Dlaczego szóstoklasista z gminy Bodzentyn odebrał sobie życie?

12-latek był uczniem szóstej klasy podstawówki. Jak mówi dyrektor szkoły, nie miał kłopotów z nauką, dobrze się zachowywał.

LUBIANY, PRACOWITY

- Superkolega, lubiany przez innych uczniów, pracowity. Jego mama jest naszą pracownicą. Czasem w wakacje przychodził z nią i pomagał w szkole. Dla mnie był prawie jak syn - opowiada dyrektor placówki.
W poniedziałek szóstoklasista skończył lekcje o godzinie 13.30. Kiedy żegnał się z kolegami, był uśmiechnięty. Padły słowa "do jutra". Dyrektor mówi, że 12-latek wrócił do domu, zjadł obiad i wyszedł. Rodzice byli w pracy, starsze rodzeństwo sądziło, że chłopak poszedł do kolegów. To było około godziny 15.

DLACZEGO?

Dwie godziny później, gdy 21-letnia siostra szóstoklasisty weszła do szopy, straszna prawda wyszła na jaw. Dziewczyna znalazła powieszone ciało swego braciszka. Policjanci wykluczyli później, aby ktoś przyczynił się do śmierci dziecka. Stróże prawa podejrzewają, że 12-latek targnął się na swe życie.
- To dla nas wielki żal i wielka niewiadoma. Był zżyty ze szkołą, miałem z nim bezpośredni kontakt, nie było po nim widać żadnych problemów. Być może myślał za bardzo dorośle? - zastanawia się dyrektor szkoły, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego doszło do tragedii.

Zastanawiają się i ludzie z miejscowości gdzie chłopiec mieszkał. - Złego słowa na tę rodzinę nie można powiedzieć - mówi jeden z mężczyzn. Wczoraj dyrektor szkoły, w której chłopiec się uczył, poprosił o pomoc psychologa i pedagogów z poradni w Bodzentynie. Pracowali z kolegami 12-latka.