kiedyś w zobojętniałym świecie z posługą do chorych spieszyły zakony. Ciągle obowiązuje nas nakaz chrześcijański: „chorych nawiedzać”! Zakończę słowami modlitwy, świętego Jana Pawła II: „O Boże łagodności i współczucia, przyjmij modlitwy, które zanosimy w imieniu naszych braci sióstr. Wzmocnij ich wiarę i zaufanie do Ciebie. Pociesz ich pełną miłości obecnością i- jeśli taka jest Twoja wola- przywróć im zdrowie, daj nowe siły ich ciałom i duszom”.
od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie